Światowy dzień chorego

11 lutego obchodzimy wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, a także światowy dzień chorego. Został on ustanowiony przez Ojca Świętego Jana Pawła II 13 maja 1992 roku. On sam wiedział najlepiej co to znaczy ból, cierpienie, choroba. Jako dziecko stracił najbliższych; mamę, ojca, brata. Podczas swojej posługi na Stolicy Piotrowej, dał szczególne świadectwo cierpienia w Triduum Paschalne i Wielkanoc roku 2005 kiedy po raz ostatni spotkał się z wiernymi na Placu św. Piotra. Jest to szczególny dzień kiedy swoją modlitwą i pamięcią otaczamy wszystkich chorych, cierpiących, przykutych do łóżka.

W dzisiejszym świecie często takie osoby nie są zauważane, jednak w oczach Boga są skarbem. Swoje cierpienie i niemoc ofiarują Bogu wypraszając zbawienie świata. W chorobie bez Chrystusa jest bardzo ciężko, to taki głaz, który przygniata ciało i duszę. Oddając mu wszystko co nas boli, odczuwamy wewnętrzną ulgę. Różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia – dodają nam siły.

Od dziecka choruję na dziecięce porażenie mózgowe, jednak nigdy tego nie rozpatrywałem w kategorii kary. Już apostołowie widząc człowieka niewidomego zapytali się Pana Jezusa, „…kto zgrzeszył; on, czy jego rodzice, że się taki narodził. Pan Jezus im rzekł; ani on, ani jego rodzice. Stało się tak by przybliżyło się Królestwo Boże…”.

Nie wiadomo jakby wyglądało moje życie bez niepełnosprawności. Może w ogóle był bym bardzo daleko od kościoła, może i od rodziny - tego nie wiem. Wszystko co Bóg czyni w życiu człowieka, ma jakiś głębszy sens. On wie co dla nas dobre, nic nie dzieje się przypadkiem. Cuda, uzdrowienia - ciągle się zdarzają, nie zawsze są one jednak tak oczywiste i widoczne dla ludzkiego oka, jak np. ten: Pewien młody mężczyzna był całkowicie sparaliżowany, potrzebował pomocy osób trzecich 24 godziny na dobę. Postanowił się wybrać specjalnym pociągiem na pielgrzymkę do Francji do Lourdes bo wierzył, że za przyczyną Matki Boskiej stanie się cud. Jego znajomi i rodzina, bardzo się obawiali tego co będzie jeżeli jego stan zdrowia po pielgrzymce nie ulegnie poprawie. Gdy dotarł na nabożeństwo lurdzkie, ksiądz z Najświętszym Sakramentem zaczął po kolei błogosławić wszystkich chorych. Gdy doszedł do tego chłopaka, zaczął się nad nim modlić i stał się cud. Młody człowiek wstał o własnych siłach z wózka i zaczął samodzielnie się poruszać. W naszym życiu często bywają cuda, jednak my nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, że szczęśliwie dotarliśmy z podróży lub zdaliśmy bardzo ważny egzamin.

Będąc jeszcze na studiach chodziłem do duszpasterstwa akademickiego, było to w czasie zimowej sesji egzaminacyjnej. Przychodzę pewnego wieczoru na modlitwę i mówię, że jutro mam egzamin poprawkowy, ponieważ zabrakło mi jednego punktu do zaliczenia. Ksiądz mi powiedział; pomódlmy się w tej intencji. Nazajutrz wchodzę do sali, a wykładowca mi mówi: „pan nie musi pisać, ma pan zaliczone”. To był cud. Obecność kapłana lub szafarza dla osób chorych, przebywających w szpitalach, domach opieki, czy w domu, jest niezbędnie konieczna. Dla osób wierzących spowiedź, przyjmowanie Komunii Świętej - uzdrawia i podtrzymuje ich na duchu. Obecna sytuacja pandemiczna bardzo to skomplikowała, ale wszystko jest w rękach Boga. Dzisiejszy postęp technologiczny sprawił, że msze św. można przeżywać online. Obecność drugiego człowieka, członków rodziny - jest nie zastąpiona. Chory czuje się spokojny, że jest wśród bliskich.

Na ziemi nie ma kącika bez Krzyża. Jeżeli jest nam ciężko, czujemy, że nie dajemy rady go nieść, mówmy: „Panie wieź ode mnie, nie chcę tego, ale jeżeli Ty tak chcesz, to będę niósł też krzyż, ale mi dopomóż”. Wzywajmy często patronów, św. Judę Tadeusza, św. Ritę - oni są naszymi orędownikami w niebie w sprawach beznadziejnych.

Często mówimy Mu co nas boli, krzyczymy, lecz nigdy nie odwracamy się od Niego.

Krystian Cholewa