Byłam świadkiem Jehowy

Sobór Watykański II wydał szczególnej wagi dokument: "Dekret o apostolstwie osób świeckich" i na mocy tego dekretu wszyscy wyznawcy Chrystusa, tak kapłani, zakonnicy, jak i osoby świeckie tworzą wspólnotę współodpowiedzialną za całość i jedność Chrystusowego Kościoła. Moim obowiązkiem zatem jest przestrzec ludzi przed pochopnym krokiem, na jaki ja się kiedyś zdobyłam. Potrzebuję teraz jedynie Chrystusowego przebaczenia i miłości miłosiernej - sąd pozostawiam Temu, Który ma prawo osądzić mnie sprawiedliwie. Moim usprawiedliwieniem jest tylko to, że nie ze złej woli znalazłam się w szeregach sekty.

Nie znałam dogłębnie zasad wiary Kościoła, dlatego zostałam zagubiona w obcej, niechrześcijańskiej nauce. Moje pierwsze spotkania ze świadkami Jehowy nastąpiły, gdy głosili od drzwi do drzwi. Nie wykazywałam wtedy zainteresowania ich nauczaniem. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy do mieszkania obok przeprowadziła się starsza pani, która od 40 lat należała do tej sekty. Zaprzyjaźniłam się z nią. Starała się bardzo, aby jak najwięcej mi pomagać, wprowadzając jednocześnie do mego umysłu "truciznę" Strażnicy. Nie wiedziałam wtedy, że jej pomoc nie była spontaniczna. Chodziło o pokazanie mi, jak to świadkowie Jehowy są uczynni, by w efekcie mnie oraz męża i dzieci pozyskać do sekty.

Zadziwiała mnie ich znajomość Pisma Świętego. Dziś wiem, że nie posiadają oni dostatecznej wiedzy biblijnej. Są tylko uczniami "mistrzów z Bruklinu", którzy specjalizują sil w przekręcaniu wersetów Pisma Świętego. Wtedy jednak, nie mając tej świadomości, zaczęłam odczuwać potrzebę głębszego poznania Boga. Kontynuowałam więc spotkania ze świadkami Jehowy, studiując z nimi Biblię, a raczej ich publikacje, bo Biblia była tylko dodatkiem, na którym wygrywali melodie, jakie pasowały do ich nauk. 

Dowiedziałam się od nich m.in., że Bóg ma na imię Jehowa, Trójca Święta, to nauka pogańska (jak zresztą wszystkie święta chrześcijańskie), że Jezus to tylko stworzenie. Dowiedziałam się także, iż pod żadnym pozorem nie wolno czcić obrazu (bo to bałwochwalstwo), że wkrótce nastąpi Armagedon i Bóg zgładzi cały świat. Przeżyją to tylko Ci, którzy należą do Świadków Jehowy i będą żyć wiecznie w raju na ziemi. 

Perspektywy te wydawały mi się bajeczne. Nie zdawałam sobie sprawy, iż oni swoje wywody popierali wyrwanymi z kontekstu wersetami Pisma Świętego. Uwierzyłam im. Czułam, że muszę działać, stać się jedną z nich i głosić, aby jak najwięcej osób ocalić od zagłady. Musiałam ratować także moje dzieci, za które jestem odpowiedzialna.

Odrzuciłam wszystko, co katolickie; przyjęłam symbol (czyli chrzest u Świadków Jehowy) i całe swe siły wytężałam w dziele głoszenia. Na zebraniach wpajano nam wciąż "truciznę" Strażnicy, przy czym zabronione było jednocześnie czytanie innej literatury. Nazywano to karmieniem się ze stołu demonów. Teraz wiem już dlaczego istnieje ten zakaz. Potwierdza to słuszność tezy, że gdy już nie ma konkretnych argumentów, wówczas za wszelką cenę należy zabronić czytania strasząc sankcjami. Wszyscy członkowie sekty muszą mieć jeden tok myśli; za wyrażenie odmiennego zdania grozi wykluczenie z organizacji.

W okropny sposób wyrażano się o innych religiach. Najbardziej zwalczano Kościół Katolicki, nazywając go Babilonem Wielkim, Nierządnicą, a Ojca Św. określano mianem Bestii Apokaliptycznej. Uczono nas również, iż naszą prawdziwą rodziną są bracia i siostry ze zboru. Wszyscy inni i tak zginą w wojnie Bożej.

Należałam do sekty dobrych kilka lat, gdy zdarzyła się sytuacja, w której moi bracia mieli mi pomóc. Bardzo na to liczyłam. Swoją "pomocą" jednak doprowadzili do tego, że zgorszyłam się ich postępowaniem i przestałam utrzymywać z nimi szerszy kontakt. Dziś po głębokich przemyśleniach wiem, że to było działanie ze strony Boga bym odeszła od świadków Jehowy, zaczęła samodzielnie myśleć i dostrzegła zło oraz bezsens tego, co robię będąc jeszcze ich członkiem.

Pojawiły się wątpliwości czy to, co innym głoszę jest prawdą? A jeżeli to wszystko jest kłamstwem? Jak się wtedy wytłumaczę przed Bogiem? Popadłam w rozterkę i rozpacz. Nie wiedziałam, jak dojść do prawdy, do kogo się zwrócić o pomoc. Czułam duchową pustkę.

Bracia czasem mnie odwiedzali, ale tylko po to, by dać mi do zrozumienia, że jestem złym sługą Jehowy, i że przeze mnie moje dzieci stracą możliwość życia w raju.

Bóg sprawił, że mąż pojechał kiedyś odwiedzić moją mamę. Przywiózł od niej książkę pana Tadeusza Kundy, zawierającą świadectwa osób, które odeszły od Świadków Jehowy i wróciły do Kościoła. Po jej przeczytaniu napisałam do pana Kundy list z prośbą o przysłanie mi publikacji, poruszających tematykę Świadków Jehowy. Zaczęłam wszystko dokładnie studiować i zestawiać z Biblią. Moje oczy się otworzyły. Uświadomiłam sobie ogrom swojej winy. Boże, przecież ja prześladuję Kościół Chrystusowy. Czułam ciężar w mojej duszy. Wiedziałam już, że stałam się przeciwnikiem Boga. Postanowiłam wrócić tam, gdzie moje miejsce - do Kościoła.

Moje odejście wywarło na sekcie szok, gdyż nikt nie spodziewał się, że stracą tak gorliwą wyznawczynię. Dziś odczuwam ogromną wdzięczność Bogu za łaskę, jaką mi okazał, a także za człowieka - pana Kundę, którego On postawił na mojej drodze. Dzięki jego książkom zdobyłam potrzebną wiedzę i odzyskałam wiarę. Miałam nawet niedawno możność poznać go osobiście. To wspaniały człowiek, prawdziwy Rycerz Niepokalanej, który całym sercem walczy o czystość wiary świętej. Stał się on dla mnie bliskim przyjacielem i myślę, że takim pozostanie na zawsze.

Nie potrafię opisać szczęścia, jakie odnalazłam w Kościele. Bóg przyjął mnie jak marnotrawnego syna. Ufam gorąco w Jego miłosierdzie, że wybaczy mi moje winy. Pragnę, by moi byli bracia, którzy są jeszcze zniewoleni naukami Strażnicy, również odnaleźli swoje miejsce w Owczarni Chrystusowej.

Bardzo dziękuję redaktorowi naczelnemu kwartalnika "Sekty i Fakty", panu Grzegorzowi Felsowi, za umożliwienie mi wydania świadectwa w jego czasopiśmie.

Dla zainteresowanych książkami pana Kundy (dotyczącymi tematyki Świadków Jehowy) podajemy adres, pod którym można je zamawiać:


Tadeusz Kunda 
skr. poczt. 35
00-961 Warszawa 42

Barbara Zych
Ruda Śląska

Sekty i Fakty - nr 4/99