Kim jestem...?

Każdy bez wyjątku człowiek, bez względu na swe cechy fizyczne i psychiczne, jest osobistym dziełem Boga...

Praca nad sobą trwa przez całe życie. Można z pewnego punktu widzenia podzielić ją na dwa etapy. Etap pierwszy przypada na czas młodości. Wówczas człowiek nie odpowiada jeszcze za innych i może zdobyć się na luksus doskonalenia wyłącznie samego siebie. Jest to stosunkowo krótki etap. 

Etap drugi jest o wiele dłuższy. Obejmuje on życie dorosłe. W tym okresie na każdym ciąży odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale także za innych. Z rozmaitych tytułów jest zobowiązany do udziału w kształtowaniu wnętrza bliźnich. Pracując nadal nad sobą równolegle pracuje nad innymi. 

Niebagatelny to wysiłek. Trud niełatwy do uniesienia. Odpowiedzialność nie bez powodów budząca lęk i chęć jej uniknięcia. W Ewangelii bowiem Chrystus niejednokrotnie przestrzega, by człowiek nie uformowany duchowo albo nieprawidłowo ukształtowany, nie podejmował się kształtowania innych. Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel (Łk 6, 39 - 40).

Powiedzmy to jeszcze raz
Kształtowanie dojrzałej, zarówno ludzkiej jak i chrześcijańskiej, osobowości jednostki dokonuje się dzięki harmonijnej, konsekwentnej i długofalowej współpracy człowieka z Jezusem, jedynym w pełni uprawnionym do rzeźbienia ludzkiego ducha, oraz z ludźmi wskazanymi przez Niego. Nakaz Boga jest jednoznaczny: Wy zaś nie pozwalajcie się nazywać Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście (...) Nie chciejcie również. żeby was nazywano mistrzami, bo tylko jeden jest wasz Mistrz, Chrystus (Mt 23, 8 - 10). 

W tej pracy ma swoje miejsce i spełnia swoją rolę ewangeliczny program kształtowania wnętrza zawarty w Ośmiu Błogosławieństwach z Kazania na Górze. Niezbędny w tym procesie jest również wkład formowanego człowieka. Jego istotną część stanowi poznanie prawdy o sobie, o tym kim jest! Problemowi temu poświęcimy niniejszą i kolejne refleksje.

Kim jestem z woli Stwórcy
Każdy bez wyjątku człowiek, bez względu na swe cechy fizyczne i psychiczne, jest osobistym dziełem Boga. Ukształtowała go miłość, myśl i palce Stwórcy. A wreszcie Bóg rzeki: "Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego nam..." Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił... (Rdz 1, 26 - 27). Patrząc na siebie człowiek ma zatem obowiązek myśleć o sobie w ściśle określony sposób i mieć pewność, że będzie to myślenie w pełni prawomocne.

Jestem stworzeniem Bożym. Bóg powołał mnie do istnienia. Jest mym Stwórcą, a zatem i Panem, a idąc śladem Jego miłości poznaję, że jest moim Ojcem. On jest wzorcem, według którego zostałem ukształtowany! Co to oznacza?

Mogę, ale nie muszę, myśleć tak jak On myśli. Podarował mi bowiem rozum. Uzdolnił do poznawania, tworzenia, komunikowania się z Nim i z innymi stworzeniami.

Mogę, ale nie muszę, rozpoznawać i wartościować, tak jak On ocenia. Wyposażył mnie bowiem w sumienie. Znakomitego doradcę, który jeśli trzeba przestrzega. Jeśli trzeba kontroluje. Jeśli trzeba zachęca do skorygowania, czy naprawy.

Mogę, ale nie muszę, podjąć albo też zaniechać każdego działania. Dokonywać rozmaitych wyborów. Wyposażył mnie bowiem w wolną wolę. Zdolność sprawiającą na co dzień wiele kłopotu. Umiejętność i moc, której nie jeden chętnie się wyzbywa z lęku przed odpowiedzialnością. 

Posiadam także świat uczuć. Myślę, że i Bóg go posiada. Spójny, bogaty, harmonijny i dla szczęścia wszystkich go spożytkowuje. Świat uczuć nieodzowny do tego, by życie było piękne i przesycone ciepłą atmosferą. Również zdolność do obdarzania i przyjmowania uczuć jest prezentem od Niego. 

Jeśli w tym dynamicznym świecie uczuć rządzę się rozumem, sumieniem, wolą i miłością, czyli przestrzegam ściśle boskiej instrukcji przypisanej do każdego z uczuć, to wówczas wspierają mnie one w procesie rozwoju. Jeśli nie, to posiadane uczucia sprzyjają mej dezintegracji i degradacji wewnętrznej. W jaki sposób pokieruję tym wspaniałym światem zależy wyłącznie ode mnie.

Z Jego decyzji jestem uzdolniony do miłości. Mogę kochać i być kochanym podobnie jak On. I dla mnie miłość stanowi najgłębszy celi sens życia. Miłość która w odniesieniu do siebie samego jest dążeniem, a w stosunku do innych dopomaganiem im, w osiągnięciu najwyższego dobra, którym jest jedynie On! Bo kochać w rozumieniu Jezusa znaczy tylko jedno: zabiegać o Najwyższe Dobro!

Bóg pracuje. Nieustannie tworzy, a to co powołał do życia podtrzymuje w istnieniu. Podobny styl życia zalecił wszelkim swym stworzeniom. Człowieka zaprosił do czegoś więcej. Wezwał do współdziałania z Nim. Jestem zatem zdolnym do współpracy z Bogiem. Jego łaska inspiruje i prowadzi człowieczą myśl nie tylko w życiu religijnym i moralnym, w medytacji nad Biblią, ale we wszelkich człowieczych, dobrych poczynaniach. W naukowych poszukiwaniach i odkryciach. W poznawaniu budowy organizmów. W tropieniu przyczyn chorób. W poszukiwaniu nowych leków, sposobów terapii. 

Jego łaska jest obecną w kosmicznych zwiadach. Jego łaska inspiruje artystów: malarzy, aktorów, ludzi pióra... Ale nie tylko. Inspiruje także kobietę przygotowującą posiłek, mężczyznę poszukującego wytrwale pracy..., czyli zwykłe, powszednie dobre poczynania ludzi! I w pracy jestem podobnym do Boga.

Bóg istnieje od zawsze. Bóg jest. Bóg będzie istniał. On jest nieśmiertelny. Ten przymiot podarował również mnie, człowiekowi, którego powołał do istnienie z prochu ziemi. I ja jestem i będę. Już na zawsze! Podobnie jak On i ja jestem nieśmiertelny. Mam dom wieczny - niebo. A ziemia, doczesność? Podobne są do poczekalni lotniczego portu, z którego w stosownym czasie zostanę zabrany przez uroczą obsługę samolotu, którego kapitanem jest Jezus i przeniesiony w wieczność błogosławionych, czyli zmartwychwstałych, zanurzonych i wypełnionych Bogiem, a więc wreszcie szczęśliwych!

Poznanie prawdy warunkiem rozwoju
Kim jestem? Pozornie proste a nawet błahe pytanie nad którym - jak sądzi wielu - nie warto się zatrzymywać. A jednak tak nie jest. Jeśli człowiekowi zależy na osobistym rozwoju, nieustannym wzrastaniu do pełni ludzkiej i chrześcijańskiej dojrzałości to winien je nieustannie zadawać sobie samemu. 

Ale obok tego pierwszego, podstawowego i najważniejszego pytania istnieją i inne. Równie ważne pytania dotyczące człowieka. Wymieńmy główne z nich. Kim stałem się z woli począwszy od najbliższych aż po najdalszych przodków? Kim jestem z własnych, osobistych, znanych często jedynie Bogu, wyborów? Kim mogę i powinienem się stawać z woli Jezusa? Kim mam być po zmartwychwstaniu, w czysto boskiej wieczności?

Powyższe pytania są bardzo ważne. Prowadzą bowiem do poznania prawdy o człowieku. A wiadomo z nauczania Jezusa, że poznanie i wyznanie prawdy - nawet tej najbardziej kompromitującej i bolesnej nie tylko dla zainteresowanego, ale dla wielu jest jedynym, prawdziwym początkiem i jedynie słuszną drogą rozwoju osobowości, wnętrza człowieka. Poszukiwaniu odpowiedzi na powyżej wymienione pytania poświęcimy kolejne refleksje.

Zmartwychwstania dla prawdy z okazji Wielkanocy życzę.

Ks. Rafał Buchinger

Sekty i Fakty - nr 12 1/2002