Jak żyć po śmierci Boga? - Jedność na przekór grzechom - Czwarte kazanie pasyjne

ks. Rafał Starzak

Wyrok zapadł. Piłat umywa ręce, a On patrzy zakrwawionymi oczami na tłum, który wyprosił ułaskawienie dla mordercy. Od tej pory nie ma już odwrotu. Stanęła mu przed oczami scena z wieczernika i Jego modlitwa – Ojcze, spraw, aby byli jedno.
Bracia i siostry! W naszym kroczeniu drogami Chrystusowej Męki wpatrujemy się w tajemnicę Boga, który w naszym rozbieganym świecie jest spychany na margines. Odpowiadamy sobie na pytanie: „jak żyć po śmierci Boga?”, zabijanego tak często w ludzkich umysłach przez wygodne, bezmyślne życie, Boga zabijanego w sercach przez chęć kariery za wszelką cenę i konsumpcjonizmu, który zmienia nas w pochłaniaczy towarów. Wchodzimy bracia i siostry w tajemnicę człowieka, będącego w stanie wznieść się na wyżyny heroizmu, ale też posiadającego okrutną twarz oprawcy. Dziś Jezus stawia nam kolejne wyzwanie. Zastanawialiśmy się już nad naszą wiarą, nad istnieniem niezmiennej prawdy, ostatnio nad relacją wiary i polityki – Bożym Królowaniem. Dziś Jezus stawia nam swoimi słowami nowy temat: temat jedności. Jedności, która jest odwiecznym pragnieniem człowieka.
We współczesnym świecie zauważamy dwie tendencje: tendencję scalania, jednoczenia, oraz przeciwną jej tendencję separacji. W ekonomii firmy łączą się, by zmniejszyć koszty produkcji i mieć większe zaplecze kapitałowe. Państwa różnych regionów podpisują porozumienia, układy, które tworzą z nich potężne Unie, zwiększając ich polityczną i gospodarczą rolę. Dodatkowo taką falę dążenia zauważyć można w chrześcijaństwie, gdzie rozpoczął się wzmożony ruch ekumeniczny, mający na celu zjednoczenie chrześcijan. Gdy jednak spojrzymy głębiej, to zauważymy, że tak naprawdę to każdy ciągnie w swoją stronę. Nikt ze swojego nie chce popuścić. Dlaczego? Bo zjednoczenie budowane na odrzuceniu Boga, budowane na przekór Bogu lub poza nim, nie ma przyszłości. Jak zatem budować jedność w swojej rodzinie, w swoim sąsiedztwie, państwie, Kościele, chrześcijaństwie, świecie? 
Przenieśmy się myślami i zmysłem wiary do tych scen, które rozgrywały się na kalwaryjskim wzgórzu 2022 lata temu. Droga Jezusa na Golgotę jest bowiem drogą łączenia w jedno tego co słabe, z tym, co mocne. Jest drogą jedności, która swój koniec znajdzie na szczycie tego wzgórza Moria Nowego Testamentu. Stajemy przy drodze, którą żołnierze prowadzą zmaltretowanego Jezusa. Ewangelia lakonicznie stwierdza, że Jezus dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19, 17). Co kryje się za kreśleniem drogi krzyżowej?
Pan Jezus nie niósł całego Krzyża, lecz tylko jedną belkę poprzeczną, zwaną patibulum. Oto jej wymiary: długość – 200 cm, wysokość 30 cm, szerokość 20 cm. Według obliczeń dendrologów, w tym także i polskich, biorąc pod uwagę, że jako materiału użyto sosny czarnej (pinus nigra), ciężar belki mógł wynosić od 55 do 60 kg. Dla każdorazowej egzekucji taka poprzeczka (patibulum) oraz wkopany na szczycie góry pal (stipes crucis) były z reguły nowe. Wprawdzie nie wszyscy egzegeci są zgodni, lecz zważywszy na ówczesny zwyczaj u Rzymian, uprzednie biczowanie, sam ciężar belki i spiekotę dnia, trzeba przyjąć iż Jezus niósł tylko patibulum, a nie cały krzyż. Rzymski prawnik Firmicus Maternus podaje: patibulo suffixus, crudeliter In crucem erigitur – przybity (na ziemi) do belki (poprzeczki), okrutnie na szczyt (pala) został podniesiony.
Długość drogi krzyżowej wynosząca od twierdzy Antonia na szczyt Golgoty około 670 m, jej ciągłe wzoszenie się ku górze i ostrokamieniste podłoże nawierzchni drogi, połączone z ogromnym ubytkiem sił Jezusa wskazują, że niósł on tylko belkę. Nie brak wszakże głosów, że Jezus został poprowadzony inną drogą – dłuższą, mniej stromą, wynoszącą około kilometra, na której był w stanie udźwignąć cały krzyż. 
Obrażenia, jakie doznał Jezus w czasie drogi krzyżowej to przede wszystkim: rany prawego ramienia, pleców i kolan. Przerażająca w swej formie kara biczowania zamieniła całe ciało zbawiciela w jedną ranę. Do najbardziej bolesnych należała wszakże okolica prawego ramienia. Tu zostały doszczętnie zniszczone: skóra, cienka tkanka podskórna, wszystkie mięśnie i powięzi. W ten okrutny sposób został odsłonięty potężny splot nerwowy, zwany barkowym. Już samo tylko odsłonięcie tego splotu było katuszą trudną do zniesienia, nie wspominając o ocieraniu się poprzeczki krawędzią o to strasznie bolesne miejsce. Poprzeczka leżała na plecach Pana Jezusa ukosem: na górze prawej łopatki, zbiegając do dolnej części lewej łopatki. 
Wraz z Chrystusem byli prowadzeni na wzgórze dwaj skazańcy: młodzi mężczyźni. Wszyscy trzej byli połączeni sznurem, przywiązanych do lewej kostki. Złoczyńcy odbierali karę rzymskiego bicza podczas wędrówki na górę. Za każdym razem, gdy chcąc uniknąć bicza usuwali się w bok, pociągając za sobą przywiązaną nogę Jezusa. W takiej sytuacji idący na końcu Jezus tracił równowagę i upadał na kolana i na twarz, bo ręce miał przywiązane do belki. Najbardziej ucierpiało przy upadkach lewe kolano. Szacunkowa liczba upadków waha się między 13 a 18. Przy końcu drogi krzyżowej stan lewego stawu kolanowego przedstawiał żałosny widok. Jezus z trudem szedł. Gdyby nie pomoc Szymona Cyrenejczyka, który wziął na siebie patibulum, wejście na Golgotę okazałoby się niewykonalne. Skazańca, który nie był w stanie iść, Kilkanaście metrów dzielących od szczytu oprawcy wlekli za ręce i włosy. Tak Jezus znalazł się na miejscu czaszki.
Tutaj dokonała się ostatnia scena dzisiejszego misterium – odarcie z szat. Rzeczywiście było to zszarpywanie szaty Jezusa, która przyschnęła do ciała, tworząc jeden wielki skrzep krwi. Wszystkie rany, najwięcej te w miejscach, gdzie przylegała belka, zostały na nowo otwarte. Szata Jezusa, tunika, była czymś w rodzaju koszuli. Była tkana jako całość. O nią żołnierze rzucali losy. Przetrwała ona do dziś i jest przechowywana w Argenteuil pod Paryżem. Oto jej wymiary: długość 120 cm, obwód w piersiach – 130 cm. Oczywiście nie jest cała, w ciągu wieków bowiem odcięto spore fragmenty. W 1893 roku uczeni stwierdzili duże podobieństwo tej tuniki do tkanin koptyjskich z II i III w. po Chr. Podobne takniny z I i II wiekuznaleziono w grobach w Antinoe w Egipcie. Tunika ta jest utkaana z wełny i zabarwiona na kolor ciemnofioletowy specjalnym wyciągiem z korzeni robbia, zwanym purpurą egipską. Oto jej krótka historia. Grzegorz z Tours (VI w.) napisał, że znajdowała się ona w mieście Galatea, odległym 150 mil od Konstantynopola. Według kroniki Fredegara, miała być przeniesiona z miasta Zafad (być może Jaffy) do Jerozolimy w trzydziestym roku panowania Guntrama w Burgundii (ok. 690). Później cesarzowa Irena (VIII w.) posłała Karolowi Wielkiemu cenne dary, wśród nich także ową cenną tunikę. Karol przekazał ją benedyktynkom w Argenteuil, gdzie w zakonie żyły jego siostra Gazela i córka Teoderada. Uroczyste przeniesienie odbyło się 13 sierpnia 780 roku. 
W końcu XIX w. chemicy Lafonte i Roussel znaleźli na niej ślady krwi, kryształków heminy i żelaza. Dnia 18 maja 1934 roku inżynier Cordonnier wykonał fotografie tylnej powierzchni tuniki w promieniach podczerwonych, ultrafioletowych i różnych odcinkach widma. Wykazały one tak liczne plamy krwi, że prawie cała tunika jest nimi pokryta. Są one zupełnie niedostrzegalne gołym okiem na ciemnym fiolecie tkaniny. Tunika znajduje się do dziś w Argenteuil i traktowana jest jako relikwia.
Męka Jezusa uczy nas, że miłość jest silniejsza niż grzech. W scenie krzyżowania ujawniają się trzy tajemnice: tajemnica grzechu, tajemnica cierpienia i tajemnica świętości. Tajemnica grzechu – misterium iniquitatis – to źródło podziału w świecie. Rzymianie mawiali: dziel i rządź. To właśnie czyni grzech i szatan: dzieli nas, odrywa wzajemnie od siebie, by nami rządzić, podobnie jak żołnierze pod krzyżem, którzy podarli Jezusowe szaty.
W scenie krzyżowania widać wielką tajemnicę cierpienia – misterium pietatis – przed którym każdy musi pochylić czoła. Cierpienia Syna Bożego, nad którym płakało całe niebo, cierpienie samego Boga, który w człowieczeństwie Syna z miłości do świata zabija wszelką nienawiść, wszelką niechęć, wszelki gniew. Przez Mękę Chrystusa nastąpiło oczyszczenie natury ludzkiej. Od tego momentu cierpienie nabrało sensu. Jednak misterium pietatis dokonane na krzyżu przez Chrystusa nie było bezowocne. Już w momencie przebicia Jego boku i wypłynięcia wody i krwi narodził się Jeden Chrystusowy Kościół, który został umocniony Duchem Świętym w Wieczerniku Pięćdziesiątnicy. Kościół, który nosi w sobie tajemnicę uświęcenia – misterium sanctitatis i jest dla świata sakramentem samego Boga. Kościół jest narzędziem Boga, przez które wprowadza we wszechświecie świętość, swój Boski pierwiastek.
Choć historia i ludzkie ambicje podzieliły chrześcijan, jest jeden symbol, który wszystkich łączy: Chrystusowy krzyż, w którym wszyscy jesteśmy zbawieni. Podobnie Tunika Jezusowa, która nie została podzielona, lecz dotarła przez wieki do naszych czasów, stała się symbolem niepodzielnego Kościoła. 
Osobą, którą można nazwać twórcą i piewcą ekumenizmu katolickiego naszych czasów, jest Yves Congar, francuski kapłan i wybitny teolog. wykładowca uniwersytetu w od 1931 (z przerwą wojenną) prof. w fakultecie dominikańskim w Saulchoir k. Paryża, Jego otwartość na dialog z protestantami i prawosławnymi zjednała mu tylu przyjaciół, co i wrogów. W latach 1954–56 został odsunięty przez władze kościelne i zakonne za swoje zbyt reformatorskie poglądy, przebywał w latach 1956–68 w Strasburgu, potem wykładał w Instytucie Katolickim w Paryżu; był zwolennikiem koncepcji Kościoła jako Ludu Bożego i zwiększenia roli świeckich w Kościele, wywarł wpływ na przebieg i uchwały Soboru Watykańskiego II. 26 listopada 1994 r. został nominowany na kardynała przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Uznany został za męczennika sprawy pojednania chrześcijan. Zmarł w sędziwym wieku, mając 91 lat.
Yves Congar chciałby nam przekazać tylko jedno przesłanie: nawróć się do Chrystusa, niezależnie od tego, w jakim miejscu Kościoła postawił Cię Bóg. Jeśli chcesz być ekumenistą, człowiekiem światłym i otwartym na dialog, musisz podjąć wysiłek dialogu z Bogiem. Jeśli chcesz tworzyć wokół siebie atmosferę jedności, spróbuj odkryć, co dokonuje się w czasie Eucharystii. To właśnie wtedy wokół ołtarza Jezus jednoczy wszystkich zebranych. Jezus łączy nas nawzajem w ten sposób, że każdego łączy z sobą, tworząc sieć, w której On zajmuje centralne miejsce. Gdy połączysz się z Chrystusem, będziesz żyć w jedności z ludźmi. Budowanie ekumenizmu zacząć trzeba od własnego podwórka, od swojej duszy. Zjednoczenie Europy, świata, Kościołów w imię tylko ludzkiej solidarności, na przekór Bogu, doprowadzi do powstania nowej wieży Babel, gdzie wszyscy się pogubią, odzienie będzie wiadomo, gdzie jest prawda. Właściwy ekumenizm polega na ciągłym czuwaniu nad czystością wiary i szacunkiem da drugiego człowieka. Taka ekumeniczna postawa jest zadaniem dla każdego. Jak więc żyć po śmierci Boga? W oparciu o własne nawrócenie i głębokie życie wiarą swego Kościoła, dążyć do jedności w domu, w pracy, w szkole. Spójrz dziś wieczorem na krzyż i powiedz temu wiszącemu Jezusowi: Jezu mój, jestem słabym człowiekiem. Tak często upadam, tak często niszczę tą jedność, za którą Ty oddałeś życie. Panie, spraw, bym nigdy nie rozdzielał twojej szaty z Golgoty, Twego serca, nie rozdzierał twych rąk i nóg, nie targał w strzępy mego sumienia grzechem, lecz był z Tobą jedno. Męka Pana naszego, Jezusa Chrystusa trwa nadal. Wisi On rozciągnięty na krzyżu świata, poorany bruzdami naszych grzechów, przebity naszą zbrodnią, ukoronowany naszym kłamstwem. Jednak miłość jest silniejsza niż zło. Miłość Boga do Ciebie. Pamiętaj o tym.