Drogą maryjnch cnót miłosierdzie

 

Nasz narodowy wieszcz w sztandarowej dla epoki balladzie Romantyczność woła do mędrca znane chyba wszystkim słowa:

„Martwe znasz prawdy,
nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku,
w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych,
nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!”

Adam Mickiewicz w ten sposób polemizuje z racjonalizmem klasyków, zaznaczając, że „szkiełko i oko” nie może być ostateczną miarą poznawania świata. Istnieją „prawdy żywe”, ściśle związane z sercem. O takiej prawdzie żywej, czyniącej cuda, mogłyby nam opowiedzieć, gdyby potrafiły mówić, nasze kościelne konfesjonały. Zapewne zaintonowałyby maryjną pieśń wysławiającą „Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia”. Od Maryi bowiem trzeba nam uczyć się poznawania prawd życia:

„Maryja jest więc równocześnie Tą, która najpełniej zna tajemnicę Bożego miłosierdzia. Wie, ile ono kosztowało i wie, jak wielkie ono jest. W tym znaczeniu nazywamy Ją również Matką miłosierdzia – Matką Bożą miłosierdzia lub Matką Bożego miłosierdzia, a każdy z tych tytułów posiada swój głęboki sens teologiczny. Mówią one o tym szczególnym przysposobieniu Jej duszy, całej Jej osobowości do tego, aby widzieć poprzez zawiłe wydarzenia dziejów naprzód Izraela, a z kolei każdego człowieka i całej ludzkości, owo miłosierdzie, które z pokolenia na pokolenie (por. Łk 1, 50) staje się ich udziałem wedle odwiecznego zamierzenia Przenajświętszej Trójcy” (św. Jan

Paweł II, Dives in misericordia, 9).

Cnota miłosierdzia to przede wszystkim zdolność dostrzegania działania Bożej łaski w dziejach naszego życia, w naszych rodzinach czy wspólnotach. Średniowieczny teolog i poeta Ryszard od św. Wiktora uczy: Amor oculus est et amare videre est – „Miłość jest okiem, a kochać znaczy widzieć”. Warto zadać sobie pytanie, czy moje oczy potrafią dostrzec to dobro, którego źródłem jest Bóg. Czy potrafią rozradować się uśmiechem dziecka, czułym spojrzeniem współmałżonka, pomocną dłonią sąsiada? Czy może wzorem dziennikarzy śledczych wszędzie widzimy zło i afery, zatruwając tym samym beznadzieją własne serca? A przecież jak mówi nam Słowo Boże, dobra zawsze jest więcej: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Trzeba zatem widzieć ogrom niczym niezasłużonej zbawiającej nas miłości Boga, bo wówczas dostrzeżemy godność każdego człowieka. O tej wzajemnej zależności pisze Prymas Tysiąclecia w swoim komentarzu do maryjnej antyfony Salve Regina, Mater Misericordiae:

„Podążałaś za Synem miłości Bożej wszędzie, by w porę podpowiadać: wina nie mają, chleba nie mają, miłości nie mają, łaski nie mają, serca szukają... Czy w Kanie, czy na Golgocie, czy dziś – po prawicy Zbawiciela, w niebie – Miłosierdzie Twoje zawsze niemal, uśmiecha się przez łzy. Zawsze tam, gdzie męka zwątpienia. I dopiero, gdy łzy omyją oczy i serce z pyłu ziemi, dostrzegały «Pańskie miłosierdzie» i obfite u Niego odkupienie”

Chciałoby się zatem nieco sparafrazować Wielkiego Poetę i zakończyć równie podniosłym postulatem: „Dostrzegaj Miłosierdzie i czyń miłosierdzie!”

o. Piotr Hensel OCD


Nr 4 (58), Lipiec-Sierpień 2014