Sekty wchodzą do szkół

Szkoła jako środowisko edukacji i wychowania młodego pokolenia jest szczególnie atrakcyjnym miejscem dla werbowników. Co jakiś czas obserwuje się niepokojące zjawiska penetracji szkół przez sekty, które, deklarując bezinteresowną działalność, prowadzą zakamuflowaną rekrutację do swych struktur.

Ta działalność ma rozmaity charakter. Może to być propozycja darmowego wyposażenia biblioteki szkolnej w klasykę dziecięcą w zamian za kontakty osobiste z czytelnikami, jak również oferowanie książek promujących doktrynę sekty. Kolejne przykłady to fundacje i sponsoring. Głośno było kiedyś o tym, jak jedno z ugrupowań wręcz opanowało dom dziecka. Zakupiono sprzęt sportowy, pomoce naukowe, udzielano bezpłatnych lekcji języków obcych i korepetycji. Wpływ sekty objął także szkołę podstawową, usytuowaną tuż obok.

Interesującą ofertą dla szkoły może się okazać bezpłatne prowadzenie przez przedstawicieli sekty stołówek, świetlic, bibliotek, klubu uczniowskiego, sklepiku. Towarzystwo Świadomości Kryszny prowadziło w jednej z krakowskich podstawówek wegetariańską stołówkę dla dzieci. Pozwalało to na codzienny kontakt dzieci z przedstawicielami ruchu poza kontrolą rodziców.

Nic za darmo
Notuje się wynajmowanie sal szkolnych po lekcjach, dla celów własnych. Jest to nie tylko sposób na uwiarygodnienie grupy, lecz również ułatwia nieformalne kontakty z młodzieżą przebywającą jeszcze w szkole oraz z personelem placówki. Obserwuje się organizowanie tanich i atrakcyjnych wyjazdów letnich i zimowych dla dzieci i młodzieży. Wykorzystuje się też temat ekologii. W1997 roku za pośrednictwem pewnego kuratorium rozesłano do szkół materiały dotyczące konkursu ekologicznego. W zestawie materiałów (w tej samej kopercie) znalazła się oferta Uniwersytetu Brahma Kumaris oraz zaproszenie na kurs pozytywnego myślenia.

Niektóre propozycje wpływające formalnie do szkół poprzez sekretariaty i rodziców dotyczą nauki języków, szybkiego czytania, treningów umysłowych i tym podobnych (na przykład Silva Mind Contml). Ogłaszają się także inne firmy bez nazw, szczególnie atrakcyjne dla rodziców dzieci z kłopotami szkolnymi. Niekiedy sekcie udaje się wejść ze swoją ofertą na zajęcia szkolne. Przyjmując nazwę stowarzyszeń lub fundacji o charakterze edukacyjnym, sekty mogą składać ofertę podjęcia niektórych wykładów czy spotkań tematycznych. Bez uprzedniej kontroli treści spotkania może okazać się, że mieliśmy do czynienia z typową indoktrynacją.

Pilotażowe doświadczenie
Wreszcie skutecznym sposobem infiltracji świata szkolnego przez sekty jest rekrutacja nauczycieli bądź zyskiwanie popleczników i "przyjaciół" w instytucjach nadrzędnych wobec szkoły - we władzach oświatowych. Za przykład niech posłuży działalność przybudówki scjentologicznej o nazwie GAME (Grupa Doskonalenia Metod Nauczania), którą założył Jacques Pichon, profesor matematyki w liceum Saint-Louis w Paryżu. 

Cel grupy był następujący: Poznawać ludzi i w swoim działaniu w zakresie edukacji i nauczania wykorzystywać prace L.R. Hubbarda, będzie to pomoc w nauczaniu na płaszczyźnie pedagogicznej (...), zwiększać odpowiedzialność ucznia za własną naukę, popierać komunikację w klasie, stwarzać klimat zaufania potrzebny dla rozwoju dziecka.

W 1978 roku paryski zakład opieki społecznej dla dzieci przeżył próbę infiltracji przez GAME. Nowy dyrektor zakładu, scjentolog, pięć miesięcy po objęciu stanowiska organizował kursy dla dzieci mających trudności, powołując się na GAME. Zachęcano rodziców do finansowego wspomagania tych kursów, a nauczycieli - by uczestniczyli w nauczaniu GAME. Dyrektor usiłował przedstawiać przejęcie zakładu przez GAMĘ jako przykład pilotażowego doświadczenia, w którym dziecko jest pojednane z nauką i ze szkołą. Obecnie GAME już nie istnieje (Mountacir H., Dzieci w sektach, Kraków 2000, s. 227-228).

Zadzwoń! Przyjedziemy
Do Zespołu Szkół Ekonomicznych w Lesznie zgłosili się młodzi ludzie z nietypową propozycją: przedstawienie w języku angielskim. Czemu nie? - pomyślała dyrekcja. - To dobra okazja dla uczniów do doskonalenia języka. Nikomu nie przyszło nawet na myśl, że mogli to być członkowie sekty Rodzina.

Pierwotnie przedstawienie miało się odbyć w sali leszczyńskiego Miejskiego Ośrodka Kultury, na przeszkodzie stanął jednak jej remont. Goście wrócili do szkoły. Ostatecznie ustalono, że przedstawienie odbędzie się w szkolnej auli. W zamian za to bilety dla uczniów "ekonomika" były tańsze. W auli zasiadło około dwustu uczniów: licealiści z Zespołu Szkół Ekonomicznych i z sąsiedniego Zespołu Szkół Odzieżowych.

To było przedstawienie, w którym dobro walczy ze złem - relacjonuje jedna z dziewczyn. - Coś w stylu: zwyciężał szatan, ale w końcu przyszedł Jezus i go pokonał. Śpiewali po angielsku, trochę tańczyliśmy. W sumie było fajnie. 

Po przedstawieniu aktorzy zaprosili młodzież do kolejnego punktu programu - angielskojęzycznej konwersacji. Nie wszystkie rozmowy odbywały się w obecności nauczycielek języka angielskiego. 

Goście przekonywali młodych, że mogą im pomóc w ich problemach. Zapraszali do siebie. Najlepiej nikomu nie mówić. Wystarczy zadzwonić z dworca kolejowego, a oni już po niego przyjadą. Okazało się, że po leszczyńskim występie członkowie sekty telefonowali co najmniej do kilku osób. Dzwoniła dziewczyna stosunkowo dobrze mówiąca po polsku. Przedstawiała się jako Abigeil. Mówiła, że chce się przypomnieć i zachęcić do przyjazdu (Jakubowski A., Werbują w Lesznie?, Głos Wielkopolski 1997, Nr 79, s. 4).

Dziennikarzowi Głosu Wielkopolskiego udało się zdobyć wrocławski adres tej grupy. W nim podana była tylko skrytka pocztowa. Dotarł jednak do uczniów, którzy otrzymali od sekty numer telefonu. Prosi koleżankę, by zadzwoniła, jako uczennica. Słuchawkę podnosi dziewczyna mówiąca po angielsku. Po chwili podchodzi druga, mówiąca po polsku, na imię ma Gloria.

- Mówiliście, że jak będę miała problemy, to mam dzwonić. Pokłóciłam się z rodzicami.

- Skąd dzwonisz? Z domu? Przyjedź w sobotę, wtedy mamy spotkanie. Przedzwoń z dworca. Przyjedziemy po ciebie.

- A co będziemy robić?

- Będziemy śpiewać, wypijemy herbatę, zjemy jakieś ciastko.

-A czy będziemy się modlić? - chwila ciszy.

- Tak. Jesteśmy chrześcijanami. Ty chyba przecież też?

- Kim jesteście?

- Mieszkamy tu u przyjaciół. Jesteśmy przyjaciółmi. Pomagamy w domu dziecka i poprawczaku. Przyjedź. Będziesz mogła porozmawiać.

Po dwóch dniach dziennikarz dzwoni już sam. Odbiera młoda dziewczyna.

- Dzień dobry! Jestem dziennikarzem "Głosu Wielkopolskiego". Dowiedziałem się, że państwo zapraszacie do siebie młodych ludzi. Mogę się dowiedzieć w jakim celu?

- Kim pan jest? A, dziennikarz? Czy mówi pan po angielsku? - jej polszczyzna jest łamana, ale zrozumiała. Można odnieść wrażenie, że w rzeczywistości mówi lepiej niż to okazuje.

- Czy jesteście grupą religijną, sektą?

- Nie! Mieszkamy u przyjaciół. Czy mówi pan po angielsku, ja nie rozumiem - tak kwituje już wszystkie następne pytania.

- Czy mogę rozmawiać z kimś mówiącym po polsku?

- Nie, nie ma nikogo.

- Z Glorią albo Abigeil?

- Nie ma.

- A czy później, jutro będzie ktoś mówiący po polsku?

- Nie, nie będzie nikogo.

- Jutro też nie?

- Nie!

Casus w Legionowie
O wiele większą burzę wywołała działalność sekty Rodzina w Legionowie pod Warszawą. W grudniu 1993 roku dwoje przedstawicieli sekty pojawiło się w tamtejszych szkołach z propozycją przeprowadzenia z młodzieżą rozmów na temat narkomanii i AIDS. Kontakt z młodzieżą poprzedzony został rozmową z wicedyrektorami, w trakcie której ustalono miejsce spotkania (siedziba Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii w Legionowie).

Na spotkanie przyszło dziesięciu uczniów jednej ze szkół podstawowych oraz grupka młodzieży Liceum Ogólnokształcącego. Obecnych było również trzech nauczycieli podstawówki oraz pedagog szkolny z liceum. W trakcie spotkania okazało się jednak, że goście nie mówili na tematy wcześniej ustalone. Spotkaniu nadano charakter agitacji religijnej, po czym poproszono młodzież o adresy. 

Działalność sekty rekomendował jeden z podinspektorów policji - przewodniczący Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii (Oddział Środowiskowy w Komendzie Głównej Policji). Wysoko oceniał on przesłanie moralne i obyczajowe niesione przez Rodzinę. Twierdził też, że Zgromadzenie Misyjne Rodzina jest nowym ruchem religijnym dość dobrze znanym, choćby z programów telewizyjnych. Zdaniem podinspektora, grupa ta może być alternatywą dla rodzin patologicznych. 

Natomiast kuratorium i Ministerstwo Edukacji Narodowej wyraziły duże zastrzeżenia co do działalności sekty w szkołach Legionowa. Prezydent tego miasta nakazał podległym mu placówkom zaprzestania wszelkich kontaktów z sektą. Polecił też ostrzec dzieci, młodzież i rodziców przed tą grupą. Dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego w MEN wyraził zaniepokojenie powiązaniem członków sekty z Towarzystwem Zapobiegania Narkomanii w Legionowie - młodzież zagrożona narkomanią stanowi łatwy łup. Ponadto Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii protegujące działalność Rodziny otrzymało ze Spółdzielni Mieszkaniowej w Legionowie wypowiedzenie dotychczas zajmowanego lokalu.

Niespełna rok później w listopadzie odbyło się z inicjatywy Kuratorium Oświaty zebranie mieszkańców Legionowa zainteresowanych tym tematem. Wzięło w nim udział czternaście osób, w tym czworo rodziców uczniów, którzy uczestniczyli we wspomnianym wyżej spotkaniu z Rodziną. Na zebraniu wskazano, że:

- Członkowie Rodziny działali podczas obozów młodzieżowych organizowanych przez Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii - Oddział Środowiskowy w Komendzie Głównej Policji.

- Wśród gości zapraszanych przez organizatorów obozów kondycyjnych, mających na celu zapobieganie narkomanii, uczniowie rozpoznali członków Rodziny (zajęcia przez nich prowadzone polegały na organizowaniu m.in. śpiewów religijnych i modłów).

- Grupa Rodzina oferuje młodzieży atrakcyjną ofertę (np. naukę języka angielskiego, gry na gitarze), ale jednocześnie odcina się od kontaktu z rodzicami uczniów.

- Niektórzy rodzice tylko domyślają się, że dzieci mają kontakty z Rodziną i niepokoją się ogromnie o to, gdzie i z kim spotyka się młodzież.

- Rodzice są zaniepokojeni faktem, że w dniu 03.12.1993 r. na omawianym wyżej spotkaniu zorganizowanym przez Rodzinę w siedzibie Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii uczniowie byli fotografowani przez członków ugrupowania i wymieniali z nimi swoje prywatne adresy.

- Obawy rodziców i nauczycieli budzi i to, że w czasie powyższego spotkania członkowie Rodziny wyrażali swoje niezadowolenie z powodu przybycia (i obecności do końca spotkania) nauczycieli. Nieżyczliwe pod ich adresem uwagi wymieniali między sobą w języku angielskim, aby w ten sposób zakamuflować swoje niezadowolenie z powodu obecności nieprzewidzianych, niewygodnych i niepożądanych na spotkaniu świadków - osób dorosłych.

- Rodzice są poruszeni tym, że Rodzina, poszukując kontaktu z uczniami, jednocześnie unika jawności i współpracy z opiekunami dzieci: ich rodzicami i nauczycielami. Rodzice i nauczyciele z niepokojem odczytują to jako chęć ukrycia przed nimi przez Ruch Rodzina właściwych - znanych tylko członkom tego ugrupowania - celów. Cele te - twierdzą rodzice - są skryte głęboko pod zewnętrznymi formami (śpiewy, modły, gra na gitarze). Zdaniem rodziców właściwe cele ruchu są niebezpieczne dla młodzieży, dlatego Rodzina otacza je tajemnicą.

Dyskoteka w szkole
Dariusz Pietrek, koordynator Śląskiego Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych, wspomina o próbie indoktrynacji treściami satanistycznymi, która miała miejsce w jednej ze szkół podstawowych na terenie Chorzowa. Było to jeszcze przed reformą systemu oświaty. Prywatna osoba zaproponowała zorganizowanie dyskoteki dla klas starszych. Pani dyrektor dała się przekonać ze względu na atrakcyjne warunki finansowe. Dyskoteka pod względem muzycznym nie odstawała od normy. Młodzież bawiła się dobrze. Równocześnie organizowano konkursy. Przewidziane I były nawet nagrody - kasety i płyty kompaktowe. 

Rzecz w tym, że były to produkcje kapel satanistycznych. Tekst jednej z nich brzmiał następująco: Devil, Szatan, Szatan! Jest panem zła. W nim rozum tkwi i mądrość - mówię wam. Trzy szóstki, szóstki trzy, mój i ludzi znak. Szatan, Szatan! Z nim konać, nawet żyć. Szatan, Szatan i rum! (utwór tytułowy 666 z płyty zespołu KAT). 

A oto inny fragment, tym razem z płyty Oddech wymarłych światów: Spójrz na wielki czarci ołtarz. Przetrwał nędzne klątwy. Strzegły go "grzeszne" moce piekła. IN NOMINE DEI NOSTRI SATANAS LUCIFERI EXELSI! Daję Ci właściwy klucz, diabelskiego domu skarb. Spójrz na wielki Czarci Ołtarz. Kiedyś leżała na nim Twoja matka - wiedźma. Czciła sex, wolność, zemstę i pieniądz. Zbliż się do mnie. Jej już nie ma. Daję Ci właściwy klucz, diabelskiego domu skarb. Kamień z procy Antychrysta. Chcesz mieć władzę i moc? Gromić jak mag, dusić jak wąż? Nie wiem, czy chcesz teraz i tu, powiedzieć Bóg to mój wróg?! Spójrz na swoje piersi siostro. Rosną w pysku diabła. Przytul się, przytul. W sprośnej żądzy unieś mokre, głodne łono. Otwiera Cię dzika, nowa siła. Rodzi się? On ma rogi. Dziecko diabła (piosenka pt. Diabelski dom, cz. II). 

Tego typu taśmy dostawały dzieci z szóstej, siódmej, ósmej klasy w ramach nagrody za udział w konkursie. Co więcej, po dziś dzień właściwie nie wiadomo kto tę dyskotekę zorganizował...

Dariusz Pietrek dowiedział się o zdarzeniu od osób trzecich. Skontaktowałem się z panią dyrektor i panią pedagog, które w ogóle nic o tym fakcie nie wiedziały - mówi. Zdaniem Pietrka, do sytuacji tego typu dochodzi coraz częściej. Jest to związane z trudną sytuacją finansową placówek, które dla podreperowania budżetu wynajmują swoje pomieszczenia rozmaitym grupom czy organizacjom. Dlatego wobec licznych kamuflażowych działań tychże grup, należy pytać o tożsamość osób, organizacji i akcji, które oferują współpracę. Trzeba sprawdzać kwalifikacje osób, które proponują udział w różnych kursach, wykładach i treningach. Jeśli wydają się coś ukrywać, należy mieć się na baczności.

Ostrożność nie zaszkodzi
Obowiązkiem władz szkolnych jest podjęcie odpowiednich środków zabezpieczających dzieci i młodzież przed działaniem sekt. Może się to dokonywać przez szeroko pojętą profilaktykę, która polega na informowaniu nauczycieli, rodziców, dzieci i młodzieży o rożnych sposobach wejścia sekty w obręb szkoły, rodziny, środowiska. Konieczne jest także stworzenie mechanizmów kontroli treści i sposobów działania na terenie szkoły nauczycieli, wychowawców a zwłaszcza - zapraszanych na sporadyczne zajęcia wykładowców, prelegentów czy "specjalistów". Dyrektorzy szkól niejednokrotnie sami szybko rozpoznają zagrożenia i nie dopuszczają do penetracji środowiska szkolnego. Tak dzieje się w przypadkach odmowy wynajmu sal szkolnych, kontroli osób wchodzących na teren szkoły oraz kontroli ofert i ulotek. W poszczególnych, indywidualnych przypadkach dyrektorzy szkół zwracają się o pomoc do specjalistów w tej dziedzinie.

Bywa jednak i tak, że na pojawiające się w szkole problemy dyrekcja reaguje postawą: "nic nie widzę, nic nie słyszę". Świadczy o tym przypadek z pracy Śląskiego Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych. 

W drugiej połowie 2000 roku koordynator biura, Dariusz Pietrek, zawarł umowę z Wydziałem Zdrowia Urzędu Miejskiego w Katowicach na przeprowadzenie 55 prelekcji dla uczniów. Szkoły nie ponosiły tutaj żadnych wydatków, wszystko pokrywał Urząd Miasta, warunki były więc wyjątkowo atrakcyjne. 

Jednak nie wszystkie szkoły przyjęły propozycję. Odmówiło pewne Liceum Ogólnokształcące w Katowicach, słynące z bardzo dobrej opinii. Zadzwoniłem, przedstawiłem się i zaprezentowałem ofertę wykładów - mówi Pietrek - na co pani dyrektor z dużą wyniosłością odrzekła: "Ależ proszę pana, nasza młodzież jest tak inteligentna, tak mądra, tak wyrobiona, że ona nie da się złapać w tego typu mechanizmy!". Nie kryłem zaskoczenia. "Skoro pani sobie nie życzy, to nie ma problemu, chociaż jestem zdziwiony, bo to jest pierwsza taka sytuacja od sześciu lat, pomimo, że na ogół nasze szkolenia są niestety płatne, gdyż jesteśmy samofinansującym się biurem, a tu pani ma prelekcje za darmo".

Pech chciał, że nazajutrz do biura przyszli rodzice z córką, która usiłowała uwolnić się od grupy satanistycznej. W trakcie rozmowy wyszło na jaw, że dziewczyna uczęszcza do bardzo dobrego liceum w Katowicach... Tego samego, do którego Dariusz Pietrek dzwonił dzień wcześniej. Nie mogłem opanować śmiechu - wspomina Pietrek. - Zaraz im wytłumaczyłem moją reakcję. Rodzice byli zaszokowani postawą dyrektorki. Ich córka skomentowała to jeszcze dobitniej: "Proszę pana, tam jest niewielu normalnych ludzi, tam ludzie ćpają, piją, należą do różnego rodzaju subkultur. A grupa satanistyczna, do której ja należę, to przynajmniej siedmiu ludzi.

Sytuacja zmusiła Dariusza Pietrka do tego, że nazajutrz rano zadzwonił do pani dyrektor. Usłyszałem jej oburzony głos, i pytanie czyja nie jestem człowiekiem wychowanym, że ona mi już raz wytłumaczyła, że młodzież jest przecież inteligentna, i że ona sobie nie życzy żadnych wykładów - wspomina Pietrek. - Ja tylko powiedziałem: "bardzo przepraszam, pani mnie źle zrozumiała, ja nie chcę panią namawiać na prelekcje, bo pani mi stanowczo odmówiła i ja to zrozumiałem. Po prostu chcę panią poinformować, że na terenie pani szkoły działa przynajmniej siedmioosobowa grupa satanistyczna. Mam to sprawdzone, bo rodzice byli dzień wcześniej. Oczywiście pani dyrektor dość władczym głosem zażądała nazwiska dziewczyny, na co nie można było się zgodzić. Przy takiej postawie dyrekcji dziewczyna mogła zostać wyrzucona ze szkoły.

Piotr Tomasz Nowakowski

Sekty i Fakty - nr 10 (2/2001)