Smyrna. Kościół ubogi, a bogaty

List do Kościoła w Smyrnie

Aniołowi Kościoła w Smyrnie napisz: 

To mówi Pierwszy i Ostatni, który był martwy, a ożył: 

Znam twój ucisk i ubóstwo – ale ty jesteś bogaty – 

i [znam] obelgę wyrządzoną przez tych, co samych siebie zowią Żydami, 

a nie są nimi, lecz synagogą szatana. 

Przestań się lękać tego, co będziesz cierpiał. 

Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, 

abyście próbie zostali poddani, 

a znosić będziecie ucisk przez dziesięć dni. 

Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia. 

Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. 

Zwycięzcy śmierć druga na pewno nie wyrządzi szkody.

 

Drugi spośród siedmiu listów Apokalipsy jest skierowany do Kościoła w Smyrnie (dzisiejszy Izmir). Było to bardzo aktywne miasto portowe, położone ok. 50 km od Efezu. Życie chrześcijan w Smyrnie można określić jako bardzo trudne z różnych przyczyn. Był to Kościół ubogi nie tylko z powodu ubogiego pochodzenia wiernych. Także ci, którzy mogliby wzbogacić się np. pracą rzemieślniczą, mieli trudności w prowadzeniu działalności zarobkowej, jeśli nie należeli do „cechów” rzemieślniczych, których działalność była związana z kultem pogańskim. Chrześcijanie z oczywistych względów nie zapisywali się do tych cechów, pozostając jakby na marginesie życia zawodowego. Był to zresztą powszechny problem wiernych, nie tylko mieszkańców Smyrny; to dlatego w Ap 13, 17

czytamy, że kto nie ma znamienia Bestii, „nie może nic kupić ni sprzedać” – także dlatego, że najlepszą okazją do transakcji handlowych były uroczystości ku czci bogów czy cesarza, omijane przez wyznawców Chrystusa.

Co więcej, co prawda w Liście nie czytamy o tym wprost, ale źródła starożytne podają, że chrześcijan pozbawiano mienia albo na mocy wyroku sądowego, albo po prostu w wyniku tumultu wzbudzonego przeciw tym, którzy wydawali się podejrzaną sektą.

Drugi powód cierpień to obelga „[rzucona] przez tych, co samych siebie zowią Żydami, a nie są nimi, lecz synagogą szatana”. Greckie słowo przetłumaczone jako „obelga” można by też rozumieć jako „bluźnierstwo”, można więc przypuszczać, że przeciwnicy zadawali wiernym szczególny ból, obrażając to, co dla nich najdroższe: ich wiarę. To ważna rzecz: tym bardziej boli nas obelga, im bardziej dotyka tego, co dla nas ważne. Jeśli nie boli nas (albo słabo boli) znieważanie naszej wiary, to znaczy, że nie ma ona większego znaczenia w naszym życiu.

W przypadku wiernych Smyrny obelgi spadają na chrześcijan ze strony tych, którzy zdaniem autora nie zasługują na miano Żydów; zapewne bowiem nie chodzi tu o jakieś udawanie żydowskiego pochodzenia, ale raczej o stwierdzenie, że „Żyd” (hebrajskie jehuda, co oznacza „czciciel Boga”) to tytuł, którego trzeba być godnym.

Wrogowie Kościoła są nazwani natomiast „synagogą szatana”. Słowo „synagoga” należy tu rozumieć nie jako miejsce modlitwy (jak najczęściej dziś je rozumiemy), ale w jego oryginalnym sensie –

„zgromadzenie, zebranie”. W Księdze Liczb (16, 3) naród wybrany jest określony wyrażeniem „Boże zgromadzenie” (w greckiej wersji brzmi to: synagoge theou), tymczasem w Apokalipsie ten tytuł zostaje ironicznie odwrócony: ci, którzy znieważyli wyznawców Syna Bożego, stanęli po przeciwnej stronie i są niegodni dawnego tytułu.

Kpiny ze strony Żydów były zapewne szczególnie bolesne dla chrześcijan pochodzących z judaizmu: przez pewien czas pierwsi chrześcijanie chodzili do świątyni i synagog (widzimy to w Dziejach Apostolskich), ale pod koniec I wieku dokonał się wyraźny rozłam i oto dawni przyjaciele, współwyznawcy, stali się przedmiotem szyderstw. Uczniowie Jezusa czuli się wykluczeni z dwóch stron: nie należeli ani do dotychczasowego środowiska żydowskiego, ani pogańskiego; mogli liczyć jedynie na własną małą wspólnotę, postrzeganą złym okiem przez otoczenie. Nie myślmy, że takie zerwanie więzi było łatwe...

Uważny czytelnik może jednak dziwić się: skąd Żydzi w Smyrnie, w dzisiejszej Turcji? Starożytny historyk Józef Flawiusz podaje, że na przełomie III i II wieku przed Chrystusem (licząc wieki według naszej rachuby) król Antioch III przeniósł ok. dwóch tysięcy rodzin żydowskich z Babilonii do Lidii i Frygii (regionów dzisiejszej Turcji), gdzie zyskali oni pewne przywileje.

Ubóstwo i obelgi to nie jedyne problemy chrześcijan Smyrny: padają oni ofiarą wyraźnych prześladowań, niektórzy

zostają wtrąceni do więzienia. Pamiętajmy, że w starożytności więzienie było nie tyle miejscem odsiadywania kary, ile przede wszystkim oczekiwania na wyrok. Łatwo wyobrazić sobie lęk, niepokój, przerażenie wiernych, świadomych otaczającej ich wrogości otoczenia.

A jednak Jezus mówi wyraźnie do Kościoła w Smyrnie: „Przestań się lękać tego, co będziesz cierpiał”. „Przestań się lękać” to zdanie, które wielokrotnie występuje w Piśmie Świętym, gdy człowiek staje wobec Bożej rzeczywistości (por. np. Ez 1). Sam Jan przyznaje na początku Apokalipsy (1, 17n), co czuł, gdy ujrzał Chrystusa: „Kiedy Go ujrzałem, do stóp Jego padłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać! Ja jestem Pierwszy i Ostatni, i Żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków”.

W tym przypadku, podobnie jak i w omawianym Liście, znaczenie wezwania do porzucenia lęku jest szersze niż w tekstach Starego Testamentu. Tu już nie chodzi tylko o uspokojenie słabego człowieka przerażonego wielkością i świętością Boga, ale też o zachętę wiernych do odwagi w cierpieniach – właśnie dlatego, że jest z nimi „Pierwszy i Ostatni”.

Chrystus określa się tu tytułem, jakim nazywa siebie Bóg w Iz 4, 6 („Ja jestem pierwszy i Ja ostatni”). Nie chodzi tu jednak tylko o równość w godności Ojca i Syna: uciskani mieszkańcy Smyrny słyszą, że ich prześladowania będą trwać przez niedługi czas (symboliczne „dziesięć dni”), natomiast Ten, któremu są wierni, jest Panem dziejów, Początkiem i Końcem ludzkiej historii. I nawet jeśli w ludzkich dziejach szerzy się zło, nawet jeśli niegodziwość zdaje się triumfować, pierwsze i ostatnie słowo należy zawsze do Boga. Nawet prześladowanie i śmierć nie mogą wyrwać wiernych z ręki Tego, który „był umarły, a ożył” i ma moc nawet nad śmiercią. To nie przypadek, że te słowa o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa czytamy właśnie w Liście do Smyrny. Można w nich dostrzec pewną analogię do losów miasta, które również niegdyś „odrodziło się”: Smyrna została zniszczona w VI wieku, a odbudowana w IV wieku p.n.e. przez Aleksandra Wielkiego; nawiasem mówiąc, jakieś sto lat po napisaniu Apokalipsy historia się powtórzy: miasto legnie w gruzach, by znów się z nich podnieść.

Zatem podobnie i prześladowania Kościoła nie oznaczają jego klęski, są jedynie próbą wierności, a za wytrwałość czeka wspaniała nagroda. „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia”.

I znów to nie przypadek, że właśnie Smyrna słyszy wezwanie do wierności. Niegdyś, jak podaje Cycero, miasto okazało się najwierniejszym sojusznikiem Rzymu w walce z Seleucydami, tak iż zasłużyło na miano Zmyrna fidelis (Smyrna wierna). Teraz miasto słyszy zachętę, by okazało właściwą sobie wierność już nie sojusznikowi politycznemu, ale samemu Bogu. Codzienną wierność, każdego dnia na nowo... a nagrodą będzie wieniec, korona życia. Trudno odgadnąć, jaki wieniec w pierwszym rzędzie miał na myśli Autor. Najczęściej myślimy o wieńcu, jakim nagradzano zwycięzców starożytnych zawodów sportowych. Język sportowy był bliski św. Pawłowi, który porównywał życie chrześcijanina do biegów czy zapasów, bowiem w nich trzeba dołożyć sił, by zdobyć nagrodę. Tym razem nie jest to jedynie wieniec laurowy, ale nagroda życia wiecznego. Dla mieszkańców Smyrny takie porównanie było tym bardziej zrozumiałe, że w ich mieście odbywały się igrzyska sportowe.

Inni zwracają uwagę, że to słowo „wieniec” można by przetłumaczyć również jako „korona”, gdyż wieniec, diadem zdobił też głowę starożytnego władcy. Co więcej, sama Smyrna była nazywana „koroną Azji”, gdyż jej akropol otaczały piękne budowle. Smyrna była znana z wielkich teatrów, sławnej biblioteki... W tak bogatym mieście żyła, jak powiedzieliśmy, uboga wspólnota chrześcijan, tym uboższa, że doznająca różnych form ucisku. A jednak właśnie ten Kościół słyszy od Chrystusa: „Znam twój ucisk i ubóstwo – ale ty jesteś bogaty”. Ucisk i bieda Kościoła w Smyrnie zapewne niewiele obchodzą ludzi... ale obchodzą Syna Bożego, On je zna, widzi i tylko On zna całą prawdę: że ten Kościół tak naprawdę jest bogaty w dobra nieśmiertelne, w dary łaski.

Jakże inne słowa usłyszy dużo bogatszy pod względem materialnym Kościół w Laodycei: „Ty mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi” (Ap 3, 17). Ten, kto dla ludzkiego oka zdaje się biedny i słaby, może okazać się bardzo bogaty w oczach Boga... i odwrotnie: ten, kto pławi się w bogactwach, dla Boga może być biedny i nędzny.

Warto zwrócić uwagę, że w Liście do Kościoła w Smyrnie nie znajdziemy żadnych słów krytyki (natomiast w Liście do Laodycei nie ma żadnej pochwały). Smyrna i Filadelfia to jedyne Kościoły, które otrzymują od Chrystusa list zawierający wyłącznie pochwały, bez negatywnych uwag.

Minęły wieki, przeminęła sława dawnych imperiów. Wśród mieszkańców dzisiejszej Turcji, jak wiadomo, przeważają muzułmanie. Spośród siedmiu miast Apokalipsy tylko w jednym są do dziś chrześcijanie. Jest to... właśnie Smyrna, ten wierny Kościół, który zachował przez wieki skarb swojej wierności.

Proszę pozwolić mi na osobiste wspomnienia z wędrówki po miastach Apokalipsy. Pamiętam bogatą niegdyś Laodyceę: śnieżnobiałe kolumny świadczące o dawnym przepychu miasta, ozdoby... i otaczającą zewsząd głuchą ciszę, wręcz kłującą w uszy. Żywego ducha... tylko paru turystów i my. Z dawnej wielkości został zaledwie rezerwat archeologiczny, ruiny wielkiego miasta.

I pamiętam Smyrnę, dzisiejszy Izmir. W mieście tętniącym życiem mogliśmy uczestniczyć we mszy św. w pięknym kościele franciszkańskim, bynajmniej nie jedynym w Izmirze (najbardziej znany jest kościół św. Polikarpa, słynnego biskupa męczennika z tego miasta, ucznia św. Jana Apostoła). Ale najważniejsze jest to, że w tych pięknych budowlach gromadzi się żywy Kościół, współcześni tureccy i zagraniczni chrześcijanie, których sytuacja zapewne też nie jest łatwa, skoro są „kroplą w muzułmańskim morzu”. Oni również doświadczają poczucia niepewności, obaw o przyszłość... ale trwają przy Chrystusie.

Podczas mszy św. miałam to wielkie szczęście, że mogłam odczytać czytanie...

Łatwo zgadnąć, które: „Aniołowi Kościoła

w Smyrnie napisz...”. Szczególnie dobitnie brzmiały te słowa w miejscu, do którego były bezpośrednio skierowane. „Znam twój ucisk i ubóstwo – ale ty jesteś bogaty”. Jakże aktualne są te słowa... także dzisiaj!

Danuta Piekarz


Nr 2 (56), Marzec-Kwiecień 2014