Fundament małżeństwa

"A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19, 6).

Zastanawiające jest powyższe stwierdzenie wypowiedziane przez Jezusa. Człowiekowi nie wolno rozdzielać tego, co złączył Bóg. Nie chodzi tu tylko o tworzone przez ludzi systemy prawne, dojące możliwość rozwiązania małżeństwa. 
Sposób złączenia przez Boga jest dla małżonków wielką tajemnicą. Mimo odrębności płci, osobowości, charakterów, wzorców wyniesionych z domów, Stwórca łączy męża i żonę w "jedno ciało". Jest to jedna z tych prawd, których nie można do końca pojąć, a które urzeczywistniają się przez ich realizację. Bardzo podobnie musimy potraktować tajemnicę Eucharystii. W niej także treści objawione przez Jezusa są trudne do ogarnięcia przez ludzki rozum, więc Jezus mówi: "To czyńcie na moją pamiątkę !" (Łk 22, 19). Mamy tę prawdę realizować, w niej uczestniczyć, nie zastanawiając się zbytnio nad istotą. Podobnie potraktować musimy prawdę o sakramentalności małżeństwa. Tego także nie trzeba pojmować, lecz realizować. Nie marnować czasu i wysiłku wkładanego w racjonalne wyjaśnienie, ale oddawać się praktykowaniu tych tajemnic, uczestniczyć w nich, urzeczywistniać przez działanie. "Jedno ciało" utworzone przez kobietę i mężczyznę w chwili zawarcia małżeńskiego przymierza z Bogiem, zawiera w sobie element nieprzeniknionej do końca tajemnicy, w której nie chodzi o pojmowanie, ale o realizację. Całe niniejsze opracowanie jest próbą przybliżenia najskuteczniejszych sposobów urzeczywistniania szczególnej prawdy wiary, jaką jest bycie przez małżonków organiczną jednością. 
Tę część rozważania pragnę poświęcić odpowiedzi na pytanie: Co małżonkowie powinni robić, aby się nie rozdzielać? Tak, to właśnie małżonkowie są tymi, którzy "najskuteczniej" niszczą jedność swojego związku. Nie zewnętrzne czynniki, albo inne osoby, lecz oni sami. I to wcale nie przez zdrady i odejścia, lecz poprzez zaniedbywanie tego, co przed rozpadem chroni. Rozdzielanie małżeństwa, a więc, tego, co Bóg złączył, przez małżonków, dokonuje się poprzez lekceważenie sakramentalności swojego związku. Za fundament małżeństwa, wymagający konkretnego zaangażowania, przez które realizuje się jego istotę, uznać trzeba modlitwę małżeńską, wspólny udział w Mszy św., noszenie obrączki, świętowanie rocznicy ślubu i nieustanną modlitwę za współmałżonka.

Wspólny udział w Mszy św.
Tu pragnę zatrzymać się tylko na istotnym aspekcie praktycznym. Wielu prawd ewangelicznych małżonkowie nie są w stanie zrealizować bez odniesienia do Eucharystii. Ponieważ w zdecydowanej większości sakrament małżeństwa zawierany był przez nas w czasie Mszy św. musimy wiedzieć, że połączenie tych dwóch sakramentów podkreśla ich nierozerwalność i zależność. Nierozerwalność w znaczeniu braku możliwości urzeczywistniania prawd związanych z sakramentem małżeństwa bez stałego uczestniczenia małżonków w Uczcie Pańskiej. Jak w każdym sakramencie pełnia łaski Bożej "dociera" do osoby przez widzialne znaki. Konieczna jest realizacja konkretnych czynności, aby korzystać z nadprzyrodzonych dóbr. Nieporozumieniem jest więc bardzo powszechna praktyka udziału małżonków w Eucharystii osobno, o różnych godzinach, ewentualnie o jednakowej godzinie, ale siadających oddzielnie. Tak postępuje osoba samotna i jest to coś naturalnego, ale małżonkowie nie są "dwoje, lecz jedno ciało". Aby to "jedno ciało" mogło w pełni uczestniczyć w duchowych darach płynących z Mszy św. , w elemencie znaku widzialnego musi być najpierw nie podzieloną jednością fizyczną. Zwyczajnie obok siebie, blisko, razem. Jest to bardzo ważna część znaku widzialnego, przez który małżeństwo otwiera się na niewidzialną łaskę. Tak przecież jest w chwili zawierania związku. Narzeczeni, a za chwilę małżonkowie, siedzą w bezpośredniej bliskości fizycznej, w taki sam sposób przyjmując Jezusa w czasie Komunii Św. Bardzo blisko siebie. Z definicji sakramentu wynika, że Boża łaska urzeczywistniana i udzielana jest przez konkretne zewnętrzne, widoczne czynności, gesty, słowa, przedmioty. Nie można zaprzeczyć, że na widzialny znak sakramentu małżeństwa składa się również bycie małżonków obok siebie, a w momencie najistotniejszym, składania przysięgi i udzielania błogosławieństwa, potrzebne jest trzymanie się za ręce. Dopiero fizyczna bliskość (i słowa przysięgi) umożliwia narzeczonym zaistnienie jako małżeństwo. 
Jeżeli jesteśmy zaproszeni jako małżeństwo na przyjęcie do bardzo ważnych dla nas osób, to niewyobrażalną sytuacją jest (bez konkretnej ważnej przyczyny) przyjście na przyjęcie o różnych godzinach, ale też siadanie oddzielnie. Małżonkowie idą na takie przyjęcie razem i siadają obok siebie. Najważniejszym przeżyciem dla małżeństwa jest zasiadanie do stołu z Jezusem. Dlaczego więc tak powszechnie lekceważony jest ten zewnętrzny sposób udziału? Siadanie obok siebie jest też ważne z punktu widzenia przekazania sobie znaku pokoju. Jeżeli jesteśmy jako małżonkowie oddaleni od siebie np. po sprzeczce małżeńskiej, która bardzo często ma miejsce przed wyjściem do kościoła, to podanie sobie ręki przy przekazaniu znaku pokoju, jest daniem szansy Jezusowi, aby dokonał swoją łaską zbliżenia przez zewnętrzny gest i wysiłek małżonków. Podanie ręki, ucałowanie dłoni żony, nawet delikatne przytulenie jest ważnym znakiem pojednania, wyrazem chęci zbliżenia, zapomnienia uraz, gotowości przyjęcia współmałżonka takim, jaki jest, z jego wadami. Jest to także bardzo ważne świadectwo jedności wobec dzieci i wspólnoty parafialnej. Łatwo jest podać rękę obcej osobie, ale bardzo ciężko współmałżonkowi, z którym jest się w tym momencie pokłóconym. Dlatego siadanie daleko jest też często ucieczką od problemu. Nie powinno się przystępować do Komunii Świętej bez wcześniejszego pojednania, nawet poprzez ten zewnętrzny gest, wyrażający gotowość, ale także dający Bogu możliwość pomocy w odbudowaniu poprawnych relacji. Prawda ta zawarta jest w słowach Jezusa: "Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko" (Mt 5, 23-25).
Przystąpienie do Komunii Świętej małżonków trzymających się za ręce jest także pięknym świadectwem i gestem zewnętrznym, potwierdzającym ich jedność z sobą i z Jezusem. Często rodzic podchodzi do Komunii trzymając za rękę dziecko, jest to bardzo ładne zachowanie, ale tak powinni czynić przede wszystkim małżonkowie, połączeni w związek sakramentalny. 
Oczywiście w miarę możliwości małżonkowie powinni w Eucharystii uczestniczyć jak najczęściej, nie tylko w niedzielę, ale także w ciągu tygodnia.
Powyższe zasady dotyczą także udziału w nabożeństwach, pielgrzymkach, spotkaniach grup parafialnych- nie oddzielnie, co może przyczyniać się do rozbijania jedności, ale wspólnie w celu jej budowania.

Modlitwa małżeńska
W przeważającej większości ludzie żyjący na naszym globie uznają istnienie Boga. Nie jest szczere trwanie w świadomości istnienia Boskiej Istoty bez potwierdzania tego konkretnymi zachowaniami. W znanym stwierdzeniu "wierzący nie praktykujący" zawarta jest sprzeczność. Z biologicznego punktu widzenia jest także sprzecznością pragnienie życia i rozwijania się bez dostarczania dla organizmu niezbędnych składników odżywczych. W odniesieniu do funkcji biologicznych "wierzący niepraktykujący" mogło by brzmieć: "żyjący nie jedzący". Pojedyncza osoba, uznająca się za wierzącą, musi robić coś bardzo konkretnego, aby sobie i Bogu, którego istnienie uznaje, potwierdzać fakt wiary. Musi dostarczać sobie pokarmu duchowego, niezbędnego nie tylko do rozwoju, ale także do trwania w świadomości bycia wierzącym, uznawania Osoby, do której można się zwrócić w trudnych chwilach, szczególnie kiedy zawodzą ludzkie sposoby. Jeżeli człowiekowi zależy na rozwoju duchowym, na rozwijaniu swoich relacji z Bogiem, powinien realizować systematyczne działania, będące sposobem otwierania się na Bożą łaskę, na dostarczanie sobie pokarmu duchowego niezbędnego do życia. Coraz mocniej potwierdza się prawda, że nie tylko do życia duchowego. Obecność Boga w świadomości człowieka jest dla niego źródłem siły i nadziei niezbędnej we wszystkich dziedzinach egzystencji. Owo karmienie się pokarmem potrzebnym dla duchowego rozwoju odbywa się na różne sposoby. Ale najbardziej podstawowym jest modlitwa, czyli oddanie Bogu konkretnego odcinka czasu z ukierunkowaniem swoich myśli na Niego. Może to być realizowane w pojedynkę, lub w grupie, we wspólnocie osób.
Zawierając małżeński związek sakramentalny, życie duchowe "jednego ciała", uczynionego dzięki temu przymierzu, musi się bardzo konkretnie urzeczywistniać. Tak jak w przypadku pojedynczej osoby, podstawowym sposobem odniesienia małżeństwa do Boga jest modlitwa. W okresie przedmałżeńskim, jako osoby wierzące, modlimy się pojedynczo. W małżeństwie, szczególnie właśnie w tej sferze, nie ma osób pojedynczych, jest coś jednolitego, scalonego przez Boga w sposób trudny po ludzku do wytłumaczenia. Tego rodzaju jedności nie możemy porównywać do innych dziedzin życia. Jeżeli odczuwamy potrzebę snu, kładziemy się spać w pojedynkę, mimo więzi małżeńskiej. Sen jednego ze współmałżonków nie zaspokoi tej potrzeby u drugiego. Natomiast w zakresie jedności duchowej, uczynionej przez Boga, niezbędne są działania realizowane we dwoje, będąc obok siebie w fizycznej bliskości. Wieczorem małżonkowie klękają obok siebie i jako ten "duchowy organizm" potwierdzają sobie i Bogu, że taki sposób ich życia jest całkowicie od Stwórcy zależny. 
Sakramentalny związek małżeński zawiera w sobie trudny do wyrażenia zasób sił i możliwości. Jest sakramentem ciągle trwającym, powodującym nieprzerwane spływanie na małżeństwo niewidzialnej łaski. Jednak wykorzystanie tego potencjału możliwe jest tylko poprzez realizację pewnych jasno określonych działań. Bóg zawsze chce zachować i uszanować autonomię i wolność. Oczekuje otwarcia się osób na łaskę, potwierdzenia pragnienia i gotowości. Bardzo podobna zależność występuje w przypadku każdego sakramentu. Podstawowym sposobem stałej współpracy małżeństwa z Bogiem, potwierdzającym ich otwartość na strumień łaski nadprzyrodzonej, wnikającej do wszystkich dziedzin życia, jest modlitwa małżeńska. 
W kolejnych fragmentach tego opracowania ukażę inne bardzo ważne sposoby postępowania małżonków, chcących wykorzystywać wszelkie możliwości wynikające z sakramentalności ich związku. Jednak za podstawowy uznać trzeba wspólną modlitwę realizowaną codziennie. Wielokrotnie słyszałem stwierdzenie: "znam szczęśliwe małżeństwa osób wierzących, które nie realizują praktyk religijnych w taki sposób, nie modlą się razem". Zgadzam się, że może tak być, ale ich jedność, bardzo wyraźnie odczuwana także przez dzieci, wynika głownie z dobrego dopasowania się emocjonalnego i psychicznego. Być może także z dość dużej zbieżności charakterów, zainteresowań. Małżonkowie rozwijają tę więź, ale może się okazać, że brakuje fundamentu, albo jest on bardzo słaby. Jest to bardzo ładny dom, lecz budowany na piasku: 
"Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki" ( Mt 7, 24-27).
Wówczas (oby do tego nigdy nie doszło, ale życie nas nie oszczędza), kiedy przyjdą trudne doświadczenia życiowe: utarta pracy, zachwianie podstaw materialnych rodziny, ciężka choroba współmałżonka, śmierć rodzica, lub dziecka, inne dramaty wywołane przez kataklizmy i wypadki, związek taki, pozornie trwały i mocny, może przeżyć bardzo poważne zachwianie, może ulec osłabnięciu, a niekiedy rozpadowi. Dlatego, nawet profilaktycznie, inwestowanie w głęboką jedność, budowanie trwałego fundamentu, musi dokonywać się świadomie i systematycznie, z rozumieniem, że małżonkowie stanowią "jedno ciało". Tym bardziej jest to niezbędne, kiedy osoby żyjące w małżeństwie, znacznie różnią się od siebie w zakresie charakterów, zainteresowań, kiedy nie odczuwają jedności emocjonalnej, psychicznej, uczuciowej (jest to możliwe po upływie okresu zauroczenia się sobą). W tej sytuacji bardzo mocnym czynnikiem jednoczącym, wzmacniającym (często jedynym), może stać się świadomie rozwijana jedność duchowa. Nie potrzebne jest wówczas zastanawianie się nad tym, co nas oddala od siebie, nad dzielącymi nas różnicami. Potrzebne jest tylko rozwijanie tego, co z natury związku, łączy bardzo trwale i stanowi skalisty fundament małżeństwa. 
Jeżeli małżonkowie stale otwierają się na Bożą łaskę, szczególnie poprzez wspólną modlitwę, konsekwentnie i systematycznie realizują inne działania wynikające z sakramentalności ich związku, wtedy bardzo skutecznie przygotowują się na przyjęcie trudnych chwil, a w momencie ich trwania, znacznie łatwiej je znoszą. Trwając w jedności duchowej, ale i w Bogu, bardzo mocno odczuwanym, właśnie dzięki konkretnym modlitwą wspólnie do Niego zanoszonym, pogłębiają odczucie oparcia na sobie. Doprawdy, nie jest istotne, jakie to mają być modlitwy, najważniejsze jest, aby tak postępować. Nasza tradycja katolicka jest bardzo bogata w zakresie modlitw i modlitewników. Nie trudno znaleźć modlitwy, które będą odpowiadały obojgu małżonkom. Trzeba tylko po nie sięgać.

Noszenie obrączki
"Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć" (1P 5, 8).
Natura szatana, o czym często zapominamy, jest dynamiczna, atakująca. Czasami myślimy, że ma on do nas przystęp wtedy, kiedy mu na to pozwolimy. Bardzo niebezpieczne przekonanie. Św. Piotr ostrzega, że szatan ciągle jest nastawiony na atak i szuka słabego punktu w obronie. Nie można mieć wątpliwości, że szczególnym celem ataku diabła jest małżeństwo sakramentalne. Niszcząc małżeństwo, niszczy człowieka, rodzinę, Kościół i naród. Trzeba się przed tym zagrożeniem bronić, a jednym ze sposobów jest noszenie pobłogosławionej obrączki. Chroni ona nie małżonka, lecz małżeństwo. Pojedyncza osoba chroni się przed niebezpieczeństwami poprzez noszenie medalika, krzyżyka, różańca, szkaplerza. Podobnie zabezpieczamy nasz dom, mieszkanie, samochód. W przypadku obrączki, mającej wymiar świętości, gdyż pobłogosławił ją kapłan poprzez słowa modlitwy i dzięki wodzie święconej, ma ona wyjątkową wartość w odpędzaniu złych duchów od małżeństwa. Z tego powodu zdejmowanie obrączki bez powodu i trzymanie jej w szafce jest narażaniem małżeństwa na niebezpieczeństwo. Pobłogosławiona obrączka jest także przypomnieniem dla małżonka, że wszelkie podejmowane decyzje pociągają konsekwencje dla obojga. Nie jest się już kawalerem, panną, żyjącym ze świadomością odpowiedzialności tylko za siebie. Może to dotyczyć różnych zachowań w towarzystwie, ale także składania podpisu na dokumencie, bez wiedzy współmałżonka. W wielu sytuacjach towarzyskich obrączka jest też informacją dla innych, że z tą osobą nie można sobie pozwalać na zachowania zagrażające czystości i jedności jej małżeństwa. 
Noszenie obrączki jest także świadectwem i wyznaniem wiary. Być może też przypomnieniem w trudnych chwilach, że nie jest się samemu z problemem, że Jezus jest blisko i nie trzeba popadać w zwątpienie w obliczu sytuacji po ludzku nie do rozwiązania. 
Często wytłumaczeniem nie noszenia obrączki jest powiększenie się obwodu palca, opuchnięcie dłoni. Jeżeli jest to stan, który raczej się nie zmieni, nie powinno się zwlekać z jej powiększeniem i ponownym założeniem na rękę. Brak obrączki jest narażaniem związku na liczne zagrożenia.

Świętowanie rocznicy ślubu
Rocznica ślubu powinna być największym świętem w rodzinie chrześcijańskiej. Można oczywiście protestować wobec takiego stawiania problemu, ale jaką wartość ma uroczysta Wigilia Bożego Narodzenia lub śniadanie wielkanocne, jeżeli w minionym, nie odległym czasie doszło do rozpadu małżeństwa, albo jeszcze ono istnieje, ale wyraźnie czuje się wielką przepaść dzielącą małżonków? Często płyną łzy boleści przy łamaniu się opłatkiem, przez świadomość, że coś bezpowrotnie zostało zniszczone, wielokrotnie przez głupotę i egoizm. Nie rzadko zadawane są wówczas pytania: Czy zrobiliśmy wszystko, aby ratować nasz związek? Co zlekceważyliśmy? Być może jedną z najważniejszych przyczyn niepowodzeń w małżeństwie jest zaniedbywanie właśnie tej rocznicy. Jej świętowanie jest corocznym odnawianiem przymierza z Bogiem, jest przypominaniem sobie jak potężnym potencjałem się dysponuje, jak wielki ma się zasób wsparcia i pomocy, jakiego wspaniałego ma się Doradcę. Często bardzo dużo wysiłku wkładamy w wyprawianie imienin, urodzin. Zapraszamy gości, urządzamy przyjęcie. Nie jest to bez znaczenia, trzeba podtrzymywać kontakty towarzyskie, szczególnie z rodziną. Nie wolno jednak zaniedbywać tej uroczystości, u podstaw której stoi to, co dla małżeństwa i rodziny jest najistotniejsze. Dlatego nie trzeba żałować pieniędzy na ofiarę za zamówioną Mszę św. w intencji małżeństwa. Nie ma większej i skuteczniejszej modlitwy w konkretnej intencji jak właśnie odprawiona Msza św. Jest to także kolejny sposób dania szansy Bogu, aby ponaprawiał to, co po ludzku trudne jest do naprawienia, żeby wzmocnił małżeństwo na kolejny rok wspólnego wędrowania. Udział w niej dzieci i rodziny jest potrzebnym doświadczeniem i potwierdzeniem ważności sakramentu, będącego fundamentem dla każdego człowieka. Również w domu powinna odbyć się skromna uroczystość rodzinna, potwierdzająca rozumienie istoty świętowanego wydarzenia. Jeszcze raz podkreślam, nie chodzi o rocznice okrągłe, ale świętowanie każdej rocznicy ślubu. 
Nie jest też złym pomysłem, kiedy Mszę św. w intencji małżeństwa zamawiają rodzice dla swoich dorosłych dzieci, lub dzieci dla swoich rodziców. Może to przecież być miły i zaskakujący prezent, ale może też wyrażać troskę o małżeństwo osób sobie bliskich, szczególnie, kiedy nie dzieje się w nim najlepiej. Chciałoby się jak najczęściej słyszeć intencje we kościele: o jedność w małżeństwie; o odbudowanie miłości małżeńskiej; o pojednanie w małżeństwie; o powrót męża do domu; o większą wyrozumiałość; o umiejętność wybaczenia dla męża/żony. Jednak jak najczęściej powinna to być intencja dziękczynna. Nie wolno zapominać, że wszelkie radości i sukcesy, a także samo bycie ze sobą małżonkowie zawdzięczają Jezusowi, bez którego nic nie są w stanie uczynić: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić" (Łk 15,5).

Nieustanna modlitwa za współmałżonka
Zapewne słyszeliśmy już stwierdzenie, że w małżeństwie sakramentalnym mąż jest odpowiedzialny za zbawienie żony, żona za męża. Współodpowiedzialność za każdą dziedzinę życia małżonków jest czymś naturalnym, więc tym bardziej odczucie odpowiedzialności za rzeczywistość, która dla człowieka wierzącego jest najistotniejsza. Nie może być obojętny dla współmałżonka poziom relacji męża, żony z Jezusem. To jest dziedzina najważniejsza. Wcześniej zwróciłem uwagę na konieczność realizacji konkretnych działań małżonków wierzących, realizowanych jako "jedno ciało". Jednak bycie w takiej wielkiej i tajemniczej zależności nie przekreśla możliwości rozwijania swoich osobistych relacji z Bogiem małżonków jako autonomicznych osób. Oczywiście w tym przypadku owa indywidualność musi być zawsze podporządkowana małżeństwu, jednak jej istnienie jest faktem i wyraża się chociażby w możliwości podejmowania decyzji w pojedynkę. 
Główną intencją modlitw i ofiar osoby żyjącej w małżeństwie powinno być dobro współmałżonka. Szczególnie przyjmowana Komunia Św. powinna być ofiarowywana w jego intencji. Oczywiście w modlitwach indywidualnych małżonków nie może zabraknąć dzieci, rodziców, rodzeństwa i innych osób oraz problemów, jednak tym pierwszym powinien być współmałżonek. W ten sposób najprościej wyraża się i realizuje podkreśloną wyżej współodpowiedzialność za zbawienie. Jest to również ważna pomoc w pokonywaniu codziennych trudności i w realizacji obowiązków zawodowych, rodzicielskich. Żona powinna się modlić, aby mąż był dobrym ojcem dla dzieci, mąż w tej intencji za żonę. Praktyka taka jest szczególnie ważna w sytuacjach wejścia współmałżonka w sytuację grzechu, trwającą nawet bardzo długo, np. po odejściu męża, żony, po wejściu w nałóg. Często można usłyszeć świadectwa współmałżonków, potwierdzających, że wyjście z nałogu lub powrót do domu, po dokonaniu zdrady, możliwy był tylko dzięki nieustannej modlitwie współmałżonka, realizowanej konsekwentnie wielokrotnie przez długie lata. 
Żyjąc w małżeństwie sakramentalnym odpowiedzialność za zbawienie pozostaje do końca. Nieustanna modlitwa może być łączona z licznymi ofiarami, oddawaniem Bogu ponoszonych cierpień, niedostatków. Zagadnienie to rozwinięte jest szerzej w rozdziale: "Cierpienie w małżeństwie". 
Wielokrotnie podczas różnych spotkań małżeńskich wymieniane są także inne sposoby wzmacniania fundamentu małżeństwa, urzeczywistniania sakramentalności związku. Na zakończenie tego rozważania przedstawię jeszcze te, które, oprócz wyżej wymienionych, małżonkowie uznają za ważne: oddawanie całego życia Jezusowi, ciągłe wybaczanie, dialog małżeński, regularne, wspólne korzystanie z sakramentu pokuty, częste przypominanie sobie treści przysięgi małżeńskiej, patrzenie na współmałżonka oczami Boga, życie zgodne z przykazaniami, czystość małżeńska, codzienny rachunek sumienia, katolickie spędzanie świąt, stały kontakt ze Słowem Bożym, chęć posiadania dzieci, bycie we wspólnocie (razem), wspólny udział w pielgrzymkach, adoracjach i rekolekcjach.

Źródło: Mieczysław Guzewicz "Małżeństwo - tajemnica wielka", Poznań 2005
Książkę "Małżeństwo - tajemnica wielka" można zamówić w wydawnictwie Inicjatywa Wydawnicza "Jerozolima" - www.jerozolima.poznan.pl