II. OSOBA A MIŁOŚĆ - Analiza metafizyczna miłości

Słowo "miłość"
Słowo "miłość" nie jest jednoznaczne. W książce tej świadomie zawężamy zakres znaczenia tego słowa, chodzi nam, bowiem o miłość pomiędzy dwiema osobami, które różnią się pod względem płci. Wiadomo jednak, że i w takim zawężeniu słowo "miłość" posiada jeszcze różne znaczenia i nie można myśleć o jakimś jednoznacznym jego używaniu. Potrzeba szczegółowej analizy, aby ujawnić w pewnej bodaj mierze całe bogactwo rzeczywistości, która bywa oznaczana słowem "miłość". Jest to rzeczywistość złożona i wieloaspektowa Przyjmiemy za punkt wyjścia, że miłość jest zawsze jakimś wzajemnym odniesieniem osób. To z kolei oparte jest znów na pewnym stosunku do dobra. Każda z osób pozostaje w takim stosunku i obie razem również w nim pozostają. To jest punkt wyjścia dla pierwszej części naszej analizy miłości, dla analizy metafizycznej. Chodzi w niej również o ogólną charakterystykę miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną. Aby jej dokonać, musimy wyróżnić te zasadnicze elementy, które się w niej zawierają, zarówno elementy treściowe związane ze stosunkiem od dobra, jak i elementy strukturalne związane ze wzajemnym odniesieniem osób. Elementy te zawierają się we wszelkiej miłości. Tak, więc np. we wszelkiej miłości zawiera się upodobanie czy życzliwość. Miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną Jest jedną z konkretyzacji miłości w ogóle, w której owe wspólne elementy miłości zawierają się w sposób specyficzny. Dlatego analiza ta została nazwana metafizyczną - słowo "miłość" posiada najwyraźniej sens analogiczny. 
Analiza metafizyczna otworzy nam z kolei drogę do analizy psychologicznej. Miłość kobiety i mężczyzny kształtuje się głęboko w psychice dwojga osób i jest związana ze szczególną żywotnością seksualną człowieka. Właściwie, więc potrzebna jest analiza psycho - fizjologiczna czy też bio - psychologiczna. Momenty, bio -fizjologiczne zostaną omówione w rozdziale ostatnim ("Seksuologia a etyka"). Miłość ludzka, miłość osób, nie sprowadza się nich ani też z nimi się nie utożsamia. Gdyby tak było, nie byłaby miłością, chyba tylko w jakimś znaczeniu najszerszym, tak jak mówimy o amor naturalis albo też o miłości kosmicznej, widząc tę ostatnią we wszystkich dążeniach celowych zachodzących w przyrodzie. 

Miłość mężczyzny i kobiety jest wzajemnym stosunkiem osób i posiada charakter osobowy. Z tym wiąże się najściślej jej głębokie znaczenie etyczne, w tym znaczeniu - etycznym - stanowi ona treść największego przykazania Ewangelii. I do tego też znaczenia musi się wreszcie zwrócić i nasza analiza. Przedmiotem jej będzie wówczas miłość jako cnota, i to największa z cnót, ogarniająca sobą poniekąd całą ich resztę i podnosząca wszystkie na swój własny poziom, odciskająca na nich swój własny profil. 

Taka trójczłonowa analiza tego, co łączy kobietę i mężczyznę, jest nieodzowna, ażeby wśród tej wielości znaczenia, jakie kojarzą się ze słowem "miłość", wydobyć stopniowo to znaczenie, o które nam właściwie chodzi. 

Miłość jako upodobanie
Pierwszym elementem w ogólnej analizie miłości jest element upodobania. Miłość - jak powiedziano - oznacza wzajemny stosunek dwojga ludzi, i kobiety i mężczyzny, oparty znów na jakimś stosunku do dobra. Ów stosunek do dobra rozpoczyna się właśnie upodobaniem. Podobać się znaczy mniej więcej tyle, co przedstawiać się jako pewne dobro. Kobieta łatwo może znaleźć się w polu widzenia mężczyzny jako swoiste dobro, a on również jako dobro może znaleźć się w jej polu widzenia. Ta obustronna łatwość upodobania w sobie jest owocem popędu seksualnego, rozumianego jako właściwość i siła natury ludzkiej, ale siła działającą w osobach i domagająca się postawienia na poziomie osób. Upodobanie zwrócone do osoby drugiej płci stwarza tę siłę natury, jaką jest popęd, na poziomie życia osoby. 
Upodobanie jest, bowiem najściślej związane z poznaniem, i to, z poznaniem umysłowym, jakkolwiek przedmiot poznania - kobieta czy też mężczyzna - jest konkretny i jako taki podpada pod zmysły. Upodobanie opiera, się na wrażeniu, ale wrażenie samo jeszcze o nim nie stanowi. W upodobaniu, bowiem odkrywamy już pewne zaangażowanie poznawcze podmiotu pod adresem przedmiotu, kobiety wobec mężczyzny i na odwrót. Sama wiedza, choćby najgruntowniejsza, i samo myślenie na temat danej osoby nie jest jeszcze upodobaniom, gdyż to kształtuje się często niezależnie od gruntownej wiedzy o osobie i bez długiego myślenia na jej temat. Upodobanie nie posiada struktury czysto poznawczej. Trzeba natomiast uznać, że w owym zaangażowaniu poznawczym, które ma charakter upodobania, biorą udział czynniki nie tylko, poza - rozumowe, ale też poza-poznawcze, mianowicie uczucia i wola. 

Upodobanie to nie tylko myślenie o jakiejś osobie jako o dobru, upodobanie to zaangażowanie myślenia w stosunku do tej osoby jako do pewnego dobra, zaangażowanie takie zaś może być w ostateczności y spowodowane tylko przez wolę. Tak, więc w owym "podobaniu się" zawarty jest już jakiś pierwiastek "chcę", chociaż jest on jeszcze bardzo pośredni, w wyniku, czego upodobanie ma charakter przede wszystkim poznawczy. Jest to jakby poznanie angażujące wolę, angażujące zaś, dlatego, że przez nią zaangażowane. Upodobanie trudno wytłumaczyć nie przyjmując wzajemnego przenikania się rozumu i woli. Sfera uczuć, która odgrywa w upodobaniu wielką rolę, będzie przedmiotem wnikliwszej nieco analizy w następnej części tego rozdziału. Już teraz jednak wypada powiedzieć, że uczucia obecne są przy narodzinach miłości właśnie przez to, że pomagają w kształtowaniu się upodobania mężczyzny względem kobiety, a jej w stosunku do niego. Cała sfera uczuciowa człowieka nie jest z natury nastawiona na poznawanie, ale raczej na doznawanie. Naturalne nastawienie tej sfery wyraża się w reakcji wzruszeniowo, (czyli emocjonalnie) afektywnej na dobro: Reakcja taka musi posiadać wielkie znaczenie dla upodobania, w którym osoba, np. staje w polu widzenia drugiej osoby, y, właśnie jako dobro. 

Uczuciowość to zdolność reagowania na dobro określonej jakości, zdolność wzruszania się w zetknięciu z nim (w analizie psychologicznej przyjmijmy bardziej szczegółowe znaczenia uczuciowości, przeciwstawiając ją zmysłowości). Ta jakość dobra, na które zdolny jest w szczególnej mierze reagować konkretny mężczyzna czy też konkretna kobieta, zależy w pewnej mierze od różnych czynników wrodzonych i odziedziczonych, z kolei zaś od różnych czynników nabytych w wyniku takich czy innych wpływów, a także w wyniku świadomego wysiłku danej osoby, w wyniku jej pracy nad sobą. I właśnie stąd się bierze treściowe zabarwienie życia uczuciowego, które dochodzi do głosu w poszczególnych reakcjach wzruszeniowo-afektywnych, posiada zaś wielkie znaczenie dla upodobania. Od niego w dużej mierze zależy, w jakim kierunku pójdzie to upodobanie, do jakiej osoby się zwróci oraz na czym w tej osobie przede wszystkim się skoncentruje. 

Każda, bowiem osoba ludzka jest dobrem nad wyraz złożonym i poniekąd niejednolitym. Zarówno mężczyzna, jak i kobieta jest z natury bytem cielesno - duchowym. Takim jest też i dobrem. Jako takie staje w polu widzenia drugiej osoby i jako takie staje się przedmiotem upodobania. Jeżeli więc upodobanie będziemy rozpatrywać niejako na kliszy świadomości podmiotu, który je żywi względem drugiej osoby, to nie gwałcąc i nie naruszając w niczym zasadniczej jednolitości tego upodobania, musimy odkryć w nim przeżycia różnych wartości. Wszystkie te wartości przeżywane przez osobę, która żywi upodobanie względem drugiej osoby, pochodzą od tej ostatniej. Podmiot upodobania y znajduje je w x. Właśnie dzięki temu x stoi w jego polu widzenia jako dobro, które wzbudziło upodobanie. 

A przecież pomimo tego upodobanie nie równa się tylko pewnej sumie przeżyć zrodzonych w kontakcie osoby y z osobą y. Wszystkie te przeżycia pojawiają się przy sposobności upodobania w świadomości osoby będącej jego podmiotem. Upodobanie jednak to coś więcej niż ów stan świadomości przeżywającej takie lub inne wartości. Ma ono za przedmiot osobę i płynie też z całej osoby. Taki stosunek do osoby to nic innego jak miłość, choć dopiero w swoim zarodku. Upodobanie należy do istoty miłości i poniekąd już jest miłością, jakkolwiek miłość nie jest tylko upodobaniem. To właśnie wyrażali myśliciele średniowieczni mówiąc amor complacentiae; upodobanie jest nie tylko jednym z elementów miłości, jakby jej częścią, ale jest jednym z aspektów istotnych całej miłości. Stosując zasadę analogii, możemy już o samym upodobaniu mówić: miłość. Stąd amor complacentiae. Przeżycie zaś różnorodnych wartości, które pozwala się przy tym niejako odczytać w świadomości, jest dla upodobania o tyle symptomatyczne, że stawia na nim jakby jeden główny akcent czy też nawet ich wiele. Tak, więc w upodobaniu y do osoby x zaznacza się najmocniej ta lub inna wartość, którą y znajduje w x i na którą szczególnie mocno reaguje. 

Wartość, na którą reaguje y (rzecz jasna, iż można tak samo mówić o upodobaniu x względem y), zależy jednak nie tylko od tego, że istotnie znajduje się ona w x, że x ją posiada, ale również od tego, że y właśnie na nią jest szczególnie uwrażliwiony, szczególnie skłonny do tego, aby tę wartość dostrzec i przeżyć. Posiada to duże znaczenie zwłaszcza w miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną. Jakkolwiek, bowiem przedmiotem upodobania jest w takiej miłości zawsze osoba, to jednak nie ulega wątpliwości, że w różny sposób można sobie upodobać osobę. Kiedy np. jakiś konkretny y jest zdolny do tego, aby reagować tylko lub bodaj przede wszystkim na wartości zmysłowo-seksualne, wówczas całe jego upodobanie względem x, a pośrednio i cała miłość do niej, musi się ukształtować inaczej niż wówczas, gdy y jest bardziej zdolny do żywej reakcji na wartości duchowe czy moralne drugiej osoby, np. na jej inteligencję, zalety charakteru. 

Reakcja wzruszeniowo-afektywna bierze wydatny udział w upodobaniu i wyciska na nim swoiste piętno. Uczucia same z siebie nie mają mocy poznawczej, mają natomiast moc nastawiania i orientowania aktów poznawczych, to właśnie najwyraźniej zaznacza się w upodobaniu. Ale też właśnie to stwarza pewną wewnętrzną trudność, jeśli chodzi o dziedzinę osobowo-seksualną. 

Trudność ta tkwi w stosunku przeżycia do prawdy. Uczucia, bowiem pojawiają się w sposób spontaniczny - stąd też upodobanie do jakiejś osoby wyrasta nieraz nagle i nieoczekiwanie - ale reakcja ta jest właściwie "ślepa". Naturalna działalność uczuć nie zmierza do ujęcia prawdy o przedmiocie. Prawda jest w człowieku funkcją i zadaniem rozumu. A jakkolwiek byli tacy myśliciele (Pascal i Scheler), którzy mocno akcentowali osobną logikę uczuć (Iogique du coeur), to jednak reakcje wzruszeniowo - afektywne równie dobrze mogą pomagać w upodobaniu prawdziwego dobra, jak i przeszkadzać. A to jest sprawa niesłychanie ważna dla wartości każdego upodobania. Wartość upodobania leży przecież w tym, że dobro, do którego ono się zwraca, naprawdę jest tym dobrem, o jakie chodzi. Tak, więc i w upodobaniu, pomiędzy y a x prawda o wartości osoby, ku której druga osoba żywi upodobanie, jest czymś podstawowym i decydującym. I właśnie tutaj reakcje wzruszeniowo-afektywne przyczyniają się nieraz do skrzywienia czy też zafałszowania upodobania, kiedy poprzez nie dostrzega się w danej osobie wartości, których w niej naprawdę nie ma. Może to być bardzo niebezpieczne dla miłości. Kiedy bowiem reakcja uczuciowa minie - a do jej natury należy właśnie fluktuacja - wówczas podmiot, który cały swój stosunek do danej osoby oparł na tej reakcji, a nie na prawdzie o osobie, zostaje niejako w próżni, pozbawiony tego dobra, o którym mniemał, że je znalazł. A z takiej próżni i ze związanego z nią poczucia zawodu rodzi się nieraz reakcja uczuciowa o przeciwnym zabarwieniu: miłość czysto uczuciowa często przechodzi w również uczuciową nienawiść do tej samej osoby. 

Dlatego właśnie już w upodobaniu - a nawet w nim najbardziej tak - ważny, jest moment prawdy o osobie, do której to upodobanie się zwraca. Trzeba zaś liczyć się z tym, że istnieje tendencja zrodzona z całej dynamiki życia uczuciowego, która skłania, ażeby ten moment prawdy odwracać od przedmiotu upodobania, od osoby, a zwracać właśnie ku podmiotowi, ściślej zaś - ku samym uczuciom. Wówczas nie myśli się o tym, czy osoba naprawdę posiada te wartości, które się w niej z upodobaniem dostrzega, ale przede wszystkim o tym, czy uczucie, jakie się pod jej adresem zrodziło, jest prawdziwym uczuciem. Tu tkwi jedno przynajmniej ze źródeł jakże częstego w miłości subiektywizmu (wrócimy jeszcze do tego w swoim czasie). 

Miłość w przekonaniu ludzi sprowadza się przede wszystkim do prawdy uczuć. Jakkolwiek nie sposób temu całkowicie zaprzeczyć, wynika to, bowiem choćby z samej analizy upodobania, to jednak ze względu na wartość zarówno upodobania, jak i całej miłości trzeba się domagać, ażeby prawda o osobie, która jest przedmiotem upodobania, grała w tym upodobaniu rolę przynajmniej nie mniejszą niż sama tylko prawda uczuć. Na odpowiednim scaleniu tych prawd polega właściwa kultura upodobania, jeden z elementów prawdziwie wychowanej i prawdziwie dobrej miłości. 

Upodobanie wiąże się bardzo ściśle z przeżyciem wartości. Osoba drugiej płci może dostarczyć wielu przeżyć różnorodnej wartości. Wszystkie one odgrywają jakąś rolę w całym upodobaniu, które - jak już powiedziano - znajduje swój główny akcent dzięki którejś z tych wartości, dzięki wartości najmocniej przeżytej. Skoro już mowa o prawdzie w upodobaniu (a pośrednio o prawdzie w miłości), trzeba koniecznie starać się o to, ażeby upodobanie to nigdy nie ograniczało się do wartości częściowych, do czegoś, co tkwi tylko w osobie, a nią samą nie jest. Chodzi o to, ażeby żywić upodobanie po prostu do osoby, to znaczy, ażeby przeżywając różne wartości, które w niej tkwią, zawsze przezywać wraz z nimi w akcie upodobania wartość samej, osoby - to, że ona sama jest wartością, a nie tylko zasługuje na upodobanie ze względu na takie czy inne wartości - w niej zawarte. W tej chwili nie można jeszcze wskazać, dlaczego moment ten jest w upodobaniu tak bardzo ważny, okaże się to przede wszystkim w ustępie poświęconym etycznej analizie miłości. W każdym razie upodobanie, które pośród różnorodnych wartości zawartych w osobie umie żywo uchwycić nade wszystko samą wartość osoby, posiada wartość pełnej prawdy; dobrem, do którego ono się zwraca, jest właśnie osoba, a nie co innego. Osoba zaś jako byt - a więc i jako dobro - różni się od wszystkiego, co nie jest osobą. 

"Podobać się" znaczy przedstawiać się jako Pewne dobro, więcej: jako to dobro, którym się jest (należy to dodać w imię prawdy jakże ważnej w strukturze upodobania). Przedmiot upodobania, który występuje w polu widzenia podmiotu jako dobro, przedstawia mu się równocześnie jako piękno. Jest to bardzo, ważne dla upodobania, na którym opiera się miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną. Wiadomo, że istnieje osobne, szerokie zagadnienie: problem piękności kobiecej i piękności męskiej. Przeżycie piękności idzie w parze z przeżyciem wartości tak, jakby w każdej z nich zawierała się jeszcze "dodatkowa" wartość estetyczna. "Urok", "wdzięk", "czar" - te i tym podobne słowa służą do określenia tego ważnego momentu miłości osób. Człowiek jest piękny i może się jako piękny "objawić" drugiemu człowiekowi. Kobieta jest na swój sposób piękna i może przez to swoje piękno stanąć w polu widzenia mężczyzny. Mężczyzna jest znów na swój sposób piękny, a przez to swoje piękno może stanąć y w polu widzenia kobiety. Piękno znajduje dla siebie miejsce właśnie w upodobaniu. 

Nie pora tutaj, aby wnikać w analizę całej piękności człowieka. Wypada natomiast przypomnieć, że człowiek jest osobą, bytem, o którego naturze stanowi "wnętrze". Prócz piękna, zatem zewnętrznego trzeba umieć odkrywać również piękno wewnętrzne człowieka i w nim sobie także podobać, a może nawet w nim umieć podobać sobie przede wszystkim. Prawda ta w jakiś szczególny sposób jest ważna dla miłości pomiędzy mężczyzną a kobietą, gdyż miłość ta jest, a w każdym razie powinna być, miłością osób. Upodobanie, na którym ta miłość się opiera, nie może rodzić się tylko z widzialnego i zmysłowego piękna, ale powinno uwzględniać całkowicie i dogłębnie piękno osoby. 

Miłość jako pożądanie
Na tej samej zasadzie, na której określiliśmy uprzednio upodobanie, możemy z kolei mówić o pożądaniu jako o jednym z aspektów miłości. Tłumaczy je znów łaciński wyraz amor concupiscentiae, który wskazuje nie tyIe na to, że pożądanie stanowi jeden z elementów miłości, ile na to, że miłość zawiera się również w pożądaniu. Należy ono do istoty miłości, podobnie jak upodobanie, i czasem ujawnia się w niej najmocniej. Mieli, więc gruntowną rację ci myśliciele średniowieczni, którzy mówili o miłości pożądania (amor concupiscentiae), podobnie jak mówili o miłości upodobania (amor complacentiae). Pożądanie należy również do samej istoty tej miłości, jaka nawiązuje się pomiędzy kobietą a mężczyzną. Płynie to stąd, że osoba ludzka jest bytem ograniczonym i niewystarczającym sobie, a przeto - najobiektywniej mówiąc - potrzebuje innych bytów. Stwierdzenie ograniczoności oraz niewystarczalności bytu ludzkiego stanowi punkt wyjścia dla zrozumienia stosunku tego bytu do Boga. Człowiek potrzebuje Boga, tak jak każde inne stworzenie, po prostu na to, aby żyć. 
W tej chwili jednakże chodzi o coś innego. Człowiek, osoba ludzka, jest kobietą lub mężczyzną. Płeć,jest także pewnym ograniczeniem, jednostronnością. Mężczyzna potrzebuje wiec kobiety niejako dla: uzupełnienia swojego bytu, ona podobnie potrzebuje mężczyzny. Ta obiektywna, ontyczna potrzeba daje o sobie znać za pośrednictwem popędu seksualnego. Na podłożu tego popędu wyrasta miłość osoby do osoby, x do y. Miłość ta jest miłością pożądania, wypływa, bowiem z potrzeby, a zmierza do znalezienia, dobra, którego brak. Takim dobrem jest kobieta dla mężczyzny a mężczyzna dla kobiety. Ich miłość obiektywnie biorąc jest, więc miłością pożądania. Zachodzi jednak głęboka różnica pomiędzy miłością pożądania (amor concupiscentiae) a samym pożądaniem (concupiscentia), zwłaszcza zmysłowym. Pożądanie zakłada odczucie zmysłowe; jakiegoś braku, które to przykre odczucie mogłoby zostać usunięte za pośrednictwem określone o dobra. W ten sposób np. mężczyzna może pożądać kobiety y osoba występuje wówczas jako środek do zaspokojenia pożądania, podobnie jak pokarm służy do zaspokajania głodu (porównanie to mocno kuleje). Niemniej to, co się, kryje w wyrazie pożądanie nie sugeruje odniesienie o charakterze użytkowym, w danym wypadku przedmiotem takiego odniesienia byłaby osoba drugiej płci. O tym właśnie mówił Chrystus, (Mt 5,28): "Kto by patrzył na niewiastę, aby jej pożądał, już ją scudzołożył w sercu swoim". Zdanie to bardzo wiele wyjaśnia, gdy chodzi o istotę miłości i moralności seksualnej. Problem ten pełniej zarysuje się w analizie zmysłowości. 

Miłość pożądania nie, sprowadza się więc do tych samych pożądań. W miłości tej krystalizuje się - tylko obiektywna potrzeba bytu skierowana do drugiego bytu, który jest dla pierwszego dobrem i przedmiotem dążenia. W świadomości tej osoby, która jest podmiotem takiego dążenia, miłość pożądania nie zaznacza się jednak bynajmniej jako samo pożądanie. Miłość ta zaznacza się tylko jako pragnienie dobra dla siebie: "Chcę ciebie, bo ty jesteś dobrem dla mnie". Przedmiot miłości pożądania jest dobrem dla podmiotu: kobieta dla mężczyzny, mężczyzna dla kobiety. I dlatego też miłość jest przeżywana jako pragnienie osoby, a nie, jako samo pożądanie, concupiscentia. Pożądanie idzie w parze z tym pragnieniem, ale raczej utrzymuje się jakby w jego cieniu. Podmiot miłujący ma świadomość jego obecności, wie, że ono jest niejako do jego dyspozycji, ale jeśli pracuje nad swoją miłością do drugiej osoby, nie pozwala samemu pożądaniu przeważyć, nie dopuszcza, aby ono zmajoryzowało to wszystko, co ponad nim zawiera się w jego miłości. Jeśli bowiem nawet nie rozumie, to jednak czuje, że taka przewaga pożądania zniekształciłaby w pewien sposób miłość, odebrałaby ją obojgu. Jakkolwiek miłość pożądania nie utożsamia się z samymi pożądaniami zmysłowymi, to jednak stanowi ona ten aspekt miłości, w którym zwłaszcza, gdy chodzi o relację mężczyzna-kobieta - najłatwiej mogą się osadzać postawy zbliżone do utylitarystycznych. Miłość pożądania zakłada, bowiem - jak stwierdzono - realną potrzebę, dzięki której (używając słów dopiero, co zastosowanych) "ty jesteś dobrem dla mnie": Dobro, które służy zaspokojeniu potrzeby, jest w jakiś sposób pożyteczne czy nawet użyteczne. Co innego jednak być użytecznym czy tym bardziej pożytecznym, a co innego stanowić przedmiot użycia. Można, więc tylko stwierdzić, że poprzez ten swój aspekt, który uwydatnia się w miłości pożądania, miłość najbardziej przybliża się do dziedziny użyteczności, przenikając ją jednak swoją własną istotą. Dlatego prawdziwa miłość pożądania nie przechodzi nigdy w postawę utylitarystyczną, zawsze, bowiem (nawet w pożądaniu) wyrasta z zasady personalistycznej. Dodajmy, że i w miłości Boga, którego człowiek może pragnąć i pragnie jako dobra dla siebie, dochodzi do głosu amor concupiscentiae. Tak też jest - jeśli zastosujemy analogię daleką, choć wymowną - również w miłości między osobami y - x. Problem ich relacji właśnie na tym odcinku wymaga szczególnej precyzji, ażeby w samych pożądaniach zmysłowych nie widzieć jeszcze pełnego ekwiwalentu miłości pożądania. A po drugie, by nie uważać, iż w miłości pożądania wyczerpuje się całkowicie istota tej miłość, do jakiej człowiek jest zdolny względem człowieka (tym bardziej względem Boga). 

Miłość jako życzliwość
Wypada w tym miejscu podkreślić, że miłość jest najpełniejszą realizacją tych możliwości, które tkwią w człowieku. Potencjalność (od łacińskiego potentia - możliwość, możność, władza) właściwa osobie najpełniej aktualizuje się przez miłość (słowo "aktualizuje się" od łacińskiego actus - czyn, doskonałość). Osoba znajduje w miłości największą pełnię swego bytowania, obiektywnego istnienia. Miłość jest to takie działanie, taki akt, który najpełniej rozwija istnienie osoby Musi to być oczywiście - miłość prawdziwa. Co to znaczy: miłość prawdziwa? To znaczy taka, w której realizuje się prawdziwa istota miłości, która zwraca się do prawdziwego (nie pozornego tylko) dobra, i ty w sposób prawdziwy, czyli taki, jaki odpowiada jego naturze. Należy to zastosować również do miłości pomiędzy mężczyzną a kobietą. I w tej również dziedzinie miłość prawdziwa doskonali byt osoby i rozwija jej istnienie. Miłość fałszywa natomiast wywołuje skutki wręcz przeciwne. Miłość fałszywa to taka, która albo zwraca się do pozornego dobra, albo - co najczęściej - zwraca się do jakiegoś dobra prawdziwego, ale w sposób nieodpowiadający jego naturze, sprzeczny z nią. Taką też bywa niejednokrotnie miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą, bądź w swych założeniach, bądź - nawet pomimo dobrych (pozornie) założenia - w swych poszczególnych przejawach, w swej realizacji. Miłość fałszywa zaś jest złą miłością. 
Zła, a w każdym razie niepełna, byłaby też miłość kobiety i mężczyzny, gdyby nie wychodziła poza pożądanie. Ale i sama miłość pożądania nie wyczerpuje w całej pełni istoty miłości pomiędzy osobami. Nie wystarcza tylko pragnąć osoby jako dobra dla siebie, trzeba ponadto przede wszystkim - pragnąć również jej dobra. Ten na wskroś altruistyczny zwrot woli i uczuć zwie się w języku św. Tomasza amor benevoleniae lub krótko benevolentia, czemu w naszym języku, nie dość dokładnie zresztą, odpowiada pojęcie życzliwości. Miłość osoby do osoby musi być życzliwa, inaczej nie będzie prawdziwa. Więcej - nie będzie w ogóle miłością, będzie tylko egoizmem. W naturze miłości nie tylko nie zachodzi przeciwieństwo, ale nawet istnieje łączność pomiędzy pożądaniem a życzliwością. Powiedzmy, że y chce x jako dobra dla siebie. W takim razie jednak musi chcieć, ażeby y była dobrem, bez tego, bowiem nie może być dobrem dla niego. W ten sposób zaznacza się łączność pomiędzy pożądaniem a życzliwością. 

Sama jednakże życzliwość nie polega na takiej konfiguracji chceń: y chce, aby x była dobrem, i to jak najpełniejszym, ażeby z kolei tym bardziej była dobrem dla niego. Życzliwość odrywa się od wszelkiej interesowności, której pierwiastki w miłości pożądania wydatnie jeszcze tkwią. Życzliwość to tyle, co bezinteresowność w miłości: "Nie pragnę ciebie jako dobra", ale: "Pragnę twego dobra", "Pragnę tego, co jest dobrem dla ciebie" - osoba życzliwa pragnie tego bez żadnej myśli o sobie, bez żadnego względu na siebie. Dlatego miłość życzliwa, amor benevolentiae, jest miłością w znaczeniu bardziej bezwzględnym niż miłość pożądania. Jest miłością jak najbardziej czystą. Przez życzliwość przybliżamy się najbardziej do tego, co stanowi "czystą istotę" miłości. Taka też miłość najbardziej doskonali swój podmiot, najpełniej rozwija zarówno jego istnienie, jak i istnienie tej osoby, do której się zwraca. 

Miłość mężczyzny do kobiety oraz jej do niego nie może nie być miłością pożądania, winna zaś iść ku temu, aby coraz bardziej być pełną życzliwością, benevolentia. Winna do tego zmierzać w każdym stanie i w każdym przejawie ich współistnienia oraz obcowania. W szczególnej mierze jednak winna zmierzać do tego w małżeństwie, tam gdzie skądinąd najwyraźniej się zaznacza nie tylko miłość pożądania, ale również najwyraźniej dochodzi do głosu samo pożądanie. W tym leży swoiste bogactwo miłości małżeńskiej, ale tkwi w tym także jej swoista trudność. Nie trzeba tego taić ani ukrywać. Prawdziwa miłość życzliwości może bowiem iść w parze z miłością pożądania, a nawet z samym pożądaniem, byleby to ostatnie nie zmajoryzowało wszystkiego innego, co zawiera się w miłości mężczyzny i kobiety, lub nie stało się jej wyłączną treścią i sensem. 

Problem wzajemności
Należy obecnie przejść do problemu wzajemności. Każe on spojrzeć na miłość mężczyzny i kobiety nie tyle jako na miłość x do y oraz y do x, ile raczej jako na coś, co istnieje pomiędzy nimi. Wzajemność związana jest ściśle z miłością "pomiędzy" mężczyzną a kobietą. Warto zwrócić uwagę na ten przysłówek. Sugeruje on, że miłość nie jest tylko czymś w kobiecie i czymś w mężczyźnie - w takim razie, bowiem byłyby właściwie dwie miłości - ale jest czymś łącznym i jednym. Liczebnie i psychologicznie biorąc, są dwie miłości, ale te dwa odrębne fakty psychologiczne zespalają się i tworzą jedną obiektywną całość - poniekąd jedyny byt, w którym zaangażowane są dwie osoby. 
W związku z tym pozostaje stosunek "ja" do "my". Każda osoba jest jakimś "ja", jedynym i niepowtarzalnym. Owo "ja" posiada swoje wnętrze, a dzięki niemu jest jakby małym światem, który w istnieniu zależy od Boga, a równocześnie jest samodzielny w sobie właściwych granicach. Droga od jednego do drugiego "ja" prowadzi tedy poprzez wolną wolę, poprzez jej zaangażowanie. Droga ta może jednak prowadzić tylko w jednym kierunku, np. od x do y. Wtedy miłość do osoby jest jednostronna. Posiada ona wprawdzie swój wyraźny i autentyczny profil psychologiczny, ale nie posiada tej obiektywnej pełni, jaką daje jej wzajemność. Nazywa się ją wtedy miłością nieodwzajemnioną, wiadomo zaś, że miłość nieodwzajemniona łączy się z przykrością, z cierpieniem. Miłość taka utrzymuje się nieraz nawet bardzo długo w swym podmiocie, w osobie, która ją przeżywa, ale dzieje się to mocą jakby wewnętrznego uporu, co jednak raczej zniekształca miłość i odbiera jej właściwy charakter. Miłość nieodwzajemniona skazana jest naprzód na wegetację w swoim podmiocie, a później na stopniowe konanie. Nieraz nawet konając sprawia, że wraz z nią obumiera również sama zdolność miłowania. Nie zawsze jednak dochodzi do tej skrajności. 

W każdym razie widać dość jasno, że miłość z natury swojej nie jest czymś jednostronnym, ale czymś obustronnym, czymś "pomiędzy"' osobami, czymś społecznym. Jej pełny byt jest właśnie między - osobowy, a nie jednostkowy. Jest ona ściśle związana z siłą łączenia i jednoczenia, a przeciwna z natury jej dzieleniu i izolowaniu. Do pełni miłości trzeba, ażeby droga od x do y spotkała się z drogą od y do x. Miłość obustronna stwarza najbliższą podstawę do tego, aby z dwóch "ja" powstało jedno "my". W tym tkwi jej naturalna dynamika. Aby zaistniało "my", nie wystarczy sama tylko miłość obustronna, bo są w niej mimo wszystko jeszcze dwa "ja", chociaż w pełni już predysponowane do tego, aby stać się jednym "my". O zaistnieniu tego "my" w miłości decyduje właśnie wzajemność. Wzajemność ujawnia, że miłość dojrzała, że stała się czymś "pomiędzy" osobami, że utworzyła jakąś wspólnotę, a w tym realizuje się jej pełna natura. Wzajemność do niej właśnie należy. 

Rzuca to nowe światło na cały problem. Stwierdziliśmy uprzednio, że do natury miłości należy zarówno upodobanie oraz pragnienie (pożądanie), jak i życzliwość. Miłość pożądania i miłość życzliwości różnią się od siebie, nie na tyle jednak, aby musiały się wzajemnie wykluczać y może pragnąć x jako dobra dla siebie, a równocześnie też pragnąć dobra dla x, i to nawet bez względu na to, że x jest dla niego dobrem. Tłumaczy się to w nowy sposób w świetle prawdy o wzajemności. Kiedy mianowicie y pragnie miłości ze strony x jako odpowiedzi na swoją miłość, pragnie więc drugiej osoby przede wszystkim jako współtwórcy miłości, nie zaś jako przedmiotu pożądania. "Interesowność" miłości leżałaby, więc tylko w tym, że szuka ona odpowiedzi, a tą odpowiedzią jest miłość wzajemna. Ponieważ jednak wzajemność należy do natury miłości, stanowi o jej między - osobowym profilu, trudno mówić o "interesowności". Pragnienie wzajemności nie wyklucza bezinteresownego charakteru miłości. Owszem, miłość wzajemna może być gruntownie bezinteresowna, jakkolwiek to, co stanowi treść miłości pożądania pomiędzy kobietą a mężczyzną, znajduje w niej pełne zaspokojenie. Wzajemność jednak niesie z sobą jakby syntezę miłości pożądania oraz miłości życzliwej. Miłość pożądania daje y sobie znać zwłaszcza wówczas, gdy jedna z osób zaczyna być zazdrosna "o drugą", gdy lęka się jej niewierności.