Ojcze nasz…

Modlitwa Pańska
czyli
zażyłe obcowanie z Miłością


Na cześć Miłości
oraz
ku większemu i lepszemu
miłowaniu Ojca

Bóg jest Miłością
1 J 4, 8.16

Ojcze nasz

Ojcze nasz! – Jakież przedziwne słowa. Dlaczego przedziwne? – Przecież ze słowem „ojcze” spotykamy się dość często na co dzień. A ze słowem „nasz” – jeszcze częściej. – Tak, rzeczywiście, słów tych używamy dosyć często w życiu codziennym. Ale używamy je w zupełnie innym kontekście. Używamy je w stosunku do ludzi. A w modlitwie Pańskiej mamy je używać w odniesieniu do samego Boga. 
Co więcej. Słowo „ojcze” nie zawsze kojarzy się w naszym życiu z kimś, kto postępuje szlachetnie albo wzorowo, albo chociażby miernie, albo niechby tylko przynajmniej nieszkodliwie. A tymczasem w modlitwie, której nauczył nas sam Chrystus, mamy w ten właśnie sposób zwracać się do Kogoś, kto jest Uosobieniem wszelkiej doskonałości, kto jest niedoścignionym ideałem dla każdego człowieka. 
Dlatego poraża nas nauka zalecająca traktowanie Boga jako ojca. I mielibyśmy w tym zakresie pełną rację. – Tak, mielibyśmy, ale nie mamy, jeżeli spróbujemy wniknąć głębiej w sens Chrystusowych słów. Przecież On nie przedstawia nam Boga jako ojca, lecz jako Ojca. Jako prawdziwego i najdoskonalszego Ojca. Jako Ojca, który jest dla nas w całej pełni Dobrym. Który jest dla nas Nieskończenie Dobrym. Jedynym Ojcem, który jest dla nas samym Dobrem. Który otacza nas zawsze swoją nieskończoną Dobrocią. 
Stąd też dla ostatecznego rozwiania naszych wątpliwości, czy Nieskończenie Dobry Bóg może być naszym ojcem – oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu – musimy bardzo wnikliwie przeanalizować istotny sens bycia Nieskończenie Dobrym, to znaczy właściwy sens bycia Dobrem samym. 
Czy można być dobrym nie miłując? – Jakkolwiek rozumielibyśmy miłowanie – obojętnie w stosunku do czegokolwiek czy do kogokolwiek, niezależnie od tego, w jakiej skali bądź z jaką intensywnością byłoby ono realizowane – nie jest rzeczą możliwą, aby ludzkie urzeczywistnianie jakiegokolwiek dobra dało się przeprowadzać w całkowitym oderwaniu od miłowania. Od miłowania choćby wątłego. Od miłowania niechby nawet tylko lichego. Przypatrując się uważnie każdemu poczynaniu dobremu możemy zawsze dostrzec w nim przynajmniej zalążek autentycznej miłości. 
Tym bardziej widać to w przypadku Boga. Boga Nieskończenie Dobrego, a więc także Nieskończenie Miłującego. Boga, który ze swej Istoty jest Miłością, a zatem Osobą, jedyną osobą, dysponującą należytymi kwalifikacjami, aby pełnić rolę naszego Ojca. 

Któryś jest w Niebie

Ojcze nasz! – Nasz rzeczywisty, najlepszy Ojcze! Nasz Nieskończenie Dobry Ojcze! Nasz Ojcze, któryś jest samą Miłością! – Ojcze, któryś jest w Niebie. 
Co to jednak znaczy, że jesteś w Niebie? – Wiemy już, że nie znajdujesz się gdzieś tam w górze, hen ponad obłokami, ba – powyżej sklepienia firmamentu. Że nie opuściłeś nas po stworzeniu świata i nie pozostawiłeś nas samym sobie. Że Niebo nie jest miejscem, ale Bogiem samym. Że Niebo jest tam właśnie, gdzie Ty jesteś. Że Niebo jest nie tyle miejscem, co raczej punktem wyjścia dla całego Panowania Bożego. Że Niebo nie jest nad nami, ale w nas, choć jest całkowicie różne od nas. Że jesteś we swoich Dziełach. Że jesteś we swoim słowie, a zwłaszcza we swoim Słowie wcielonym. Że jesteś bliżej nas niż my sami sobie. Że jesteś bardziej nami niż my sami. – Uff, ileż to już wiemy o Twoim Przebywaniu, a przecież jest ono właśnie w Niebie. 
Co jest wszakże istotą Twego Istnienia w Niebie? Do czego, w gruncie rzeczy, sprowadza się Twoje Istnienie w Niebie? – Mamy niepłonną nadzieję, że i w tej sprawie mówisz do nas wystarczająco jasno. A mówisz nam przecież wyraźnie, że jesteś Miłością. Skoro zatem Niebo jest Tobą samym, więc i Twoje Przebywanie w Niebie jest faktycznie Przebywaniem w Miłości, Trwaniem w Miłości, Życiem w Miłości, czyli Bycie Miłością. 
W ten sposób dajesz nam proste rozwiązanie naszego problemu. Jesteś Miłością – tym samym znajdujesz się w Niebie. Jesteś w Niebie – ergo znajdujesz się w Miłości. – Krótko mówiąc, Niebo – to Miłość! 
Jaka stąd płynie dla nas ważna nauka życiowa? – Przede wszystkim widzimy wyraźnie, że fakt Twego Przebywania w Niebie, czyli Przeniknięcia Pełnią Życia w Miłości, stanowi doskonałą zachętę do naśladowania takiego właśnie sposobu realizowania naszego powołania. Powołania każdego rodzaju, a nie tylko tego, które zalecane jest dla osób duchownych. Powołania promieniującego radosną miłością. 
Skoro Twoje Przebywanie w Niebie oznacza zarazem – Pełnię Życia w Miłości, to i nasze usiłowania, aby zbliżać się do Nieba winny iść w zgodnej parze z wysiłkami zmierzającymi ku takiemu wcielaniu w nasze życie ustanowionych przez Ciebie przykazań miłości, którego ideałem będzie Ostateczne Zjednoczenie z Tobą, Miłością Odwieczną. 
Nie wątpimy w to bynajmniej, że stale nam w tym dziele pomagałeś, pomagasz i nieustannie będziesz pomagał swoją Łaską, aż do samego końca naszych ziemskich zmagań. 

Święć się Imię Twoje

Ojcze nasz! – Pełnio Miłości! – Mamy modlić się o to, by święciło się Imię Twoje. Ale jakie jest Twoje Imię? Gdzie mamy je szukać? – Zwykle odnajdujemy w Twoim Objawieniu wyjaśnienia tajemnic dotyczących Ciebie. Czyżbyśmy i tym razem mogli je tam znaleźć? Mamy nadzieję, że również w tym przypadku nas nie zawiedziesz. 
Czy tak jest rzeczywiście? – Ależ tak! Nie ulega to żadnej wątpliwości. – Dlaczego mamy taką pewność? – Znajdujemy ją w samych słowach Twojego Syna: Objawiłem Imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata (J 17, 6); i dalej: Objawiłem im Twoje Imię i nadal będę objawiał, aby Miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich (J 17, 26). 
Jakież to imię Twoje objawił nam Jezus? Czyżby Stwórca albo Elohim, albo Jahwe? Tyle wiedzieli ludzie już z Objawienia w Pierwszym Przymierzu. – Twój Syn objawił nam Imię najdoskonalsze. Zawarł je w drugim z przytoczonych zdań. Jest nim słowo Miłość. – Potwierdza je umiłowany uczeń Jezusa, święty Jan Ewangelista, w swoim Pierwszym Liście: Bóg jest Miłością (1 J 4, 8. 16). – Współgrają też z tym określeniem słowa świętego Pawła: Największa jest Miłość (1 Kor 13, 13) oraz: Miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13, 8). 
Cóż bowiem może być największego? Albo cóż może nigdy nie ustawać? – To może być tylko Bóg! A więc faktycznie Bóg jest Miłością. I jest to najpiękniejsze oraz najwznioślejsze Imię Boga. Boga, który jest naprawdę naszym Ojcem. Właśnie dzięki temu, że jest Miłością. Miłością pełną Radości. 
W ten zatem sposób wiemy już, Ojcze, jakie jest Twoje prawdziwe Imię. Pozostaje nam jeszcze tylko pojąć, przyswoić sobie i ugruntować metodę wcielania w życie praktyczne idei święcenia się Twojego Imienia. Na czym to wcielanie ma polegać? 
We świetle całej Twojej Nauki, przekazanej nam przez Twojego Syna Jednorodzonego, widzimy odpowiedź jedną jedyną. – Każda i każdy z nas ma podstawowy obowiązek, a zarazem najchlubniejszy zaszczyt, naśladowania Jezusa Chrystusa, który w Miłowaniu Ciebie jest niedościgniony. Wszakże powiedział On: Moim pokarmem jest wypełnić Wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego Dzieło (J 4, 34). I także: To bowiem jest Wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał Życie Wieczne (J 6, 40). 
A czy wypełnianie Woli Twojej będące aż pokarmem i doskonałe wykonywanie Twego Dzieła nie jest zaiste Szczytem Miłowania? Również posiadanie Życia Wiecznego jest przecież życiem w miłości i to w pełni Miłości! – Wszyscy zatem święcimy Imię Twoje – Imię wypełnione Miłością, imię tożsame z Miłością – zanurzając się we Twej Miłości. 

Przyjdź Królestwo Twoje

Ojcze nasz! – Wszyscy pragniemy znajdować się we Twoim Królestwie. Tak, rzeczywiście wszyscy. Nie tylko żydzi, chrześcijanie i muzułmanie. Dosłownie wszyscy. Nawet ci, którzy nie wierzą w żadnego Boga. Ci ostatni, oczywiście, używając zupełnie innych określeń – na przykład mówiąc o szczęściu – w gruncie rzeczy myślą właśnie o takim stanie, który zapewnić nam możesz tylko Ty, Ojcze. 
Dręczy nas jednak pewien problem. – Jak mamy rozumieć Twoje Królestwo? – Czy na sposób ziemski, czysto materialny – jako rozkoszowanie się do syta wszelkim dobrobytem doczesnym i wszelakimi uciechami cielesnymi (no, może jeszcze też intelektualnymi i emocjonalnymi)? – Nie! Na pewno nie. Tyle potrafimy już zrozumieć. 
Nawet znacznie głębsze wartości nie są w stanie zaspokoić naszych pragnień dotyczących Twojego Królestwa. Tym bardziej, że Twój Syn nauczył nas patrzeć prawidłowo na to Królestwo, które z pełnym oddaniem głosił we swojej Ewangelii o Twoim Zbawieniu. 
Tak, tylko tak jak On uczył, tylko Twoje prawdziwe Królestwo, Królestwo Miłości, jest jedynym królestwem godnym Ciebie. W sercu tego Królestwa znajduje się taka obfitość i taka wyśmienita próba miłości, że jest ono po prostu samą Miłością. Tak, Twoje Królestwo jest w rzeczy samej czystą Miłością. Miłością najradośniejszą. 
O takie właśnie Królestwo modlimy się do Ciebie, aby ono przybyło, chociaż wiemy, że ono już przyszło do nas (Mt 12, 28). Ale w tej modlitwie chodzi nam właściwie o to, by ono stale przybliżało się do nas, by nieustannie wrastało w nasze życie, by ustawicznie rosło w nas i rozwijało się zgodnie z Twoim pełnym radości Planem. 
Tylko przy takim postępowaniu – tylko we Twoim Królestwie będącym Miłością, wrastającym w nasze życie i rozwijającym nas ku Tobie – mamy w pełni uzasadnioną nadzieję uniknięcia zguby i zatracenia, ufnie spodziewając się zarazem szczęśliwego wejścia do Twojego Domu, w którym nas przygarniesz radośnie i czule po naszych ziemskich trudach. 
Dlatego też powierzamy się Tobie bez żadnych zastrzeżeń i – dumni z powodu Twojego uznania nas za Twoje dzieci przybrane – gorliwie dążymy do rozwoju Twojego Królestwa w nas wierząc niezachwianie, że ono nas nie zawiedzie – bo Miłość nie może zawieść, że Królestwo Twoje – Królestwo Miłości – stanowi najlepsze miejsce dla wszystkich utrudzonych i obciążonych, albowiem w nim zostajemy optymalnie pokrzepieni (Mt 11, 28).

Bądź Wola Twoja jako w Niebie, tak i na ziemi

Ojcze nasz! – Orientujesz się znakomicie, jak bardzo czuli jesteśmy na punkcie naszej woli. Wiesz doskonale, że nader często usiłujemy przeprowadzać ją za wszelką cenę. Znasz wyśmienicie naszą skłonność do traktowania naszej woli jako niepodważalnego fundamentu naszej wolności. I doświadczyłeś już niejednokrotnie, jak rzadkim zjawiskiem wśród nas bywa postawa reprezentowana w tej dziedzinie przez Twoją służebnicę Maryję, Matkę Twojego Syna Jednorodzonego. 
A jednak uczysz nas jednoznacznie modlenia się o Panowanie właśnie Twojej Woli. Jak bardzo okazujesz się nas Miłować, że nie boisz się w tej sprawie zawodu z naszej strony! Jak ważną zasadę musi stanowić obowiązywanie panowania Twojej Woli, skoro wysuwasz je na tak eksponowane miejsce! – Powinno nam to dać dużo do myślenia i do głębokiego rozważenia problemu, jeżeli chcemy być Twoimi oddanymi dziećmi. 
Zastanawiamy się zatem nad istotą tego zagadnienia i dochodzimy do... jakiego wniosku? – Wola Twoja ma być taką samą na ziemi jaką jest w Niebie. W tym sformułowaniu widzimy coś już dobrze znajomego. I nagle znajdujemy właściwy trop. – „Wola taka jak w Niebie.” Wszakże o Niebie już rozmawialiśmy. Wiemy już czym jest Niebo. Niebo jest Miłością. A jakaż może być Twoja Wola w Niebie? – Ależ tak, nie powinno być inaczej. 
Twoją Wolą w Niebie musi być Panowanie Miłości! – No i już mamy prawidłowy obraz Twojej Woli na ziemi. Twoją Wolą na ziemi – tak samo jak w Niebie – jest niewątpliwie Panowanie Miłości! – I cały dylemat został prosto, a zarazem szczęśliwie przezwyciężony. Przecież Twoja Miłość nie będzie niszczyła naszej wolności. Przecież Twoja Miłość stanowi królewskie ukoronowanie naszej wolności. Przecież Twoja Miłość, bez żadnych granic przepełniona radością, jest najdoskonalszym przejawem wszystkiego cokolwiek istnieje. 
Owszem, zdajemy sobie sprawę z tego, że realizacja Twojej Woli na ziemi – w postaci Królowania Miłości – bynajmniej nie była, nie jest i chyba do samego końca czasów nie będzie dla nas rzeczą łatwą. Że szatan – ten kłamca i ojciec kłamstwa, Twój przeciwnik i nieprzyjaciel, książę demonów i uwodziciel – ustawicznie podejmował, nieustannie podejmuje i stale będzie podejmował nadzwyczajne wysiłki, aby niszczyć rozwój Królestwa Miłości na ziemi. Że nasze własne siły są bardzo wątlutkie. Mamy jednak ogromną nadzieję, że Twoja Łaska zawsze będzie nas wspierać i dzięki niej, przy pomocy Twoich zastępów anielskich, uda nam się radośnie pokonać złe moce.

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj

Ojcze nasz! – Zdarza się niekiedy, że brakuje nam zwykłego posiłku wzmacniającego nasze siły fizyczne. Ba, potrafi dojść do tego, że umieramy z braku pokarmu podtrzymującego te siły. Dlatego prosimy Ciebie, Ojcze, abyśmy mogli przeżyć również dzisiejszy dzień dzięki darowi zwykłego chleba otrzymanego od Ciebie. 
Bywa wszakże czasami, że dręczy nas inny głód. Głód odczuwany przez niektórych z nas nawet dotkliwiej niż ten fizyczny. Głód zdrowia. Głód pracy. Głód wiedzy. Głód sprawiedliwości. Głód życzliwości. Głód przyjaźni. Głód pokoju. I wiele innych. Taki głód też potrafi zabijać, a przynajmniej bardzo wycieńczać. – Ojcze nasz! Prosimy Cię, daj nam dzisiaj również takiego chleba, który potrafi zaspokoić i ten głód. 
Jest jednak głód szczególny. Głód wyjątkowy. Głód przedziwny. Głód tajemniczy. Głodem tym jest głód... miłości. – Głód ten może dotknąć każdą i każdego z nas. Nawet wtedy, gdy potrafimy zaspokoić każdy inny. – Co więcej. Głód ten może dręczyć także człowieka, który w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że cierpi z powodu jakiegokolwiek głodu. Taki stan może być najstraszniejszy. 
Nasz Ojcze! – Żarliwie próbujemy przedrzeć się przez gąszcz przeszkód czyhających na nas podczas drogi do Ciebie. Przeszkoda trudności rozszyfrowania głodu miłości wcale nie jest najmniejszą ani najbagatelniejszą. Boryka się z nią wielu z nas. 
Nasz Ojcze! – Prosimy Cię, pomóż nam dostrzec, że głód miłości jest najważniejszy dla nas. Że głód ten prowadzi nas do Ciebie, Miłości Jedyna. Że zaspokoić ten głód potrafisz jedynie Ty, Miłości nasza. Że pełnią człowieczeństwa jest Radosna Miłość Boża. 
Nasz Ojcze! – Prosimy Cię, ugruntuj w nas przekonanie, że chcesz nam dawać przede wszystkim siebie samego, to znaczy Twoją Radosną Miłość, która jest najwyższym Dobrem. Że pragniesz, aby była Ona dla nas najpożywniejszym i najsmakowitszym chlebem każdego dnia naszego życia. Że ten powszedni chleb nasz dzisiejszy jest w stanie doprowadzić do radosnego zaspokojenia wszystkich autentycznych głodów całego świata. 
Nasz Ojcze! – Błagamy Cię pokornie, umocnij nasze zwątlałe serca i tchnij w nie swego Ducha Świętego, Ducha Twojej Radosnej Miłości, która niech będzie naszym doskonałym chlebem powszednim i dzisiaj, i jutro, i na wieki wieków, i na zawsze. Oby nic innego nie górowało nigdy w naszych duszach i nikt inny nie znalazł się w nich podczas jakichkolwiek okoliczności, nawet najbardziej niesprzyjających Tobie.

I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom

Ojcze nasz! – Ileż to najprzeróżniejszych win obciąża nas grzeszników. I jakież to szkaradne formy usiłują one kreować. Bywa, że bezpośrednio grzeszymy tylko(?) na własną szkodę – chociaż każdy nasz grzech rani także Ciebie i jakoś uraża cały nasz Kościół, Ciało Chrystusowe. Często jednak popełniamy grzechy, wyraźnie powodując mniejszą lub większą krzywdę naszym bliźnim. I tutaj właśnie doskwiera nam bardzo poważny szkopuł. 
Wydawać by się mogło, że nie powinno stanowić zbyt wielkiego problemu radosne wybaczenie naszym bliźnim takich ich czynów, przez które doznaliśmy jakichkolwiek krzywd. Zwłaszcza wtedy, gdy oni sami o to nas proszą, przepraszają za nie i starają się swój błąd naprawić, a zarazem usiłują regenerować straty przez nas poniesione. 
Okazuje się, niestety, że nie jest to bynajmniej tak proste, jak mogłoby wyglądać na pierwszy rzut oka. W takiej sytuacji, Ojcze, wysuwamy niekiedy rozmaite warunki, które potrafią skutecznie utrudnić albo nawet wręcz uniemożliwić pomyślny proces wybaczania. 
Dlatego też prosimy Cię, Ojcze: zmiękcz nasze serca w sposób optymalny – tak, abyśmy byli łatwo skłonni do szczerego odpuszczenia naszym winowajcom ich win wobec nas. Nawet wtedy, gdy oni wcale nas o to nie proszą ani nie okazują żadnej skruchy. – Tym bardziej, że otworzyłeś nam już oczy na istotę każdego grzechu, którą jest brak miłości. 
Tak, wiemy już od Ciebie, Ojcze, że każdy grzech jest przejawem jakiegoś braku zwykłego miłowania. A orientujemy się też trochę, jakie są tego skutki. Bowiem wszelaka ułomność naszego miłowania przyczynia się nieuchronnie do naszego ponurego odsuwania się od Ciebie, Miłości Jedyna. To zaś powinno być dla nas nie do przyjęcia. 
Z tego właśnie powodu błagamy Cię, Ojcze, pomagaj nam w naszych staraniach o zdrowy i radosny rozwój naszej słabej miłości. Abyśmy potrafili możliwie najlepiej naśladować Twoją Miłość i w nasz ludzki sposób zdołali wyrażać naszą miłość poprzez przebaczanie naszym bliźnim ich grzechów braku miłości w stosunku do nas. 
Dopiero wtedy możemy mieć śmiałość proszenia Ciebie, Ojcze, o wybaczenie nam naszych wykroczeń przeciwko miłości, jeżeli sami zdołamy dokonać zdecydowanego wysiłku, aby w szczerym akcie miłości wybaczyć innym ich mankamenty miłości wobec nas. 
Tylko taka postawa może być zdolna do przyjęcia Twojej Łaski, Ojcze, dzięki której nasza radosna miłość będzie w stanie przybliżyć się do Twojej Miłości będącej nie tylko Sprawiedliwością, lecz także – i to głównie – Miłosierdziem.

I prowadź nas nie na pokuszenie

Ojcze nasz! – Dręczą nas przeróżne pokusy. Małe i duże. Słabe i silne. Nieskomplikowane i bardzo wymyślne. Penetrują one naszą duszę płycej lub głębiej i usiłują nas zwieść na manowce w sposób mniej lub bardziej perfidny. Pochodzą od nas samych albo wprost od samego szatana. I prawie nigdy nie dają nam spokoju. 
Gdy przyjrzymy się im bliżej, możemy zauważyć, że w gruncie rzeczy każda z nich wiąże się w jakiś sposób z... brakiem miłości. Każda z nich prędzej czy później ujawnia swój przewrotny cel polegający na beznadziejnym oddalaniu nas od radosnej miłości. Od miłości do naszych bliźnich lub też wręcz od miłości do Ciebie. Ich ponura podstępność przy tym bywa niezwykle wyrafinowana. 
Zdając sobie z tego sprawę, winniśmy być pod tym względem bardzo przezorni i stanowczo wykorzystywać wszelkie uczciwe możliwości, aby skutecznie unieszkodliwiać wszelakie pokuszenia, choć nasze ludzkie siły zwykle do takiej kontrakcji nie wystarczają. 
Dlatego też, prosimy Cię, Ojcze, wspieraj nasze działania zmierzające ku opanowaniu sytuacji, w której zbliża się do nas jakakolwiek pokusa, a zwłaszcza ta najgroźniejsza. Wspieraj, prosimy, szczególnie wtedy, gdy krąży wokół nas szatan, jak lew ryczący szukając, kogo pożreć. Wspieraj, prosimy, gdy wabią nas zwodnicze śpiewy syrenie ludzi nie żałujących trudu, aby nas wciągnąć do zgubnej topieli. Wspieraj, prosimy, także i wówczas, gdy nasze własne, pełne pychy myśli kierują się naiwnie ku mętnie wykoncypowanemu urojeniu przynęcającemu nas do zdradzieckiego bagna jak złudne błyski świetlika. 
Prowadź nas, błagamy, podczas takich niebezpieczeństw. Przecież ulegnięcie któremukolwiek z nich oddala nas od Ciebie, od Radosnej Miłości. A Ty, ze swej Natury, nie zgadzasz się na to. Nie zgadzasz się i nie możesz się zgodzić na żadne odstępstwa od zwykłej miłości. Tym bardziej od Miłości Doskonałej. 
Prosimy Cię, zatem, prowadź nas zawsze. Prowadź nas bez żadnych warunków z naszej strony. Prowadź nas wiernie. Trzymaj nas mocno Twoim niepokonanym ramieniem. Powierzamy się Tobie, Twojemu Ojcowemu prowadzeniu, bo Ty nas nie zawiedziesz. Bo Ty nigdy nie zechcesz nas zawieść. Nigdy nie odwiedziesz nas od Twej Miłości. Wszak oddałeś nam swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Tak właśnie Umiłowałeś nasz ludzki świat. Umiłowałeś do samego końca. I Ty miałbyś zdolność kierowania do zboczenia z drogi ku Miłości? – Ależ nigdy. Przenigdy! – Twoje pełne Miłości słowa nigdy nie przeminą.

Ale zbaw nas ode złego

Ojcze nasz! – Gnębi nas różnorakie zło. I zupełnie przypadkowe, i starannie planowane. I zlokalizowane na bardzo małym obszarze (czasem tylko w jednym jedynym miejscu), i rozprzestrzenione na wielkiej przestrzeni). I czysto fizyczne, i tkwiące głęboko w dziedzinie moralnej. – Każde z nich doskwiera nam jednak dotkliwie. Czasem słabiej, a niekiedy wyjątkowo boleśnie. 
Wybacz nam, Ojcze, to Hiobowe użalanie się nad naszą smętną dolą, bo nie wyrażamy w nim żadnych pretensji do Ciebie, lecz po prostu stwierdzamy smutne fakty. Tym bardziej, że za niejedno zło wokół nas odpowiedzialni jesteśmy sami osobiście i tylko my. 
Kto wie, wszakże, czy najgorszym złem, które nas ustawicznie prześladuje, nie jest zwyczajne „zapominanie”, iż każde ludzkie zło wynika nieuchronnie z braku... miłości. Iż każde nasze zło lekceważy Twoją Miłość i zarazem oddala nas od Twojej Radosnej Miłości. 
Autentycznie zapominamy o tym, że winniśmy Tobie, Ojcze, nieustannie wyrażać ogromną wdzięczność za to, iż wzbudziłeś w nas Miłość przedziwną! (Ps 16, 3). Że winniśmy z ogromną pokorą służyć Jej zawsze i wielkim głosem sławić Ją na dachach. – Wszak dzięki Niej może zostać pokonane wszelkie zło; dzięki Niej może się ostać i rozkwitnąć oraz wydać owoc każde dobro; dzięki Niej i tylko dzięki Niej jesteśmy w stanie pozostawać ludźmi, radośnie miłować ludzi, radośnie miłować Ciebie i radośnie zbliżać się do Ciebie, Ojcze! 
Dlatego prosimy Ciebie, Ojcze, nie oceniaj nas według naszej słabej miłości ludzkiej; nie karz nas za nasze zaniedbania w miłowaniu Ciebie i naszych bliźnich tak jak na to rzeczywiście zasługujemy; nie opuszczaj nas w naszym zagubieniu. – A może zbyt silny wiatr wieje na naszą wełnę? Tylko Ty to wiesz, nasz Dobry Pasterzu, w Twoim miłosiernym Synu. 
Pokładamy całą naszą ufność w Tobie. Powierzamy Tobie nasze wszystkie boleści. Zawierzamy Tobie we wszelkich naszych utrapieniach. – Bo tylko Ty, Ojcze, potrafisz nas obronić przed każdym niebezpieczeństwem. Bo tylko Ty jesteś w stanie przeciwstawić się skutecznie każdemu złu. Bo tylko Ty, Jeden jedyny, możesz zapewnić nam zwycięstwo nad zakusami szatana i doprowadzić nas szczęśliwie do jedności z Tobą, Miłości Jedyna. 
Błagamy Cię zatem pokornie: Chroń nas przed każdym złem, które mogłoby doprowadzić do zerwania miłosnej więzi z Tobą, Ojcze. Strzeż nas przed wszelką nienawiścią, która zmierzałaby do unicestwienia naszej radosnej miłości. Zbaw nas od jakichkolwiek poczynań usiłujących zastąpić nam czymkolwiek Twoją Radosną Miłość.

Amen 


Ojcze nasz! – Pełnio Miłości! – Prosimy Cię, napełń nas samym sobą.

Ojcze nasz! – Królu Miłości! – Prosimy Cię, przyjdź do nas we Twoim Królestwie.

Ojcze nasz! – Wolo Miłości! – Prosimy Cię, wspieraj nasza wolę. 

Ojcze nasz! – Chlebie Miłości! – Prosimy Cię, nasyć nas sobą. 

Ojcze nasz! – Miłości Miłosierna! – Prosimy Cię, ucz nas wybaczać miłosiernie. 

Ojcze nasz! – Miłości Wiodąca! – Prosimy Cię, prowadź nas ku sobie. 

Ojcze nasz! – Miłości Zbawcza! – Prosimy Cię, ocal naszą miłość. 

Niech się tak stanie. 

Amen. Amen. Amen. 

Ryszard Dezor