Pierwsze kroki w modlitwie

Pierwsze kroki w modlitwie,
czyli trud poznawania siebie i trwania pomimo przeciwności
(Ż 11-13)

„Ten, kto rozpoczyna, musi zdać sobie sprawę, że na ziemi bardzo jałowej, na której rośnie wiele chwastów, zaczyna zakładać ogród, po to, aby Pan się w nim rozkoszował. Jego Majestat wyrywa złe zielska i musi zasadzić dobre” (Ż 11, 6).

Uświadomienie sobie pewnych spraw jest początkiem drogi modlitwy. Kiedy pragniemy na serio rozpocząć drogę modlitwy, musimy uświadomić sobie, kim jesteśmy, poznać rzeczywistość samego siebie. Jak długo ma to trwać? Tyle, ile trzeba – powie św. Teresa. To poznawanie siebie pozostanie aktualne przez całe życie, nawet kiedy osoba dochodzi do szczytów doskonałości.

Rzeczywistość człowieka zawsze dotyka rzeczywistości samego Boga, dlatego nigdy dosyć tego wspaniałego ćwiczenia, jakim jest pokorne badanie własnego wnętrza i tego, co się w nim dokonuje. Kiedy posiadamy choć trochę świadomości samych siebie, możemy rozpoczynać doświadczenie modlitwy wewnętrznej. Dlatego też Teresa mówi, że rozpoczynając tę drogę, trzeba dużo pracować i pozwolić, aby Bóg dokonywał swego dzieła: „A zatem zdajmy sobie sprawę, że to już jest zrobione, gdy dusza zdeterminuje się do praktykowania modlitwy i już zacznie to stosować. I z pomocą Boga mamy starać się, jako dobrzy ogrodnicy, aby te rośliny wzrastały i dokładać starań o dopieszczanie ich, aby się nie zmarnowały” (Ż 11, 6).

Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę ze swej rzeczywistości, z prawdy o sobie, wchodzi w głąb, aby poszukiwać Boga. Teresa posługuje się bardzo prostą pedagogią, która opisuje modlitwę jako proces, od bolesnych i trudnych początków, ze względu na trudności związane z wejściem na drogę interioryzacji i komunikacji z Bogiem, aż do radowania się Tym, który – jak powie Teresa – „nie męczy się dawaniem siebie”.

Święta pragnie, abyśmy odkryli, że głównymi bohaterami tej duchowej wyprawy są: człowiek ze swoją dyspozycyjnością i otwartością oraz Bóg z darmową miłością i przyjaźnią, które zawsze Mu towarzyszą.

Aby utrzymać nasz ogród (czyli życie) kwitnącym (poprzez cnoty) dla Boga, koniecznym jest podlewać go nieustannie (modlitwą). Ponieważ początki modlitwy są trudne, doświadczenie to wymaga cierpliwości, bo bywa, że nie odczuwa się nic; wydaje się, że nic nie posuwa się do przodu; przychodzi pokusa poddania się rozczarowaniu i pokusa porzucenia modlitwy. O tym tyglu oschłości Teresa mówi: TO NORMALNE! Opisuje też możliwe przeżycia na tym etapie:

„przez wiele dni nie ma tu niczego, jak tylko posucha i niesmak, i brak upodobania” (Ż 11, 10);

„taka niechęć do czerpania wody, że jeśli [człowiek] nie przypominałby sobie, że w ten sposób sprawia przyjemność Panu i służy Mu w ogrodzie [...], zostawiłby to wszystko” (Ż 11, 10);

„zdarzy się, że [człowiek] nie będzie w stanie podnieść do tego rąk, ani nie zdoła utrzymać choćby jednej dobrej myśli, albowiem to pracowanie rozumem należy rozumieć jako owo czerpanie wody ze studni” (Ż 11, 10).

Co robić, kiedy modlitwa staje się oschła?

Teresa udziela człowiekowi modlącemu się następujących rad:

- „[powinien] radować się i pocieszać, i uważać za przeogromny dar trudzenie się w ogrodzie tak wielkiego Monarchy” (Ż 11, 10);

- „jego zamiarem nie ma być zadowolenie samego siebie, ale Pana; [powinien] wielce Go wychwalać” (por. Ż 11, 10);

- „niechaj dopomaga Mu nieść krzyż” (Ż 11, 10);

- „niech nigdy nie zaniecha modlitwy” (Ż 11, 10);

- „tak niech sobie postanowi, choćby przez całe życie miała trwać ta posucha, że nie pozwoli Chrystusowi upaść pod krzyżem” (Ż 11, 10);

- „Niech się nie obawia, że ten trud będzie zmarnowany. Dobremu gospodarzowi służy. On przygląda mu się. Niech nie zwraca uwagi na złe myśli” (Ż 11, 10);

- „Może w tym stanie spełniać wiele aktów dla zdeterminowania się do uczynienia wielkich rzeczydla Boga i rozbudzenia miłości, inne natomiast dla wspomożenia wzrostu cnót” (Ż 12, 2);

- „Może uobecniać się przed Chrystusem i przyzwyczajać się do rozmiłowania się wielce w Jego świętym Człowieczeństwie i nosić Go zawsze ze sobą i rozmawiać z Nim – prosić Go w swoich potrzebach i wyżalać Mu się ze swoich trudów, radować się z Nim w tym, co sprawia nam zadowolenie, i nie zapominać o Nim w tych rzeczach – bez starania się o wymyślne modlitwy, a jedynie swoimi słowami odpowiednio do swoich pragnień i potrzeb” (Ż 12, 2).

Rzeczywistości ludzkiej nie można odseparować od drogi modlitwy. Cielesność ma swój udział w tym trudnym, wymagającym pracowitości momencie i zarazem procesie przygotowywania się do modlitwy i relacji z Bogiem. Mądrość Teresy pomaga nam zrozumieć to, co dzieje się w człowieku na tym etapie i co przeżywa wchodzący w głęboką modlitwę. Wielokrotnie, nawet jeśli tego nie chcemy, nie będziemy dobrze przygotowani do modlitwy. Zmęczenie, otępienie myśli, bóle ciała, se0nność itd. – wszystko to wpływa na przeżywanie modlitwy. Czy jest to złe? Nie! To normalne. Teresa zwraca nam na to uwagę:

- „Niechaj zrozumieją, że są chorzy. Należy zmienić godzinę modlitwy i bardzo często będzie to trwało kilka dni” (Ż11, 15);

- „Niechaj przechodzą przez to wygnanie tak, jak tylko zdołają, gdyż jest wielkim nieszczęściem dla duszy, która miłuje Boga, gdy widzi, że żyje w takiej nędzy i nie może robić tego, czego pragnie, gdyż ma tak natrętnego gościa, jakim jest ciało” (Ż 11, 15);

- „Bądźmy przekonani, że Pan nie zwraca uwagi na te rzeczy; chociaż nam wydają się brakami, takimi już nie są. Już Jego Majestat zna naszą nędzę i przyziemność natury lepiej niż my sami, i wie, że te dusze pragną już zawsze myśleć o Nim i miłować Go” (Ż 11, 15);

- „nie zawsze, gdy występuje tak wielkie rozproszenie i zamieszanie w rozumie, [należy] zaniechać modlitwy, podobnie jak nie zawsze należy zadręczać duszę przymuszaniem jej do tego, czego nie może” (Ż 11, 16);

- „Istnieją inne sprawy zewnętrzne, związane z dziełami miłosierdzia i lekturą, chociaż niekiedy[dusza] nawet do tego nie będzie zdolna” (Ż 11, 16);

- „Niechaj wówczas posłuży ciału z miłości do Boga, aby w wielu innych sytuacjach ciało służyło duszy, i niechaj skorzysta z pewnych rozrywek w postaci świętych rozmów – byleby takimi były – lub wyjdzie na spacer, w zależności od tego, jak jej doradzi spowiednik” (Ż 11, 16);

- „A we wszystkim wielką rzeczą jest doświadczenie, które daje nam zrozumienie tego, co jest dla nas właściwe, a Bóg posługuje się wszystkim. Słodkie jest Jego jarzmo i wielką sprawą jest nie ciągnąć duszy na siłę – jak to mówią – ale prowadzić ją z łagodnością dla większego jej pożytku”(Ż 11, 16).

            Dlatego od początku konieczne jest poszukiwanie osób, które mają takie same pragnienia, oraz dobrego kierownika duchowego, który będzie towarzyszył w tej trudnej, ale ciekawej i niezwykle odkrywczej wyprawie do własnego wnętrza.

o. Paweł Baraniecki OCD

„Głos Karmelu” (2/2009)