Czy tylko Piotrowi?

Odwróciwszy się powiedział Piotrowi.
Mt 16, 23

Pamiętamy dobrze owo przejmujące zdarzenie opisane w szesnastym rozdziale Ewangelii według św. Mateusza (i nieco inaczej w ósmym rozdziale Ewangelii według św. Marka, a całkiem pominięte w odpowiadającej im cząstce dziewiątego rozdziału Ewangelii według św. Łukasza), kiedy to Chrystus odpędza od siebie złego ducha mówiąc do niego: Odejdź ode mnie, szatanie! (Mt 16, 23). 
Rozważając tę perykopę Ewangelii zastanawiamy się, jak zwykle, nad jej istotnym przesłaniem i łatwo zauważamy, że owe groźne słowa Jezusa odnoszą się również do nas samych. Zaiste, także nas gromi Jezus z powodu naszych własnych ulegań perfidnym podszeptom szatana i ze względu na naszą osobistą „troskliwość” o jakieś tam „dobro” Jezusowe, a pomijanie zarazem Jego wyraźnych nauk o drodze, po której mamy kroczyć do Ojca. Tak, rzeczywiście należą się nam takie ostre słowa, gdy nie myślimy o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie. Nie ulega więc żadnej wątpliwości, że w takiej sytuacji nasza wina jest nie mniejsza od Piotrowej i wymaga solidnej skruchy. 
Jednakże, wnikając głębiej w sens naszego zagadnienia, możemy dostrzec, z niejakim zdziwieniem, że nie powinniśmy bynajmniej pomijać jeszcze jednego adresata tych obciążających sformułowań łagodnego zwykle Jezusa. Jest nim przecież – co na ogół pomijamy – sam… szatan. – Co więcej, przyjrzawszy się dokładnie całemu temu zdarzeniu, nieoczekiwanie dochodzimy do wniosku, że jest on właśnie głównym celem rzeczonych zarzutów Jezusowych. 
Zaprawdę, nie jest to wcale tylko naiwne rozumienie dosłowne wyrazów (Odejdź ode mnie, szatanie!) użytych przez Niego. Wprost przeciwnie – doznajemy nagłego olśnienia, że Jezus nader trafnie przeniknął nikczemne zakusy szatana usiłujące odwieść Go od wykonania woli Ojca. Tak samo, jak rozeznał Ojcowski wpływ w Piotrowych słowach o Mesjaństwie Chrystusa (Mat 16, 17), tak też uchwycił i obnażył zatrute jądro szatańskiej pokusy podstępnie podsuniętej pochopnemu Piotrowi. 
Wszakże szatan nie mógł ścierpieć tego, że ten prosty rybak tak wiernie przekazał Jezusowi objawienie Jego Ojca, który jest w Niebie. Musiał natychmiast przeciwstawić się temu dobru i popróbować jego zniszczenia; unieważnić zasługę wyznania Piotrowego i pogrążyć go w działaniu zatwardzającym; przede wszystkim zaś uderzyć w samego Jezusa, ażeby zatruć ten Jego pokarm, którym było ziemskie wypełnienie woli Ojca i zniweczyć wykonanie Jego roli Zbawiciela. 
Jezus jednak nie dał się zaskoczyć ani przechytrzyć. Celnie i skutecznie odparł niecny atak szatana, odtrącił go i ujawnił jego podłość, a przy okazji zgromił mimochodem Piotra (i nas wszystkich) za zbyt łatwe uleganie podszeptom szatańskim, zwłaszcza tym, które wyraźnie przeciwstawiają się nauce naszego Pana. 
Akcentując gniewnie perfidię szatańskiego myślenia nie na sposób Boży, lecz na sposób ludzki (Mat 16. 23) zdecydowanie wskazał On głównego winowajcę, który – bądź co bądź, jako istota duchowa – bardziej predestynowany był do percypowania myślenia Bożego niż prosty i niewykształcony Piotr – człowiek z krwi i kości (w sposób całkiem naturalny, przeto, uzewnętrzniający swoje myślenie ludzkie), a tymczasem właśnie ów upadły anioł ucieleśniał, jak na ironię, naiwną mentalność ludzką. 
Czyżby dobry Jezus miał sumienie już wtedy domagać się właśnie od Piotra radykalnego przekraczania swojej ludzkiej natury? – Co innego w stosunku do szatana! Jego podstawową powinnością była (i jest) sprawna umiejętność rozeznawania i szanowania woli Bożej.
A jeśli już mielibyśmy mówić o klasycznej dosłowności zastosowanej jednoznacznie do wytłumaczenia jakichś słów, to powinniśmy to uczynić raczej do takiego pojmowania zwrotu „powiedział Piotrowi”, w którym myślimy wyłącznie o sensie następującym: „powiedział w stosunku do osoby Piotra”. Tymczasem istotę tego zwrotu możemy z powodzeniem rozumieć także jako: „powiedział ku Piotrowi” albo „powiedział w kierunku Piotra”. Właśnie w kierunku skąd usłyszał pokusę szatańską. Ale niekoniecznie traktując osobę Piotra jako samego autora tej pokusy, lecz tylko jako jej przekaziciela. 
W tym przekonaniu, że głównym przeciwnikiem Jezusa nie był – i nie jest – Piotr (którym tylko posłużył się szatan), ale sam ów kłamca i ojciec kłamstwa, może nas ugruntować również fakt następujący. Przecież Piotr, mimo swej pochopności w przyjęciu podszeptów złego ducha, nie tylko nie odszedł od Jezusa (wbrew Jego wezwaniu „odejdź!”) ani nie odstręczył Go od siebie na zawsze, ale wyraźnie zachował swoje miejsce w Jego planach. Mamy wszak tego potwierdzenie we wydarzeniu na górze Przemienienia, które nastąpiło wkrótce (po sześciu dniach!) po zdarzeniu właśnie opisywanym. Kogóż to, bowiem, zaprosił Jezus do owego, bardzo nielicznego grona trzech osób dopuszczonych najbliżej do poznania tajemnicy mesjańskiej? – W pierwszej kolejności właśnie… Piotra. Czyżby tak traktował On kogoś uznawanego za szatana? Tym bardziej, że żaden z Ewangelistów nie opisuje, w związku z tym przypadkiem, wystąpienia u Piotra postawy takiej, jaką przyjął on po swoim zaparciu się Jezusa. 
A to, że Jezus zganił Piotra tylko niejako w przelocie nie powinno nas zbytnio dziwić. Przecież podobnie zdarza się niejednokrotnie np. podczas ożywionej wymiany zdań w jakimś większym gronie osób zainteresowanych pewnym tematem rozważań. Jeżeli w tym samym duchu wypowiada się najpierw pan Adamski, a potem pan Kowalski i ktoś następnie ustosunkuje się krytycznie tylko do wypowiedzi pana Adamskiego, to tym samym krytykuje również wypowiedź pana Kowalskiego, chociaż o tym drugim nie wzmiankuje nawet jednym słowem. 
Teraz jeszcze chciałbym tylko krótko wspomnieć o tym, że patrząc tak bardziej całościowo na wszystkie nauki Chrystusa nie sposób sobie wyobrazić, iż byłby On skłonny zaprzeczać wprost temu, co sam głosił gdzie indziej – np. w Kazaniu na Górze, a w szczególności temu, co zostało zapisane w dwudziestym drugim wierszu, piątego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza. (Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: „Głupcze”, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego.) 
I wreszcie, już na sam koniec naszych obecnych rozmyślań, dla uniknięcia nieporozumień, pragnę dodać wyjaśnienie, że powyższe rozważania absolutnie nie mają na celu żadnego zdjęcia odpowiedzialności moralnej z Piotra za to, że dał się użyć za narzędzie pokusy szatana (analogicznie jak i w stosunku do nas samych, jeżeli postępujemy podobnie). Przecież mówiłem tutaj wyraźnie o jego winie – i wspominałem niedwuznacznie o konieczności naszej skruchy w przypadku przyjmowania takiej samej postawy, jak on. 
W tych przemyśleniach chciałem tylko podkreślić, że Chrystusowe słowo: „szatanie” należałoby odnosić rzeczywiście do samego szatana, ponieważ do niego właśnie zostało ono skierowane, a zarazem nigdy nie umniejszać obciążenia winą tego, kto służy szatanowi jako nader umiejętnie wykorzystana tuba.

Ryszard Dezor