Umarł i zmartwychwstał

Krzyż stał się powszechnym znakiem dla chrześcijanina. Długo jednak kojarzył się z tym, co najtrudniejsze, najbardziej bolesne w umęczeniu człowieka. Kara śmierci na krzyżu należała do najbardziej okrutnych.

Skazaniec rozciągnięty wzdłuż belek krzyża i przybity do nich gwoździami, nie mógł oddychać, dusił się. Pionowy słup krzyża był zaopatrzony w połowie długości w „sedilia” - małe, grubo ciosane, wystające kawałki drewna, mające podtrzymać ciężar ciała które inaczej opadłoby, obrywając przebite ręce. Skazaniec co chwilę, opierając się na gwoździu wbitym w stopach, podciągał się prawą ręką wiszącą również na gwoździu, by zaczerpnąć powietrza. Czynność tę musiał wielokrotnie powtarzać, za każdym razem przeżywając moment bliski konania aż do utraty sił. Śmierć następowała podczas ostatniego podciągnięcia się, a więc skazaniec do ostatniej chwili swego życia był przytomny.

Świadek: Całun Turyński
Jezusowe ciało, wiszące na krzyżu, naznaczone było licznymi ranami, zadanymi Mu podczas przesłuchań i drogi krzyżowej. Opisujący Całun Turyński badacze wymieniają szereg ran, które nosił Człowiek z Całunu. Cierniowa „korona” zraniła Jego głowę, przecinając skórę, w prawie 70 miejscach. Niektóre ciernie zatrzymały się na kości czaszki, inne zmieniały pozycję i wbijały się głębiej pod powierzchnię skóry. Krew wypływająca z przebitych naczyń krwionośnych zalewała twarz. Ruchy Jezusa na krzyżu powodowały podrażnienie ran w tyle głowy, podobnie jak innych, rozsianych na całym ciele, powstałych w wyniku biczowania. 

Znany teolog, ojciec Lagrange, napisał: „Pierwsi chrześcijanie wzdrygali się przed przedstawianiem Jezusa na krzyżu, widywali bowiem na własne oczy te nieszczęsne, zupełnie nagie ciała zawieszone na pospolitym palu, przeciętym u góry poprzeczną belką, widzieli ręce przybite gwoździami do tej szubienicy, widzieli nogi również przygwożdżone, ciało opadające pod własnym ciężarem, zwieszoną głowę, psy znęcone wonią krwi, pożerające stopy ukrzyżowanego, sępy krążące nad miejscem rzezi i skazańca wyczerpanego męką, palonego pragnieniem, wzywającego śmierci bełkotliwym wołaniem. Była to kaźń niewolników i zbrodniarzy. Tę kaźń zadano Jezusowi”.

Kara śmierci krzyżowej nie powodowała natychmiastowej śmierci. Bywały wypadki, że męki skazanego trwały nawet dwa dni. Kiedy śmierć miała nastąpić szybko, wówczas stosowano dodatkowo łamanie goleni, co powodowało natychmiastową śmierć przez uduszenie, z powodu braku oparcia dla ciała, co uniemożliwiało podciągnięcie go dla zaczerpnięcia powietrza przez skazańca.

Golenie połamano dwom skazańcom ukrzyżowanym wraz z Jezusem. Czynność tę wykonywano żelazną lub drewnianą maczuga. Ponieważ Jezus już nie żył, jeden z żolnierzy, dla „sprawdzenia”, „prze-bił Mu włócznią bok” (J 19,34). Wykonywał rozkaz setnika albo sam był setnikiem, którego obowiązkiem było urzędowe stwierdzenie śmierci. Obserwujący śmierć Jezusa setnik stwierdził: „Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy” (Łk 23,47). Tradycja nadała mu imię Longina i mówi o jego nawróceniu.

Przyspieszenie śmierci
Na Całunie Turyńskim widzimy ślad rany po przebiciu boku. Na prawym boku jest znak zranienia ostrym narzędziem, tworzący ranę o kształcie owalnym, o wymiarach 4,5 cm długości i 1,5 cm szerokości. Z tej rany wypływała krew, jej wyciek widoczny jest na całunie w postaci plamy; krew rozlała się nieforemnie, był to bowiem wyciek pośmiertny, kiedy serce już nie pompowało krwi rytmicznie. Ostrze włóczni rzymskiej przebiło jamę osierdziową, skąd wydobyła się krew i osocze, tworząc wodę, o której pisze Ewangelista Ostrze włóczni przeszło pomiędzy piątym a szóstym żebrem, przez tzw. przestrzeń międzyżebrową, Na tylnym odbiciu postaci z Całunu, na wysokości nerek, również widać dużą plamę krwi. Jest to krew, która przelała się na tył ciała podczas przeniesienia ciała zdjętego z krzyża i złożonego na ziemi, względnie dużym kamieniu. Dziś duży kamień, zwany kamieniem namaszczenia, jest pokazywany i czczony jako jedna ze stacji Drogi Krzyżowe) w Jerozolimie, w Bazylice Grobu Pańskiego.

W wypadku ukrzyżowanych na Golgocie, w przeddzień Paschy, zastosowano praktykę „przyspieszenia śmierci”. W związku ze zbliżającym się świętem, związanym dodatkowo w tamtym roku z szabatem, należało usunąć ciała ukrzyżowanych i pogrzebać je przed końcem Dnia Przygotowania, który następował o zachodzie słońca, tj. ok. godz. 18. Zwyczaje Żydów wobec ciał skazańców były mniej rygorystyczne niż Rzymian, którzy rzucali ciała zmarłych na żer ptactwa. Namiestnicy rzymscy w Judei niekiedy wydawali ciała skazanych rodzinie lub osobom bliskim; zależało to jednak wyłączne od ich decyzji i dobrej woli. Ciało skazańca było bowiem „własnością” władz.

Gdy uczniowie zawiedli
Według Żydów nawet największy wróg nosił w swoim ciele obraz i podobieństwo Boże, które należało uszanować po śmierci. W pierwszej zaś kolejności trzeba było zmarłemu zamknąć oczy (Rdz 46,4), serdecznie go ucałować (Rdz 50,1) a następnie natrzeć jego ciało wonnościami – mirrą i aloesem. 

Czynności te nie były naśladownictwem stosowanego w Egipcie balsamowania zwłok, lecz stanowiły rodzaj hołdu złożonego zmarłemu człowiekowi, odgrywając przy tym ważną rolą, gdy chodzi o względy higieniczne. Mirra bowiem, czyli silnie pachnąca żywica, jak i aloes - proszek z wonnego drzewa importowany z Indii, neutralizowały przykry zapach szybko psujących się zwłok. 

Ciało owijano prześcieradłem, a poszczególne warstwy przesypywano owymi wonnościami. Twarz zakrywano chustą (tzw. sudarion), ręce i nogi przewiązywano opaskami (J 11,44). Obowiązek pogrzebania ciała spoczywał na najbliższej rodzinie zmarłego, a jeśli był nauczycielem, powinność ta przechodziła na jego uczniów.

Najbliżsi uczniowie Jezusa jednak zawiedli, kryjąc swe sympatie dla Niego (Mt 26,56), czy nawet się ich wyrzekając (Mt 26,69-75). Nieobecnych uczniów zastąpił Józef z Arymatei (starożytne Ramathaim koło Lyddy, dziś Rentis na południowy zachód od Jerozolimy), członek Sanhedrynu, który jednak - jak podkreśla św. Łukasz - nie przyczynił się do skazania Jezusa (Łk 23,51). Udał się on do Piłata z prośbą o ciało Jezusa. Wraz z nim poszedł do namiestnika inny radny Sanhedrynu, Nikodem, znany z nocnej rozmowy z Jezusem. Było to prawdopodobnie około godz. 16. Piłat zdziwił się, że Jezus tak szybko umarł, lecz „upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi'' (Mk 15).

Józef z Arymatei zakupił potrzebne do pogrzebu płótna (Mk 15,46), Nikodem przyniósł ok. 100 funtów mirry i aloesu (J 19,39), czyli ok. 32,7 kg. Ilość ta wydaje się być bardzo duża, ale daleko jej do tej, którą zużyto np. podczas pogrzebu Heroda, kiedy to aż 500 niewolników niosło pachnidła. Podczas pogrzebu ludzi ubogich zużywano wonności w ilości 20-30 funtów.

Rytuał pogrzebowy
Po namaszczeniu ciała następowało jego pochowanie w grobie. W Palestynie w czasach Jezusa nie znano cmentarzy w naszym dzisiejszym rozumieniu jako miejsc specjalnie wydzielonych. Miejsce grzebalne wyszukiwano przypadkowo, by jak najstaranniej zabezpieczyć żyjących przed rytualnym zanieczyszczeniem się przez kontakt z grobem. 

Zmarłych grzebano zwykle w miejscach odległych przynajmniej 25 metrów od ludzkich siedzib. W Jerozolimie jedynie, dla grzebania skazańców, wyznaczono specjalne wydzielone miejsce, gdyż prawo żydowskie stanowczo zabraniało chowania ich w grobie rodzinnym (wolno w nim było dopiero umieścić kości po rozkładzie zwłok).

Pośpiech nakazywał pogrzebanie Jezusa w miejscu możliwie najbliższym egzekucji. Wydaje się, że nie z tym trudności, gdyż okolica pełna była grobów, co znalazło wyraz m.in. w nazwie „Kalwaria” - Trupia Czaszka. Zbieg okoliczności sprawił, że w pobliżu miejsca ukrzyżowania był „nowy” grób - nie używany dotąd, będący własnością Józefa z Arymatei. Fakt, że był to grób „nowy” być może tłumaczy, dlaczego ciało Jezusa nie złożono we wspólnym grobie dla skazańców. Widocznie formalizm judaistyczny zadawalał fakt, że grób nie był dotąd używany, a wiec wykluczone jest zbezczeszczenie innych ciał.

Zwyczaje żydowskie przewidywały przy pogrzebie pewien ceremoniał, lamentacje itp. Św. Jan nie wspomina o nich. Być może zaniechano ich ze względu na ograniczony czas. Zresztą, niektóre obrzędy można było uzupełnić w kolejne trzy dni po złożeniu ciała, kiedy nawiedzano grób zmarłego.

Grób wykuty w skale lub też przygotowana do tego celu naturalna rozpadlina składał się u Żydów zwykle z dwóch pomieszczeń: przedsionka i właściwej komnaty grobowej, połączonych wąskim przejściem. W komnacie grobowej mieściły się najczęściej trzy ławy, wgłębienia lub nisze, gdzie składano ciała zmarłych.

Pogrzeb Jezusa zakończył się tuż przed zachodem słońca i początkiem, we wszystkich domach Judei i Galilei, uroczystej i oczekiwanej wieczerzy paschalnej. Józef „przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł” (M127,60). Przy grobie pozostały jeszcze „siedząc naprzeciw grobu” (M t 27,61): Maria z Magdali i Maria - matka Jakuba i Józefa, które potem, wróciwszy do siebie, przygotowały nową porcję wonności.

Pomimo doraźnego uczucia triumfu członków Sanhedrynu trapiła myśl ewentualnego, „pośmiertnego” zwycięstwa Jezusa. Dlatego udali się nazajutrz do Piłata z prośbą: „Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: po trzech dniach powstanę. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze” (Mt 27,64).

Spełniając prośbę „starszych” Piłat dał Żydom straż, złożoną prawdopodobnie z dowódcy i czterech żołnierzy. Niedowierzając jednak nawet żołnierzom, których łatwo można było przekupić, członkowie Sanhedrynu „zabezpieczyli grób opieczętowując kamień” (Mt 27,66). Pieczęcie te były zabezpieczeniem zarówno przed uczniami Jezusa, jak i przed żołnierzami.

Pusty grób
Krzyż przestał oznaczać śmierć, przegraną i klęskę, zakwitł nowym życiem, nadzieją, stał się bramą do zwycięstwa, którego znakiem jest Zmartwychwstanie Jezusa – centralna prawda pierwszego pokolenia chrześcijan. Zmieniła ona optykę patrzenia na wszystko, jest potwierdzeniem wszystkiego, co sam Chrystus czynił i czego nauczał. Wszystkie prawdy, nawet najbardziej niedostępne dla ludzkiego umysłu, znalazły swoje uzasadnienie, gdyż Chrystus dał im ostateczne, obiecane przez siebie potwierdzenie Boskim autorytetem Zmartwychwstanie potwierdza Boskość Jezusa: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja Jestem” (J 8,28). Jest także wypełnieniem obietnic Starego Testamentu jak naucza św. Paweł: „Głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas (...) wskrzesiwszy Jezusa”. Tak też jest napisane w psalmie drugim: „Ty jesteś moim synem, Jam Ciebie dziś zrodził” (Dz 13,32-33).

Niebyło świadków samego faktu zmartwychwstania. Pewność o tym wydarzeniu opiera się w Ewangeliach na znalezieniu grobu Jezusa pustym na trzeci dzień od Jego śmierci (końcówka piątku, sobota, niedziela rano); na wielokrotnym Jego ukazywaniu się (chrystofanie) i słowach, w których stwierdzał wypełnienie się Pisma w Jego zmartwychwstaniu.

Najstarszym świadectwem Nowego Testamentu o zmartwychwstaniu Jezusa nie są Ewangelie, lecz list św. Pawła do Koryntian, napisany między rokiem 54 a 57 (zapewne około 56 r.), w którym pisze: „Przekazałem wam na początku to, co sam przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, potem wszystkim apostołom.” (1 Kor 15,3-7). 

W tym tekście św. Paweł odwołuje się do jeszcze starszej żywej tradycji Zmartwychwstania, którą przejał po swym nawróceniu pod Damaszkiem.

Wielka Niedziela
Opisy, które spotykamy w Nowym Testamencie, nie są spisanymi bezpośrednimi wspomnieniami w sprawie tego najważniejszego faktu, lecz rodzajem katechez pierwotnego Kościoła. Wydarzenie to było tak oczywiste i żywo obecne we wspólnocie, że nie było potrzeby podejmować „dokumentalizacji” zdarzeń. Stąd niezwykle trudno jest zharmonizować ich przebieg; nawet liczba ukazań się Jezusa Zmartwychwstałego jest inna w różnych tekstach. I tak św. Mateusz w Ewangelii mówi o dwóch ukazaniach się -niewiastom i Apostołom w Galilei; św. Marek opisał trzy ukazania się - Marii Magdalenie, idącym do Emaus, wobec Jedenastu, szczegółowiej opisując ukazanie się anioła (jednego!) niewiastom; św. Łukasz wymienia trzy ukazania się, lecz nie te same - w drodze do Emaus, Piotrowi, w Wieczerniku; wymienia dwóch mężczyzn w białych szatach (niektórzy egzegeci uważają, że u św. Łukasza wieść o Zmartwychwstaniu przekazują Mojżesz i Eliasz); św. Jan opisał cztery ukazania: Marii Magdalenie (aniołowie dwaj!), Apostołom w niedzielę, Apostołom z Tomaszem, nad Tyberiadą Nadto o kazaniach się Jezusa Zmartwychwstałego mówią Dzieje Apostolskie (Dz 9) i św. Paweł (1 Kor 15,5-7).

Razem więc Nowy Testament 18 razy mówi o ukazywaniu się Jezusa po zmartwychwstaniu, a uwzględniając powtarzające się niektóre opisy wymienia on od 9 do 11 (ze względu na dyskutowaną identyfikację) ukazań.

Podejmowano szereg prób harmonizacji wydarzeń z Wielkiej Niedzieli. Z pewnością pierwszym wydarzeniem był, nie opisany przez nikogo, fakt wyjścia żywego Chrystusa z grobu, bez naruszania pieczęci grobu. Była wtedy prawdopodobnie jeszcze noc. 

Pierwszym elementem w ramach wydarzeń paschalnych jest pusty grób. Kamień do grobu odsunął Anioł, jak pisze św. Mateusz: „powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli” (Mt 28,2-4).

Jezus żyje!
Pusty grób, ukazany przez odsunięcie kamienia, stanowił dla wszystkich istotny znak. Jego odkrycie przez uczniów było pierwszym krokiem do rozpoznania samego faktu zmartwychwstania. Pierwsze ujrzały pusty Grób niewiasty, które przybyły tutaj, by dopełnić obrzędów pogrzebowych. Jedna z nich, Maria Magdalena, gdy „zobaczyła kamień odsunięty od grobu” (J 20,1) pobiegła do Apostołów donosząc o tym akcie. Początkowa relacja łączyła się z niewiedzą, co mogło stać się z ciałem Jezusa: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono” (J 20,2). Nie wiadomo dokładnie, kiedy niewiasty miały wizję anielską, która wyjaśnia im sens pustego grobu: „Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie” (M128,7). Gdy Piotr i Jan przybyli do Grobu, ujrzeli „same tylko płótna” (Łk 24,12; por. J 20,6- 7). Niebawem, jako pierwszej, ukazał się Jezus Marii Magdalenie (Mk 16,9n; J 20,11 -18; Mt 28,9), a św. Jan opisuje dokładnie, że początkowo sądziła ona, iż „to jest ogrodnik” (J 20, 11-18), który przeniósł ciało Jezusa w inne miejsce. Na czas ukazania się Jezusa innym niewiastom (Mt28,9n), mniej więcej około południa, przypada również fakt przekupienia strażników Grobu przez Sanhedryn. W zamian za otrzymane pieniądze mieli oni rozpowiadać wszędzie, że jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali” (M128, 13). Jeszcze w Wielką Niedzielę, tego samego dnia, Jezus Zmartwychwstały ukazał się uczniom idącym do Emaus (Łk24,13-32; Mk 16,12), św. Piotrowi (Łk 24,34; 1 Kor 15,5) oraz wszystkim Jedenastu (Łk24,3643; J 20,19-23; 1 Kor 15,5). W następną niedzielę Jezus ukazał się Apostołom, z którymi był niedowierzający Tomasz. Wiara Apostołów przez mękę ich Nauczyciela została poddana radykalnej próbie. Wstrząs był tak wielki, że niektórzy z nich nie od razu uwierzyli w Zmartwychwstanie.

Z radości jeszcze nie wierzyli...
Ukazywanie się Jezusa Zmartwychwstałego (chrystofanie) było źródłem wiary Apostołów i pierwszego pokolenia uczniów w fakt zmartwychwstania. Świadkowie spotkań z Jezusem są bezwzględnie przekonani o rzeczywistej obecności Zmartwychwstałego i temu przypisują, zwłaszcza od Zesłania Ducha świętego, zupełną przemianę własnego wnętrza. 

Zetknięcie się ze Zmartwychwstałym jest czymś innym niż spotkanie ze zwykłym człowiekiem w historii ludzkiej. Nie można tego sprowadzić do faktu rozmowy przy stole i wspomnień, które ostatecznie kończą się stwierdzeniem, że On żyje i nadal działa. Są one znakiem misterium, które wymyka się próbom całkowitego zrozumienia go. 

Ewangelie dalekie są od pokazania wspólnoty, która byłaby opanowana jakąś mistyczną egzaltacją; przeciwnie – pokazują uczniów przerażonych i zasmuconych („zatrzymali się smutni” - Łk 24, 17). Nie uwierzyli oni pobożnym kobietom, które powróciły od grobu, a ich „słowa (...) wydały im się czczą gadaniną” (Łk 24,11). Gdy Jezus ukazuje się Jedenastu w wieczór Paschy, „wyrzuca im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego” (Mk 16,14). Uczniowie wątpili nawet, gdy stanęli w obliczu samego Zmartwychwstałego - sądzili, że widzą ducha, „z radości jeszcze nie wierzyli i byli pełni zdumienia” (Łk 24,41), wątpił św. Tomasz, a „niektórzy (...) wątpili” (M128,17) pomimo ukazania się Jezusa w Galilei. 

Bezpodstawne wydaje się więc wszelkie podejrzewanie Apostołów o łatwowierność czy zmartwychwstanie jako „wytwór ich wiary”. Ich wiara w zmartwychwstanie zrodziła się z bezpośredniego doświadczenia rzeczywistości Jezusa Zmartwychwstałego.

Zmartwychwstanie Chrystusa jest źródłem naszego zmartwychwstania: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli... I jak w Adamie wszyscy umierają tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15,20-22). Św. Cyryl Jerozolimski pytał: „Co jest trudniej? Czy utworzyć taki posąg, który wcale nie istniał jeszcze, czy też taki, I który się połamał, zestawić z powrotem? Pan Bóg stworzył nas z niczego, czyż więc nie potrafi znowu przywrócić naszej naturze pierwotnego kształtu?”

ks. prof. Andrzej Zwoliński

Sekty i Fakty - nr 9 (1/2001)