Gnosis znaczy wiedzieć

Nie można dwukrotnie wejść do tej samej rzeki.

To przypisywane Heraklitowi powiedzenie wynika z łatwo obserwowalnej, ciągłej zmienności otaczającego nas świata. Słowa owe z pewnością można także odnieść des zjawiska sekt i tzw. nowych ruchów religijnych. Należy wszak pamiętać o jednym, mianowicie rzeka pozostaje wciąż ta sama. Nie trzeba bowiem być wielkim teologiem, by założyć sektę, natomiast trzeba nim być z pewnością by zainicjować trwałą herezję. Era wodnika wcale się nie rozpoczyna, Era wodnika rozpoczęła się gdzieś w mrokach starożytności, może jeszcze w czasach Kaina, i trwa w przeróżnych półtajnych grupach, stowarzyszeniach oraz niektórych prądach intelektualnych, jako demoniczna starsza siostra ery ryb. Historycy religii nazywają ją gnostycyzmem.

Nazwa gnostycyzm pochodzi od greckiego wyrazu "gnosis" oznaczającego "poznanie". Chodzi tu jednak nie o poznanie wymagające intelektualnego wysiłku badacza, gdyż tu raczej starożytni używali słowa "episteme", co raczej o pewną wiedzę daną, objawioną, pochodzącą gdzieś z wysoka od Boga lub wyższych od nas bytów (np. aniołów, guru lub w wersji uwspółcześnionej równie dobrze od UFO). Gnostyk wierzy, że "poznanie" pewnej, zwykle tajemnej i bardzo różnej od powszechnie przyjętej, nauki zapewni mu najpierw nadnaturalne zdolności i umiejętności, a w konsekwencji jakieś zbawienie (zlanie się z bóstwem, nirvana, podróż na inne planety mające cechy raju itd.). Wiedza, którą gnostyk sobie przyswaja ma charakter ezoteryczny i jest przeznaczona dla wybranych, którzy wkraczają coraz głębiej w kolejne stopnie wtajemniczenia. W gnostycyzmie nie istnieje pojęcie moralności, do której ludzie kultury zachodniej są przyzwyczajeni. Przykazania typu: "nie zabijaj" "nie kradnij" "czcij ojca i matkę" nie mają większego sensu, gdyż dobre jest to, co prowadzi do celu ostatecznego, a ten osiąga się dzięki "gnosis", tajemnym rytom i znalezieniu się w odpowiedniej grupie wyznawców.

Szczytowy rozwój ruchów gnostyckich przypadł na II i III wiek po Chrystusie. Naukę jaką głosiły wówczas powstające, jak grzyby po deszczu, liczne sekty znamy głównie z polemiki, jaką prowadzili z nimi autorzy wczesnochrześcijańscy (ojcowie Kościoła) oraz z pism gnostyckich, które częściowo dochowały się do naszych czasów (największy ich zbiór 49 dzieł odkryto w 1945 r. w Nag Hammadi nieopodal Nilu). Można w niej znaleźć wątki chrześcijańskie, judaistyczne, mitologię świata grecko-rzymskiego, starożytne kulty misteryjne, nauki irańskie i starohinduskie, neoplatońską filozofię, magię, astrologię wszystko razem wymieszane i poddane odpowiedniej alegorycznej interpretacji. Słowem new age w najczystszej postaci, tyle że blisko dwa tysiące lat temu. Kiedy to się zaczęło? Tego do końca nie wiadomo. Z pewnością zanim nastało chrześcijaństwo, którego nauka zostanie przez gnostyków także częściowo wchłonięta i zreinterpretowana.

W IV w. po Chrystusie chrześcijaństwo zaczyna uzyskiwać coraz więcej cech religii państwowej Cesarstwa Rzymskiego. Poganie oraz różne grupy heretyckie i sekciarskie, jako sprzeczne z uznaną racją stanu, będą spychane coraz bardziej na margines życia społeczno-religijnego i prześladowane. Wiek V to już faktyczny kres starożytnego new age'u, jako popularnego ruchu religijnego, co nie oznacza zaniku zupełnego. Będzie on trwał w podziemiu, w różnych małych grupkach i tajnych stowarzyszeniach. by wybuchnąć po raz kolejny z nową siłą w naszym stuleciu.

Dla gnostyków Bóg jest dobry i święty, a świat nas otaczający, czy ogólniej materia zepsuta i zła. Bóg niekoniecznie jest osobą. Częściej pewną statyczną ideą pełnej doskonałości, stanem, nirvaną. W pierwszych wiekach używano greckiego terminu pleroma (pełnia). Na czym polega dobroć i świętość nieosobowego Boga'? Jest to dobro ontologiczne, wypływające z samego faktu doskonałego bytowania, a nie wynikające z bożego działania. Bóg bowiem nie jest Bogiem miłującym, ingerującym w historię świata, by zbawiać człowieka. Dobry i święty Bóg nie ma i nie może mieć nic wspólnego ze złym światem. Jest czystą transcendencją. Totalne dobro totalne zło, Bóg świat, duch materia te mocne przeciwstawne dualizmy są dla gnostycyzmu bardzo charakterystycznym wyznacznikiem.

Dobry Bóg (ciągle trzeba pamiętać, że nie chodzi tu zwykle o osobę!) kiedyś zaczął emanować swą boską energią. W ten sposób zaczęły powstawać tzw. eony, czyli pewne quasiboskie byty. Jeden z drugiego, a każdy był gorszej jakości. Eony utożsamiano, wskutek mieszania wątków z różnych religii, z aniołami rządzącymi kosmosem, mitologicznym panteonem starożytnych bóstw. Nazywano je też ciałami niebieskimi, gwiazdami, planetami (Nie w rozumieniu współczesnej astronomii, lecz półboskich bytów lub stanów, do dziś używa się takich określeń w sektach hinduistycznych. Należy pamiętać też o wątkach zaczerpniętych z mitologii starożytnych kultów astralnych i astrologii. Wszystko wymieszane, także w terminologii).

Jedną z końcowych faz emanacji była Sofia (gr. mądrość). Mimo szlachetnej nazwy Sofia wyemanowała, czy może "wyeonowała" z siebie Demiurga złego demona, który był zupełnym przeciwieństwem i karykaturą Boga. To Demiurg jest budowniczym świata. Dlatego też świat jest zły. Trudno tu nie zauważyć, że mimo dualistycznej wizji świata (dobro - zło) istnieje w gnostycyzmie, w skutek kolejnych emanacji, pewna ciągłość między Bogiem i Demonem. Jakby dwa bieguny tej samej rzeczywistości. Dla gnostyków Demiurgiem był Bóg Starego Testamentu, dlatego też odrzucali tę część Pisma Świętego, traktując ją, jako swoistą biblię szatana. Idąc za emanacyjnym tokiem rozumowania okazuje się, że w Człowieku, zbudowanym ze złej materii jest przecież jakaś Boża, duchowa iskra. Uwalniając ją z beznadziejnego kołowrotu narodzin i śmierci, można rozpocząć duchową wędrówkę poprzez poszczególne eony, aż do pełni Bóstwa i na tym polega zbawienie. Duch ludzki wędruje poprzez poszczególne planety, a w niektórych systemach gnostyckich najpierw przez coraz doskonalsze byty ziemskie (reinkarnacja). Jak obudzić w człowieku Bożą iskrę A... do tego potrzebna jest specjalna wiedza, czyli gnosis oraz ryty i misteria. Gnosis pozostawili nam wielcy mistrzowie ducha, np. Jezus Chrystus, Budda, czy jakiś guru. Ze względu na ich wyjątkowość można potocznie nazwać ich bogami, ale nigdy w sensie Boga najwyższego. Nauczania ich jednak nie należy traktować dosłownie, lecz alegorycznie, szukając w nim ukrytego sensu. W praktyce więc gnostyk nie przyjmuje jak chrześcijanin zbawienia z góry od Boga. Gnostyk zbawia się sam, zdobywając Boży szczyt na ścieżkach wtajemniczeń.

Gnostycy tworzyli bardzo liczne sekty skupione wokół swoich duchowych przywódców i nauczycieli. Większość praktykowała tajne misteria, choć byli i tacy, którzy twierdzili, że wystarczy czyste poznania, Zdarzały się grupy zorganizowane na wzór Kościoła (np. marcjonici) posiadające własnych biskupów i prezbiterów. Jedni mieszkali w komunach, inni we własnych domach.

Niektóre grupy praktykowały skrajną ascezę, obliczoną na wyniszczenie organizmu wielodniowymi postami, modlitwami i absolutnym potępieniem jakichkolwiek relacji damsko-męskich, instytucji małżeństwa nie wyłączając. Inne z kolei grupy spotykały się na grupowych orgiach seksualnych i zalecały używanie świata do woli. Ciekawe, że jedni i drudzy wychodzili z tej samej przesłanki, że ciało materialne jest złe. Nie należy mu więc okazywać żadnego szacunku.

Jak to było już wspomniane moralność gnostycka jest różna od tej, do której przywykli wyznawcy wielkich religii monoteistycznych. Dzieje się tak, iż samo pojęcie dobra, jako cecha bóstwa, nie sprowadza się do dobrego moralnie działania na rzecz innych bytów, lecz do idealnego stanu trwania. Bóg nie zbawia, nie kocha, nie ingeruje w historię, on po prostu jest, a my jesteśmy jego dalekimi potomkami. Jeśli więc rozpatrywać dobro w kategoriach Czynu, to dobre jest to co służy nam na drodze samozbawienia. Stąd życzliwość i serdeczność jaką początkujący konwertyta może spotkać w sektach nie wynika z miłości bliźniego. Służy raczej interesom grupy, podobnie jak uśmiech ekspedientki w dobrym sklepie, nie musi oznaczać jej osobistej sympatii do naszej osoby. Dla ścisłości trzeba tu stwierdzić, że piszę tu o generalnej tendencji gnostyckiej w kwestiach moralnych. Poszczególne sekty różnią się w szczegółach i niektóre z nich wypracowały systemy, które przezwyciężają problem moralności nastawionej tytko do wnętrza grupy i siebie samego, głosząc potrzebę bycia dobrym także dla innych (np. prawo karmy w hinduizmie). Tym niemniej nawet tam nie jest to główny imperatyw moralny, taki jak np. przykazanie miłości w chrześcijaństwie. W sytuacjach wyboru typu moja grupa, a ludzie z zewnątrz, ta pierwsza zawsze wygrywa. Moja grupa jest najważniejsza, bo tam zdobywam "gnosis" i tam mogę zyskać zbawienie. Świat tymczasem generalnie jest zły i zepsuty. Słysząc więc raz po raz o tym jak sekty niszczą rodziny, czy dopuszczają się najstraszniejszych przestępstw, nie należy się temu bardzo dziwić. Gnostyk uczynił to co uznawał za dobre, co więcej zazwyczaj było to zgodne z jego sumieniem.

Większość dzisiejszych sekt i cały ruch rew age jest kontynuacją starych przekonań gnostyckich. Dotykając tego tematu pragnę zwrócić uwagę, że dzisiejsi prorocy nowej ery nie głoszą w gruncie rzeczy nic nowego. A ponieważ wszystko już było, możemy od historii się wiele nauczyć, zwłaszcza jak sobie z pewnymi problemami radzić. W następnych numerach spróbujemy prześledzić rozwój gnostycyzmu w ciągu wieków, aż do dnia dzisiejszego.

Gaszący Światło

Sekty i Fakty - nr 1/98