Anneliese Michel – opętana święta

W  poranek 1 lipca 1976 r. ładna, czarnowłosa dziewczyna zostaje znaleziona martwa w  swym własnym łóżku. Jej zmaltretowane ciało, poraniona twarz i  powybijane zęby świadczą o  strasznym cierpieniu. Rozgorączkowane media, pokazowy proces i  wyrok sądu: winny jest ksiądz, egzorcysta… Kim nadzwyczajnym była ta niemiecka studentka z  Klingenbergu, egzorcyzmowana za życia, a  po śmierci uznawana przez wielu za świętą?

Zabiegajcie o  własne zbawienie z  bojaźnią i  drżeniem (Flp 2, 12).

Anneliese Michel – tak brzmiało prawdziwe imię dziewczyny, o  której dramatycznych przeżyciach opowiada film pt. Egzorcyzmy  Emily  Rose, wyświetlany w  kinach polskich od 28 października 2005 r. Scenariusz filmu został napisany na podstawie prawdziwej, wstrząsającej historii opętanej dziewczyny, która została opisana, z  całą naukową dokumentacją, przez prof. Felicitas D. Goodman, antropologa kultury i  religioznawcę, w  książce Egzorcyzmy  Anneliese  Michel, dostępnej od niedawna również w tłumaczeniu na język polski (Wydawnictwo Arka Noego). Sam temat opętania i  w  ogóle istnienia szatana budzi niemałe zainteresowanie i  emocje. Czemu umarła ta niewinna dziewczyna? Była chora psychicznie czy opętana?

Czy faktycznie istnieją demony, które mogą zniewolić i  zabić? A  co na to wszystko współczesna nauka? Czy psychiatria wyklucza istnienie szatana? Kto ma rację: ksiądz, który egzorcyzmuje dziewczynę, czy prokurator, który oskarża księdza o  średniowieczną ciemnotę? Takie oto tematy porusza ów film, wypowiadając głośno skrywane przez widzów to jedno, w  końcu, i  zasadnicze pytanie: istnieje ten inny, niewidzialny, duchowy świat czy też nie? Filmowy prokurator twierdzi, iż wie, że nie ma złych duchów. Choć uważa siebie za praktykującego chrześcijanina, w  czasie rozprawy sądowej
nakazuje podniesionym głosem ławnikom, aby „nie wierzyli” w  to wszystko,
co mówi ksiądz na temat okrucieństw szatana. Pani adwokat, choć zdeklarowana agnostyczka, podchodzi do tych dramatycznych wydarzeń bez światopoglądowych uprzedzeń. W  miarę zagłębiania się w  sprawę przeczuwa jej nadnaturalny charakter, nawet otrzymuje czytelne znaki dotyczące istnienia niewidzialnej rzeczywistości.
W  czasie procesu pani mecenas uczciwie deklaruje swoją otwartość wobec możliwości istnienia świata duchowego, czyniąc z  tego zasadniczy argument w  obronie oskarżonego księdza. Ten z  kolei nie ma najmniejszych trudności z  wiarą w  działanie złego ducha, od kiedy stanął naprzeciw niego oko w  oko w  dramatycznej walce duchowej o  uwolnienie dziewczyny. W  końcu księdza uznano za winnego śmierci Emily Rose, przypisując mu świadome zaniedbanie psychiatrycznego leczenia dziewczyny. Widz wyczuwa jednak, że w  gruncie rzeczy chodzi o  sądowy proces nie tyle egzorcysty, ile diabła. De facto sąd orzeka, że go nie ma, a  jeśli także niewinna była nauka, to winowajcą musiał zostać średniowieczny zabobon i  ksiądz.

Film Egzorcyzmy  Emily  Rose niesie ze sobą niezwykle ważne przesłanie, które najmocniej zostało podkreślone w  ostatniej scenie: zabiegajcie o  własne zbawienie z  bojaźnią i  drżeniem (Flp 2, 12). Ksiądz Ernest Alt, który egzorcyzmował Anneliese, wskazuje na dwie rzeczywistości, które się z  niezwykłą wyrazistością ujawniły przed wszystkimi świadkami tych dramatycznych wydarzeń, a  które również reżyser pragnął wyrazić w  filmie: Najpierw  jest  to  wymiar  otchłani,  która  się  otwiera,  kiedy  stworzenie chce  być  jak  Bóg.  Szatan  chciał  tego  i nadal  chce.  My  wszyscy chcemy tego  w mniejszym  lub  większym  stopniu  w każdym  grzechu. Druga rzeczywistość  to  wymiar  Bożego Dzieła  Zbawczego  w Jezusie, Synu Boga,  który  stał  się  człowiekiem,  rzeczywistość, która  żyje  w Kościele katolickim  we  wszystkich  sakramentach  i w działaniu Kościoła.

Fakty

Od filmu przejdźmy do autentycznych wydarzeń. Anneliese była jedną z  czterech córek państwa Michelów, ludzi bardzo prawych i  pobożnych, mieszkających w  Klingenbergu w  Niemczech. Choć od dziecka delikatna i  chorowita, to jednak „była całkiem normalna” – wspominają jej koleżanki; potrafiła  być  wesoła i razem  z innymi  robić  kawały  i żartować.
Coś „nienormalnego” zaczęło się z  nią dziać krótko przed szesnastą rocznicą
urodzin, czyli na jesieni 1968 r. Według świadectwa jednej z  koleżanek Anneliese nie mogła się ruszyć po koszmarnej nocy. Czuła się jakby ściśnięta przez jakąś przeogromną siłę, która nie pozwalała jej oddychać. Daremna próba wołania o  pomoc, przemoczone łóżko, strach… Prawie rok później sytuacja się powtarza. Wizyta lekarska i  dokładne badania neurologiczne
nie wykazują żadnych zaburzeń. Mimo tego zostaje wysłana do sanatorium, gdzie jej towarzyszki z  przerażeniem obserwowały, jak czerniały jej niebieskie oczy, jak zmieniały się jej ręce lub jak chwytał ją jakiś dziwny kurcz. Pomimo zarwanego roku szkolnego zdolna i  pracowita dziewczyna zdaje maturę i  przygotowuje się na studia w  wyższej szkole pedagogicznej.

Jako młoda studentka skarży się swojej mamie, że „coś stuka w  moim pokoju”. Matka wysyła ją do laryngologa, ten jednak nie stwierdza w  jej słuchu żadnych zaburzeń. Jednakże prawdziwy problem pojawił się wówczas, gdy inni w  domu zaczęli słyszeć pukanie gdzieś spod połogi, sufitu czy szafy. A kiedy przestraszeni stawali do modlitwy przed figurą Matki Bożej, twarz Anneliese wykrzywiała się na różne sposoby, z  jej czarnych oczu zionęła zaś przerażająca nienawiść. Modlitwa rodzinna, częsta Eucharystia i  wieczorny różaniec przynosiły coraz mniejszą ulgę dziewczynie, która duchowo i  fizycznie czuła się z  dnia na dzień gorzej, skarżąc się na osaczające ją zjawy. Taki  okropny  strach – zwierza się swemu powiernikowi duchowemu, a  w  przyszłości egzorcyście, o. Arnoldowi Renzowi.
To jest takie przerażenie, że ojciec myśli, iż znajduje się już w  samym piekle, że jest tak opuszczony, jak nikt na świecie… Wyobrażam sobie wtedy, ojcze Arnoldzie, że tak było na Górze Oliwnej… tylko w  niewyobrażalnym stopniu jeszcze gorzej, bo On przecież wziął na siebie grzechy całego świata. Aż do znudzenia i  wyczerpania mnożą się wizyty u  przeróżnych lekarzy. Na usilne prośby rodziców i  o. Arnolda w  domu pojawiają się także wytrawni znawcy z  dziedziny duchowości i  opętania. Jeden z  nich zanotował następujące słowa: Anneliese  była  miłą  dziewczyną,  pochodzącą z głęboko
religijnego  domu.  Skarżyła  się:  Czuję,  że  nie  mam  własnego  „ja”. Potem  powiedziała, że  od  czasu  do  czasu  widzi  diabelskie twarze, których  nie  mogła  bliżej  opisać…

Oczekuj wszystkiego ode Mnie, ale to wszystkiego. Mogę to, co niemożliwe, uczynić możliwym. Pokładaj we Mnie wielkie zaufanie, to przynosi Mi chwałę. To Mnie przyciąga.

W pewnych  odstępach  czasu  gwałtownie odrzucała  od  siebie  poświęcone
przedmioty…  W pokojach  rozsiewała  wokół  siebie  odór  spalenizny i gnojówki. Jednocześnie studiowała, i  to z  powodzeniem. Rzucała  się w oczy  jej  wesołość, nie  unikała  towarzystwa  i zachowywała  się  tak,  jak zachowuje  się  młoda,  zakochana dziewczyna – wspomina koleżanka ze studiów. Chodziła wtedy już z  Piotrem, o  którym wiedziała, że żywi do niej głębokie uczucia. Choć bynajmniej go nie unikała, to jednak uważała, że z  powodu swych osobliwych problemów nie powinna angażować się w  głębszą relację z  nim. Piotr jednak był nieustępliwy, pocieszał ją i  siebie, że w  końcu znajdzie się lekarz, który odkryje prawdziwe źródło dziwnych dolegliwości. Nie opuścił jej do końca życia, nie zniechęcił się nawet wtedy, kiedy – jak sam wspomina – wpatrywała  się  w niego  wzrokiem  pełnym
nienawiści  i warczała,  wydając  zwierzęce odgłosy. W  miarę upływu miesięcy zachowania Anneliese stawały się coraz bardziej potworne: skakała po ścianach, biegała po schodach, spijała z  podłogi swój mocz, wkładała głowę do muszli klozetowej, drapała i  gryzła ściany, tracąc przy tym zęby; nago tarzała się w  żwirze lub też moczyła w  wodzie, usiłując ugasić
straszliwą gorączkę w  ciele. Miała niewiarygodną siłę fizyczną: gdy siostra usiłowała ją schwycić, to rzuciła ją o  podłogę jak lalką. Prawie w  ogóle nie spała, a  kiedy się kładła do łóżka, wyglądała jak nieżywa. Z  powodu napiętych mięśni szyi dziewczyna nie była w  stanie ani pić, ani nawet oddychać. Nagle uspokajała się, wracała do równowagi, kilka godzin modliła się, uczyła, grała na fortepianie…

Egzorcyzmy

W  swej bezradności państwo Michelowie napisali list do biskupa z  prośbą
o  odprawienie egzorcyzmów nad córką. Odwiedzający ich dom duchowni także nie mieli już wątpliwości, że chodzi o  opętanie. Wspierał ich radą o. Adolf Rodewyk SI, który w  czasie drugiej wojny światowej przez kilka lat, w  ukryciu przed gestapem, egzorcyzmował pewną pielęgniarkę ze szpitala. W  ciągu wielu lat pracy nad tą problematyką przeanalizował setki przypadków opętania.

Osobisty kontakt z  Anneliese w  jej własnym domu przekonał go, iż chodziło
właśnie o  to najgorsze... Pozostaje  jeszcze pytanie  –  pisał  o.  Rodewyk  – o diabła,  który  miał  ją  w posiadaniu.  Pytana  wielokrotnie, Anneliese wciąż podawała  imię  Judasz.  Jest  on  dobrze  znany  z historii  opętań…Nieustannie  popychał  opętanych do  kradzieży  Hostii,  uniemożliwiając
jej  przełknięcie.  U Anneliese  znajdujemy coś  podobnego.  Sama powiedziała,  że  nie  mogła  przełknąć  Hostii  i dlatego  trzymała ją w ustach,  aby  się  rozpuściła.  Anneliese  jest  opętana,  a główny  diabeł nazywa  się  Judasz.  Za  tym  sformułowaniem stoi  myśl,  że  mogą  być jeszcze  inne  złe  duchy,  drugorzędne. Niestety, to ostatnie przypuszczenie sprawdziło się w  całej pełni. Gdy doszło w  końcu do egzorcyzmów, nękane modlitwą kapłana demony zaczęły dawać o  sobie znać. Zapiski ojca Arnolda Renza z  pierwszego egzorcyzmu dają pewne wyobrażenie o  walce, która na dobre się rozpoczęła: Najmocniej  Anneliese lub  demony  reagują  na  wodę święconą.  [Opętana]  zaczyna  wyć  i miotać  się.  Trzymają ją trzej mężczyźni:  pan  Hein,  Piotr  i ojciec.  Anneliese  próbuje  gryźć  na lewo  i na  prawo,  kopie  nogą  w moim  kierunku. Od  czasu  do  czasu wyje,  szczególnie  przy  wodzie  święconej.  Czasami  skomli  jak pies. Powtarza:  skończcie  z tym  gównem! ty,  księże,  zasrańcu!  ty brudna świnio!
Przekleństw i  wyzwisk jest znaczniej więcej – darujmy jednak sobie ich przytaczanie. Egzorcyzm to uroczysta modlitwa, w  której Kościół publicznie i  na mocy swej władzy rozkazuje w  imię Jezusa Chrystusa złym duchom, aby odeszły od opętanej osoby. Z  doświadczenia egzorcyści wiedzą, że znajomość imion demonów oraz ich liczby daje większą władzę nad nimi w  czasie sprawowania egzorcyzmów. Obydwaj duchowni – o. Arnold Renz i  ks. Alt – modląc się nad Anneliese, godzinami, bez wytchnienia, nękali demony, zanim ujawniła się ich cała szóstka: Lucyfer, Judasz, Kain, Neron, Hitler i  Fleischmann. Za wyraźnym pozwoleniem Anneliese o. Arnold nagrywał na magnetofon przebieg egzorcyzmów, których w  sumie odbyło się kilkadziesiąt.

Bardzo niewielką część tego materiału przelała na papier prof. Felicitas D. Goodman w  swej książce o  Anneliese Michel. Kiedy kapłan w  towarzystwie osób najbliższych dla Anneliese zmuszał demony do opuszczenia ciała udręczonej dziewczyny, rozkazując im słowami z  rytuału, z  Pisma św., czy też wzywając święte imiona – rozlegały się nieopisane krzyki, warczenia i  skowyty. Wprawdzie ze straszliwą wściekłością, ale odpowiadały duchownym na zadawane pytania.

Któregoś razu diabeł zmuszony był do uczynienia wyznania: Mam  wam  coś do  powiedzenia.  Ona  się  cieszy…  ponieważ ciągle  się  modliliście…  Macie modlić  się  dalej. Rzecz wręcz niewiarygodna: poprzez krzyk demonów Matka Boża dawała znać, że jest nieustannie obecna i  panuje nad całą sytuacją. Usłyszawszy to tak niezwykłe i  zarazem upragnione pocieszenie, o. Arnold zamierza rozpocząć pieśń maryjną. Jednakże nie daje rady, ponieważ wybucha przeraźliwy i  nigdy wcześniej nie słyszany dotąd ryk. Dławiąc się, jakby miał zaraz zwymiotować swoje wnętrzności, diabeł krzyczy: Idzie  Ona, idzie  Ona! Wielka  Pani! Przesłuchując ten fragment taśmy magnetofonowej,
prof. Goodman – wytrawna i  doświadczona specjalistka z  dziedziny religioznawstwa
– przeżyła szok. Na marginesie stronicy w  swej książce zapisała:
To,  co  słychać,  jest  tak  przygniatające  i tak  sugestywne,  że  musiałam wyłączyć  magnetofon,  aby  się  uspokoić  i zwalczyć  mdłości,  które z trudem  opanowałam (s. 186). W  czasie modlitwy Anneliese ma niewiarygodną siłę: wyrywa się z  objęć ojca i  Piotra, a  następnie upada na kolana, wstaje, znów upada – i  tak kilkaset razy, raniąc sobie kolana.Egzorcyzm z  30 grudnia 1975 r. rozpoczął się tak samo jak wiele innych. Lecz naraz rozległ się wrzask demonów: Nie  wychodzimy,  bo  Ten nie  zezwala!
Boski  Zbawiciel? – pyta kapłan. Tak…  On  tego  nie  chce. Dręczone wielogodzinnymi egzorcyzmami demony skowytały, pragnąc opuścić ciało dziewczyny, jednak otrzymywały z  Nieba nakaz pozostania. Okazało się, że dopiero śmierć przyniosła ostateczne uwolnienie. W przededniu śmierci – wspomina o. Arnold – powiedziała nagle  podczas  egzorcyzmu: Proszę o rozgrzeszenie! –  to  było  jej  ostatnie słowo,  jakie  do  mnie wypowiedziała. O  północy duchowny rozkazał demonom, aby się uciszyły i  pozwoliły zasnąć dziewczynie.

Anneliese położyła się i  spokojnie zasnęła, nie budząc się już nigdy. Umarła z  wycieńczenia. Po kilku latach doktor Theo Weber-Arma przestudiował orzeczenia lekarskie, odkrywając fakty, które zostały przemilczane w  czasie głośnego procesu nad egzorcystami. Z  odkryć tego szwajcarskiego uczonego wynika, że Anneliese Michel trzykrotnie poddawana była badaniom EEG. Każdorazowo wykluczano u  niej istnienie epilepsji, a  jednak podawano jej przez szereg lat m.in. zentropil i  tegretol – środki antyepileptyczne o  rujnującym dla organizmu działaniu ubocznym. Doktor nie ma wątpliwości,
że wysokie stężenie tych preparatów i  ich wieloletnie stosowanie musiało kiedyś doprowadzić organizm Anneliese do wycieńczenia i  śmierci. Za błędną diagnozą i  leczeniem szła oczywiście odpowiedzialność konkretnych lekarzy, do której jednak nigdy nie zostali oni pociągnięci.

Ekspiacja

Dlaczego  Anneliese  Michel  została opętana  przez  złe  duchy?  Opętanie
dotyka  osoby,  które  otwarły  się  na  działanie  szatana  poprzez  pakty satanistyczne, praktykowanie  magii,  spirytyzmu, bioenergoterapii  czy innych  form  okultyzmu.  U Anneliese  nie  można  było  znaleźć  nawet śladu czegoś  takiego.
W  miarę przeciągającej się modlitwy nad dziewczyną i  tajemniczego oporu ze strony złych duchów ks. Alt doszedł do następującego wniosku: Wydaje mi się  to  za  udowodnione,  że  chodzi  tutaj  o typowy przypadek  opętania ekspiacyjnego.  W rozmaitych  rozmowach,  jakie  w tym  czasie  z nią przeprowadziłem,  dawała  mi  do  zrozumienia,  że  znowu  będzie  bardzo ciężko.  Ogromnie  się  tego  bała  i smuciła  z tego  powodu.  Ale  uważała, że  to  musi  przyjść.  W przypadku  opętania ekspiacyjnego egzorcyści bardzo  się  natrudzą,  ponieważ  wcale  nie  tak  łatwo  jest zrozumieć sens  pokuty.  Jedyną  pociechą,  jaką  się  ma  jako  osoba niewtajemniczona,  jest  to,  że  poprzez  to  straszne  cierpienie uratowanych
jest  wiele  dusz.  Czy tego rodzaju interpretacja nie była wyrazem bezsilności kapłana w  walce ze złym duchem? Skąd wnioskował, że Anneliese cierpiała owe diabelskie udręki nie z  powodu grzechów własnych, lecz cudzych? Wątpliwości te byłyby uzasadnione, gdyby dziewczyna nie pozostawiła po sobie osobistych notatek i  nagrań z  rozmów przeprowadzonych z  kierownikami duchowymi.

Z  dokumentów tych wynika, że Anneliese  jasno  i wyraźnie  uświadamiała sobie  to,  że  jej  straszliwe  zmaganie się  z mocami  zła  oraz  wszelkie wynikające  stąd  cierpienia  i upokorzenia pomagają  innym  ludziom osiągnąć  zbawienie. Owszem, wydaje się to dziwne i  niezrozumiale dla dzisiejszego człowieka, wychowanego w  duchu indywidualizmu.
Czy można wszak toczyć walkę duchową z  szatanem zamiast i  dla dobra drugiego człowieka? Od samego początku – od walki i  zwycięstwa Chrystusa na Krzyżu – chrześcijaństwo odpowiada, że tak. Wraz z  jedynym Zbawicielem i  dzięki Jego jedynemu zwycięstwu nad szatanem prowadzimy duchową walkę z  niewidzialnym światem upadłych aniołów: bytów osobowych, inteligentnych, całkowicie złych oraz wrogich Bogu i  człowiekowi.
Niezależnie od protestów ze strony rzekomo „światłych umysłów” prawda ta integralnie przynależy do nauki wiary i  przepowiadania Kościoła katolickiego
od czasów pierwszych apostołów. Niestety, faktem jest, że za życia Anneliese
Michel nawet niektórzy teologowie katoliccy otwarcie prezentowali poglądy odmienne w  stosunku do nauki Kościoła.

Zdaniem ks. Alta, skazanego przez światopoglądowo uprzedzony sąd, zredukowanie przez niektórych teologów rzeczywistości opętania demonicznego do czysto naturalistycznych zaburzeń o  charakterze psychicznym przyczyniło się w  znacznym stopniu do porzucenia praktyki
egzorcyzmowania. W  Niemczech nie ma do dziś oficjalnie ustanowionych księży egzorcystów. Natomiast zainteresowanie okultyzmem w  różnych postaciach – nie wykluczając satanizmu – staje się tam prawie powszechne. Niejednokrotnie pustoszejące budynki klasztorne i  parafialne służą jako miejsca zebrań grup ezoterycznych, które – w  swojej istocie – są satanistyczne. W  takim oto duchowym klimacie Anneliese Michel coraz głębiej pojmowała, że jej straszliwe doświadczenia nie są daremne: służą przypomnieniu zlekceważonej przez zlaicyzowanych chrześcijan prawdy, że szatan  rzeczywiście  istnieje  i że  piekło  także  jest  realnie  istniejącym niebezpieczeństwem  dla  nie  nawróconego człowieka. Taśmy magnetofonowe z  przebiegu egzorcyzmów, zawierające zapis głosów demonów, zdjęcia zmasakrowanego ciała Anneliese i  jej osobiste zapiski – to elementy jakby testamentu tej niemieckiej dziewczyny, przekazanego w  szczególności tym, którzy nie liczą się już z  niebezpieczeństwem działania
szatana. Warto  zapytać:  z jakiej  racji  jej  straszliwe  udręki  miałyby pomóc  innym  w zbawieniu?  Otóż  dlatego,  że  ta  nie  zrozumiana i posądzana  o chorobę psychiczną  dziewczyna  miała  rzeczywisty udział w Męce  samego  Jezusa. Wyłącznie  dzięki  temu  zjednoczeniu z Ukrzyżowanym  jej  cierpienie  miało  zbawczy  charakter:  zbawczy nie tylko  dla  niej  samej,  ale  także  dla  innych  ludzi.  Co  więcej: to przecież  sam  Chrystus w niej  cierpiał  –  takie  bowiem  jest  znaczenie stygmatów,  które  widziało u Anneliese  szereg  osób. Dzięki głębokiej
więzi z  Jezusem także owo trzymanie na  uwięzi kilku demonów w  jej ciele nabiera zbawczego wymiaru: chodzi bowiem o  dokonywanie się zwycięskiej
walki nad diabłem w  Kościele, który jest Ciałem Mistycznym Chrystusa.
A  gdy  w jednym  członku  Kościoła  dokonuje  się  zmaganie  z wrogami zbawienia, korzystają  z tego  inne  członki –  na  wzór  żywego  organizmu.

Temu niezwykle trudnemu powołaniu towarzyszyły także szczególne łaski, jakie Anneliese otrzymywała od Zbawiciela. Otrzymywała od Niego mianowicie pouczenia, które – dla lepszego odróżnienia ich od sugestii szatańskich – przedstawiała swemu kierownikowi duchownemu. Pod datą 24.10.1975 roku zapisała następujące słowa Jezusa: Twoje cierpienie, twój smutek i  brak pociechy służą mi do tego, aby ratować inne dusze. Innego dnia usłyszała: Nieprzerwanie proś i  błagaj za twoich bliźnich, aby i  oni także osiągnęli wieczną ojczyznę, a  także: Módl się i  ofiaruj wiele za moich kapłanów. Nie na darmo ukazałem ci wielkość i  godność każdego kapłana, tak że zadrżałaś z  bojaźni. Anneliese wiedziała, że nie cierpi na darmo, choć nie śmiała nawet przypuszczać, jak wielka nagroda spotka ją za tę godną najwyższego szacunku i  podziwu ofiarność. W  jej notatniku znajdujemy
niezwykły, wzruszający dialog: Musisz  jeszcze  coś  zapisać  – mówi Zbawiciel.

Nie  chciałam  tego  zapisać – wyjaśnia Anneliese – ponieważ  sądziłam,  że jest  to  od  szatana;  poza  tym  moja  dusza  wzdraga  się  przed  tym. Zbawiciel  żąda  ode  mnie  posłuszeństwa,  dlatego  to  zapisuję.
Zbawiciel  powiedział:  „Zostaniesz  wielką  świętą”.  Nie  chciałam  nadal w to uwierzyć,  wtedy  Zbawiciel  dał  mi  znak,  że  dobrze  usłyszałam.  Łzy płaczu….

ks.  Andrzej  Trojanowski  TChr

Tekst  został  opracowany  na podstawie  książki  F.D.  Goodman: „Egzorcyzmy  Anneliese  Michel”, Gdańsk-Radom  2005.

Miłujcie się! - nr 5-2005